środa, 8 października 2014

Miniaturka LUCMIONE "Wszystko dla niego..." Cz. I

Witajcie, dziś dla odmiany dodam Lucmione ze szczyptą Dramione. Niestety ale musiałam ją podzielić na III części . Miłego czytania!

                                                                                                                     /Veritaserum





Pociąg zajechał na peron. Wysiadłam rozglądając się wśród tłumu za moim przystojnym chłopakiem. Gdy tylko nasz wzrok spotkał się, puściłam się biegiem prosto w jego objęcia.
-Witaj kochanie.-Szepną mi prosto do ucha, gdy tylko znalazłam się w jego umięśnionych ramionach.
-Tak za Tobą tęskniłam –wyznałam przez łzy.
Nie widziałam się z Draco od czasów wojny w Hogwarcie. Mój przyjaciel Harry zmarł zostawiając nas na pastwę Voldemorta, który rozporządziłby szkoła nadal funkcjonowała jak wcześniej. Od tego czasu byłam też dziewczyną największego przystojniaka w szkole- Draco Malfoya.
Chodziłam wcześniej z Ronem, ale on był…no właśnie, jaki? Był zupełnym przeciwieństwem mojego obecnego chłopaka.
Udaliśmy się prosto do domu Malfoya.
-Pan Lucjusz!
--Witaj Mionko – ucałował mnie w oba policzki na powitanie.-Właśnie miałem zamiar podać obiad. Na pewno jesteś głodna i zmęczona. Zjesz może?
-Chętnie-odpowiedziałam z ulgą, że wreszcie coś zjem.
Usiadłam pomiędzy ojcem a synem wdając się w rozmowę. Zauważyłam brak Narcyzy przy stole.
-Jutro muszę jechać załatwić parę rzeczy u Gringota. Może pojedziecie tam dotrzymać mi towarzystwa, a później na jakąś pizzę?
Hermiona spojrzała na ukochanego niepewnie.
-Chętnie tato.
-Więc jesteśmy umówieni- ucieszył się ojciec.
Hermiona zaraz po zjedzeniu kolacji udała się do swojej tymczasowej sypialni i zasnęła w najlepsze.
                            ***
Nazajutrz stali przed ogromną skrytką Malfoy’ów. Gryfonka miała na sobie krótką szafirową sukienkę i buty na obcasie. Jej włosy układały się w fale, okalając jej twarz. 
Pan Lucjusz wyją ogromną sakwę ze skrytki i odrzekł;
-Pamiętaszby nie mówić o nowym haśle Narcyzie?
-Tak, tak Panie-pokiwał głową pracownik
Na pizzy bawili się świetnie. Miona dawno nie bawiła się tak dobrze. Wreszcie udali się do domu. Dziewczyna szybko założyła bikini i położyła się na trawniku przy domu obok basenu. Leżała tak patrząc w niebo, obok położył się Draco.
-Co tam Szlamciu?- Zapytał pieszczotliwie dostając w zamian kuksańca w żebra. – Kto ostatni w basenie ten zgniłe jajo-krzykną i wskoczył do basenu na bombę? Spojrzałam na niego z dezaprobatą i delikatnie tak by tylko się nie zamoczyć położyłam się na materacu. Sączyłam drinka patrząc jak Draco popisuje się w wodzie. Nagle poczułam uderzenie wody oraz, że idę na dno. Silne ramiona oplotły mnie i wynurzyły.
-Draco!!!Co robisz?! – Wrzeszczałam.
-Nie pień się.
-Wychodzę –warknełam. Założyłam szlafrok i usiadłam na kanapie w salonie. Lucjusz usiadł obok.
-Accio drinki –dwa zielone napoje przyfrunęły prosto do nas. Upiłam łyk i spojrzałam na byłego Ślizgona. Przysuną się do mnie i położył nieznacznie swoją dłoń na moim kolanie. Spojrzałam mu w oczy i czułam, że zaraz się coś zdarzy, gdy usłyszeliśmy dźwięk przekręcanej klamki, szybko odsunęliśmy się od siebie na bezpieczną odległość. Draco wyrwał mi szklankę z dłoni i upił łyk.
-Może byś tak spytał?-Warkną ojciec.
Syn spojrzał z lekceważeniem na ojca.
-Accio drinki –podał mi nowy drink-chodź do mnie do pokoju –pociągną mnie za rękaw.
Rzucił mnie na łóżko.
-Draco, nie- powiedziałam stanowczo, gdy tylko się do mnie zbliżył.
-Zamknij się- powiedział zdejmując ze mnie szlafrok. Chciałam go odepchnąć, ale on tylko zacieśnił ucisk na moich biodrach. Zaczął mnie gryźć po szyi.
-Nie chcę –jęczałam-Nie mam ochoty.
-Ale ja mam!-Odparł. Już miałam mu się oddać, gdy wyrwałam się z amoku.
-Alohomora! –Jednym zaklęciem otworzyłam drzwi i pobiegłam do jedynej obecnej w domu osoby. Pan Lucjusz stał ze zdziwioną miną w progu najwyraźniej słysząc nasze wcześniejsze krzyki. Zapłakana rzuciłam mu się prosto w ramiona.
-Już wszystko dobrze-szeptał, głaskając mnie po włosach. Poczułam niebiańską rozkosz, gdy delikatnie (w przeciwieństwie do syna) pocałował mnie.
-Widzisz mamusiu? –Usłyszałam za plecami widząc Draco z Narcyzą- Widziałem wszystko przez okno!-Wrzeszczał.
-Wyprowadzamy się syneczku- powiedziała Cyzia. Lucjusz nie protestował tylko stał ze mną w ramionach.
-Chodź kochanie, pojedziemy do Ciebie do domu żebyś się spakowała. Chyba, że nie chcesz u mnie zamieszkać?
-Oczywiście, że chcę Panie….
-….Lucjuszu, Hermionko.
W domu nie miałam za dużo do pakowania, ale że mój nowy narzeczony chciał zrobić mi prezent zabrał mnie na zakupy nie szczędząc galeonów na moje ubrania, buty, kosmetyki oraz dekoracje do nowego pokoju. Leżałam tak na łóżku przeglądając zakupy, gdy usłyszałam pukanie. Lucjusz wsuną się do pokoju.
Podał mi ognistą whisky, która obudziła mnie od środka.
-Chcesz zobaczyć tyły domu?-Zapytał, a ja tylko przytaknęłam głową. Złapał mnie za rękę, po cichu szliśmy krętą ścieżką za domem, gdy mym oczom ukazała się prywatna plaża z morzem.
-To cudowne –wyjąkałam zachwycona.
-Wiem…Cyzia marzyła o plaży..-Złapał mnie za rękę i wbiegliśmy do wody. Czułam jak mokre dżinsy i T-shirt kleją się do mnie, ale nie przeszkadzało mi to. Całowaliśmy się namiętnie, gdy raz po raz fale nas przykrywały.
-Lucjuszu-mruknęłam, gdy on rozpinał mój biustonosz. Szlag by trafił podwójne zapięcie. Zaprzestał próbą i powiedział:
-Kocham Cię…-zabierając mnie do domu a tam…
Rano obudziła mnie niska brunetka wyglądająca na gosposie. Wyglądało na to, że jest na początku ciąży. Na jej fartuszku pisało ‘Helen”
-Pan Lucjusz prosiłby zeszłą Pani na śniadanie-, po czym wróciła do kuchni.
Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Przy stole siedział mój ukochany.
-Witaj-pocałowałam go, dosiadając się i chwytając za jeszcze ciepłe bułeczki z marmoladą. Marzyłam by każdy dzień tak się zaczynał.

                         ***
-Dziecko?-Wyszeptał.
-Tak…
-Tak się cieszę! –Wykrzykną! Ale trzeba Cię dobrze ukryć…-zamyślił się.
-Dlaczego?-Zdziwiłam się.
-Czarny Pan wybaczył mi wszystko, gdy dowie się, że jestem zdrajcą krwi zabije nas i dziecko…Mam plan…Będziesz udawać pomocnicę Helen.
-Dobrze…


-Kocham Cię…-wyszeptał tak szczerze i namiętnie jak nigdy dotąd.

4 komentarze:

  1. Nie lubię tego parringu, ale wyszło Ci okej :) Akcja idzie trochę za szybko, ale w miniaturkach trudno zrobić inaczej. Czekam na więcej i pozdrawiam

    ~Ginny

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje. Niestety ale musiałam się bardzo streszczać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Blog Award Więcej tu: http://miniaturki-na-zawsze.blogspot.com/2015/01/1.html
    ~Chriss

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszło to dziwnie... nie do końca rozumiem co tu się dzieje, ale ok, sama kiedyś miałam bardzo podobny parring :) nie wiem o co chodzi z końcówką, jednak cały początek jak i rozwinięcie było dobre, Voldi trochę zbyt łaskawy dla mugolaków, i po raz pierwszy w jakiejkolwiek miniaturce Draco mnie wkurzał! Był straszny.... no ale w końcu to lucmione, a nie take dramione z prawdziwego słodkiego zdarzenia: )
    Pozdrawiam i weny życzę :)
    PS. Widzę, że nawet masz mojego bloga wśród innych, jeśli tam zagladasz byłabym bardzo wdzięczna za komentarze :)

    OdpowiedzUsuń