poniedziałek, 28 września 2015

Świętujemy rok!

   I oto nadszedł ten dzień...
Dokładnie rok temu, 27 września 2014 roku  nasz blog zaczął swoją działalność. Wam też jest trudno w to uwierzyć? Zdumiewająco szybko to minęło. Pamiętam jak rok temu pięć dziewczyn stało sobie na przerwie w szkole i dyskutowało o znanym nam dobrze dramione. Myśl o założeniu bloga była tak spontaniczna i nierealna, że zaryzykowałyśmy i podjęłyśmy się tego zadania. Jakie były tego efekty? Sami widzicie. Blog ma już rok, może nie cieszy się super, ekstra popularnością, ale funkcjonuje i zapewniam Was ma się dobrze. Podczas tych wszystkich miesięcy naprawdę wiele się zmieniło. Z naszej piątki zostałyśmy tylko we dwie, postanowiłyśmy ''zatrudnić'' betę (wybacz Kasiu za to określenie), na blogu pojawił się konkurs, były odejścia i powroty (tak Veritaserum o Tobie mowa), długa przerwa w pisaniu i wreszcie nowy wygląd bloga. Ale co by to było bez Was? No właśnie... Wszystko co robimy, tworzymy i piszemy, robimy z myślą o Was- naszych czytelnikach. Dlatego chciałybyśmy podziękować za ten wspólny rok, za te 36 tysięcy 142 wyświetlenia, ok. 190 komentarzy, wsparcie, rady i motywację do dalszej pracy. W szczególności chciałybyśmy wyróżnić:

- Ginevrę- Księżniczkę Slytherinu,
- Lupus-Lumos,
- Venetię Noks ,
- Annie.M,
- Aranei.C,
- Qeiko

Niektóre z Was były z nami od samego początku, zawzięcie komentowałyście i z cierpliwością czekałyście na następne miniaturki, wspierałyście nas i nareszcie pomagałyście.
Dziękujemy za ten wspólny rok i mamy nadzieję, że nie będzie on ostatnim!!! <3

~Veritaserum
~Kasia
~Silencio







niedziela, 13 września 2015

Miniaturka LUCMIONE "Wszystko dla niego..." Cz.III (ZAKOŃCZENIE)

Witam, witam! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że do Was wracam (teraz już z całkowicie samodzielnie napisaną miniaturką)!
Wracam z zapałem do pisania i głową pełną pomysłów.
Ostatnio zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia, że piszę nowe opowiadanie, a nie mogę skończyć tego nieszczęsnego Lucmione.
Więc dziś w przeciągu godziny napisałam zakończenie 'Wszystko dla niego...' i z czystym sumieniem mogę dalej pisać.
Mam nadzieję, że wam się spodoba!
I...witajcie z powrotem drodzy czarodzieje! :*
~Veritaserum

 
    Oczy miałam zamglone,mimo że już dawno było po wszystkim nadal odczuwałam ból.
-Lucjusz..?- wychrypiałam zbierając w sobie resztkę sił.
-Hermiona! Nareszcie..-narzeczony złapał mnie za rękę, dopiero teraz zauważyłam, że cały czas siedział przy mnie. Ciekawe jak długo już tu leżę?
-Gdzie Rose?-zapytałam zaniepokojona o córeczkę
-Cśś kochanie, jest z Fleur naprawdę dużo mi pomogła, wypoczywaj musisz nabrać sił. Śmierciożercy uciekli, Voldemort nie żyje, Czarna Różdżka zniszczona..Teraz będzie już dobrze.
Powoli wstałam i rozejrzałam się- dom był zrujnowany.
-Nie przejmuj się- pocieszył mnie- niedługo to naprawią.
Przytuliłam się do ukochanego, jedyne czego teraz brakowało mi do szczęścia to Rose..
-Masz teraz dużo czasu,żeby zaplanować wesele- wyszeptał mi do ucha.
-Kocham Cię - odpowiedziałam całkiem szczerze.
-Mamo!
Ujrzałam małą blondyneczkę biegnącą w moją stronę,.
-Zobacz zerwałam Ci kwiatuszka!
-Oh ,dziękuje córeczko! Będzie w sam raz do mojego bukietu ślubnego.
-Tak naphawdę Hermiono..to wszyhstko gotowe. Wystahczy wybhać suknię..a ja makijaż i resztę zrobię.
-Uhm..Tak, dziękuje Fleur.
-Nie cieszysz się? -zaniepokoił się Lucjusz.
-Cieszę kochanie,ale...jestem zmęczona..
-Psecies cały cas spałaś mamusiu. -po krótkim namyśle powiedziała Rose.
-Wiem córeczko, wiem- pocałowałam swój skarb w głowę i bezsilnie opadłam na łózko.
-Daj mamuni odpocząć- Blondynka wzięła młodą pannę Malfoy na ręce i razem z Lucjuszem wyszli, pozwalając mi zapaść w błogi sen.
                                                                  ***
Nastąpił dzień mojego ślubu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Idealny wystrój w kolorze kości słoniowej doskonale wpływał na weselny nastrój. Ślub miał być bardzo kameralny, odbywał się w zamku Lucjusza. Wśród gości znaleźli się: Ron, Molly, Artur, George, Percy, Bill, Draco, Hagrid, paru nauczycieli oraz nieznani mi przyjaciele Lucjusza.
Na weselu ku mojemu zaskoczeniu Draco bardzo chętnie zajmował się swoją siostrzyczką.
-Witaj Draco- rozpoczęłam rozmowę.
-O, hej mamuśko- zachichotałam przytulając się do byłego chłopaka, już dawno mu wszystko wybaczyłam i nie chciałam ciągnąć naszych kłótni dalej.
-Tak na serio to mam ci teraz mówić mamo?
-Draco..może wezmę już Rose? Nie chcę,żeby ci przeszkadzała..
-Nie przeszkadza..-zaprzeczył łaskocząc  bardzo podobną do siebie siostrę- aczkolwiek tak wyobrażałem sobie nasze wesele...
-No cóż, przykro mi.-uśmiechając się na pożegnanie i idąc w kierunku męża zostawiłam moje 'dzieci' w tyle.
Nagle paru czarodziei zaczęło krzyczeć;
-Zdradziłeś nas Lucjuszu! Inferno!
Dekoracje momentalnie zajęły się ogniem, a goście uciekali w popłochu, deportując się do swoich domów. Tak rozpoczęła się walka, kolejna w moim życiu.
-Hermiono za 5 minut będę u ciebie w sypialni, spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Śmierciożercy nie darują mi,że zabiłem ich przywódcę!
Zrobiłam to co kazał Lucjusz, nie zważając na to, że z każdym krokiem moja suknia się drze.
W pokoju złapałam torbę bez dna i wrzuciłam do niej trochę pieniędzy i ubrania.
Tak jak powiedział 5 minut później do pokoju wbiegł Lucjusz z dziećmi.
-Hermiono nie mogę go tu zostawić to mój syn..
-Zamknij się i deportuj nas w jakieś bezpieczne miejsce- przerwałam zdenerwowana.
Już po chwili stałam przed hotelem 'Hilton' we Francji..
-To tu-mruknął kierując się do recepcji.
Hotel był naprawdę bogato wystrojony.
-Pan z trójką dzieci? -zapytała recepcjonistka.
-Nie, dwa pokoje poproszę. Jeden małżeński. Nazwisko Malfoy.
-Ach tak przepraszam, że pana nie poznałam Panie Lucjuszu. Już prowadzę do pana apartamentów.
-Przykro mi, że tak to się skończyło..-zaczął,gdy już rozpakowaliśmy się w pokoju.
-To nie twoja wina..to taka wcześniejsza podróż poślubna- pocieszyłam męża.
Zaśmialiśmy się i już mieliśmy iść spać,gdy usłyszeliśmy nieśmiałe pukanie do pokoju.
-Proszę -krzyknęłam i ujrzałam w progu 'nasze dzieci'
-To Narcyza- powiedział ze łzami w oczach Dracon - to ona o wszystkim powiedziała..
-Synku..nie przejmuj się.
-Chciałem tylko,żebyś to wiedział...w takim razie idziemy z Rose spać. Dobranoc
-Dobranoc-odpowiedzieliśmy chórkiem, po czym wreszcie zasnęliśmy.
                                                              ***
                                                          Drogi pamiętniku

Wybacz, że tak dawno nie pisałam ale w naszym nowym dworku było naprawdę mnóstwo roboty. Cieszę się, że Draco nam pomaga. W końcu też chce tu z nami zamieszkać. Rose ma już cztery latka, jest taka kochana! Tylko w jednej kwestii wychowawczej nie możemy się zgodzić. On jej kupuje takie drogie ubrania i zabawki! Nadal nie przyzwyczaiłam się do luksusu,w którym żyje. Boję się jak rozpieści Louisa, on jest jeszcze taki maleńki...Poza tym wydaję mi się, że znów jestem w ciąży. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej obawiam jak Lucek zareaguje na tą wiadomość (w końcu to dla niego czwarte dziecko)..marzy mi się jeszcze jeden chłopiec.
Ale trzeba żyć teraźniejszością. 
Właśnie..
Kończę, gdyż urządzamy piknik w ogrodzie..słyszę jak Draco goni Rose na dole..mam nadzieje,że się nie wywróci..
O nie! Louis płacze! Do zobaczenia pamiętniczku, zobaczymy co przyniesie życie :*

poniedziałek, 27 lipca 2015

Miniaturka ''Pink Hangover''

   Witam Was kochani po bardzo długiej przerwie! Przynoszę trzy, dobre wieści. Pierwsza to taka, że jest nowa miniaturka. Mam nadzieję, że cieszycie się równie jak ja. Druga to taka, że Veritaserum do Nas wraca!!! A trzecia to nowy szablon, który pewnie już zauważyliście. Podoba Wam się? Mam nadzieję, że tak, bo nam bardzo! Przy okazji chciałabym bardzo serdecznie podziękować jego autorce- Ress z Bajkowych Szablonów i zachęcić do zamawiania własnie u Nich. Wszystkiego dowiecie się klikając w zakładkę ''Szablon''.
   Co do Veritaserum. Powróciła i to na stałe, z podwojoną siłą i weną. Z tego co wiem, szykuje dla Was super miniaturkę, zresztą nie tylko ona, bo ja również. Ale niestety musicie uzbroić się w cierpliwość. A jak na razie musi Wam wystarczyć ta miniaturka. Jest bardzooo długa, pisana przeze mnie i Veritę. Tak w zasadzie wyszła nam z tego parodia, ale sądzę, że i tak Wam się spodoba. Chcę jeszcze tylko dodać, że jest to miniaturka pomysłu Venetii Noks, której bardzo dziękujemy. Bo gdyby nie Ona, pewnie nie czytalibyście właśnie tej miniaturki. Buziaki dla Ciebie ;*
   Koniec tego zanudzania, zapraszam do czytania!
                                                                                                                                           ~Silencio
WARNING. Miniaturka niezabetowana!!! Ale mam nadzieję, że nic szczególnego Wam się w oczy nie rzuci, a jeżeli tak to potraktujcie to zaklęciem ''Expelliarmus'' /*



   -Gdzie ja... jestem? - Blaise otworzył oczy i z powrotem je zamknął- Moja głowa...- z ledwością podniósł się na łokciach, złapał za obolałą głowę i zorientował się, że leży pod stołem. -Cholera, musiał tu być niezły melanż...-  nadal leżąc pod stołem rozejrzał się po pokoju, jeżeli można to było tak nazwać. Mnóstwo ludzi, poprawka mnóstwo zalanych w trupa ludzi. Zauważył Pansy, Grega, a nawet... Lunę? Nie chyba mu się przewidziało, ale gdzie jest Draco?
-Smoku?- zaczął wołać, ale od razu tego pożałował, bo głowa pulsowała jak szalona. Blaise wygramolił się spod stołu waląc się przy tym w głowę, co jeszcze bardziej pogorszyło jego stan. Próbował ustać na własnych nogach, ale coś mu nie wychodziło. Chwiał się, niczym bombka na czubku choinki. Wymiociny podchodziły mu do gardła. Minęło dość sporo czasu zanim doprowadził się do stanu używalności, ale musiał wziąć się w garść i znaleźć przyjaciela, bo ostatnio było już za późno. Draco nigdy by mu tego nie wybaczył, gdyby sytuacja sprzed trzech miesięcy się powtórzyła. Po zeszłej imprezie znalazł go w dormitorium napalonych sióstr Greengrass. Wszystko byłoby okey, gdyby leżał pomiędzy Dafne i Astorią, a nie Millicentą  Bustrode! Malfoy obudził się z piskiem, który postawił na nogi cały dom węża, ale zaraz, co to było....aaa, urodziny Theo. Pytanie, co działo się zeszłej nocy. Tak w ogóle to gdzie on jest? Wielka Sala? Nie, stary dropsiarz nie pozwoliłby na takie chlanie. Pokój wspólny? Nie, skoro jest tu kilku Gryfonów, Krukonów i Puchonów. W takim razie gdzie... o nie to myślenie go wykończy. Przydałby się jakiś zimny okład. Ślizgon nagle poczuł ulgę, złapał się za głowę, a jego ręka natrafiła na woreczek z lodem. No tak, Pokój Życzeń! A wczoraj był ten... no... Dzień Świstaka? Nie, nie... to może Dzień Lamusa? To by wyjaśniało obecność Gryfiaków. A zresztą, kogo to obchodzi '' lepiej znajdę Draco'' pomyślał i ruszył na poszukiwania.
   Blaise przeszukał chyba cały pokój, a po Malfoy'u ani śladu. Jedynie Weasley przyklejony do ściany? Chineczka z Hufflepuffu z głową w kominku, Pansy leżała na blacie dość sporego barku, pod którym leżał... o fuj... McLaggan cały w czekoladzie.. fuj. Blaise jak najszybciej odwrócił się i chciał uciec, ale napotkał przeszkodę- świnkę? Kopnął ją, a ta jęknęła przeraźliwie i przewróciła się na plecy. A nie, to tylko Potter w stroju świnki. Brunet długo się nie zastanawiał, kopnął go raz jeszcze i poszedł dalej. Przeszedł obok jacuzzi, zaraz zaraz jacuzzi? A w nim... nie, no to jest już przesada. Bliźniaczki Patil, a pomiędzy nimi Theodore Nott?! Co tu się do jasnej avady działo? Zabini próbował obudzić kumpla klepiąc go po twarzy, ale nic z tego. Spał jak zabity, więc strzelił mu z liścia w lewy policzek, na co ten od razu się ocknął.
-Ej, Theo, wiesz gdzie jest Smok?
-Mam mokre majtki, czy to kwestia wieku?- Blaise oczekiwał innej odpowiedzi, ale dał sobie z nim spokój, bo i tak nic z niego nie wyciągnie.
-Co się z wami wszystkimi dzieje? Na Merlina, jak mnie boli głowa. Musiałem przesadzić z Ognistą- użalał się nad sobą, gdy do jego uszu dobiegł jakiś dziwny dźwięk. Coś jakby skomlenie i drapanie, a te dźwięki dobiegały z szafy? Ostrożnie uchylił drzwi szafy i stanął jak wryty. Związana Dafne w koronkowej, czerwonej bieliźnie z kneblem w ustach piszczała i wierzgała się jak wściekły buchorożec. Widać było jak się ucieszyła na widok Blaise'a, Merlin wie ile tam siedziała. Natomiast Ślizgon tylko zilustrował jej ciało, zatrzymał się na piersiach i z powrotem zatrzasnął drzwi. Czyli Smoka z nią nie ma, ale co z tego, przecież w szkole jest mnóstwo napalonych lasek, mógł się przespać z każdą.
-Dracze, jesteś tu?- wszedł do łazienki, w której zastał Neville'a z ręką w muszli klozetowej.''Pewnie szuka rozumu'' pomyślał Ślizgon. Widział już dzisiaj tyle, że już nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Niestety nie wiedział, co go jeszcze czeka...
Gdzie on może być? Ten pokój, a raczej dom był ogromny, miał z 10 pokojów, 4 łazienki, kuchnię, saunę, kręgielnie. Cóż się dziwić to przecież Pokój Życzeń.
   Blaise po przejrzeniu wszystkich możliwych miejsc, biorąc pod uwagę pokoje, łazienki, szafy, a nawet szuflady miał już serdecznie dosyć. Na szczęście, lub też nieszczęście została mu już tylko jedna sypialnia. ''On musi tam być'' z tą myślą drżącą ręką przekręcił klamkę drzwi i otworzył je. Spodziewał się Dracona, a kogo zastał? Jakąś różową landrynę!
-Fuck- zaklął i już miał wychodzić, gdy ta różowa landryna obróciła się przodem do niego. - MALFOY?!- podszedł bliżej, aby przyjrzeć się temu czemuś. To rzeczywiście on - Draco Malfoy we własnej osobie. Blaise chwycił butelkę whisky z nocnej szafki i zdrowo z niej pociągnął. Nie mógł w to uwierzyć. Jego najlepszy przyjaciel miał RÓŻOWE WŁOSY!!! Jakby nigdy nic smacznie sobie spał, pewnie nie zdając sobie sprawy z koloru jego jeszcze niedawno blond włosów.
-To jakiś żart, to nie może się dziać naprawdę. Wyjdę, wejdę i zobaczę Smoka z super laską, a nie różowymi włosami!- wyszedł z pokoju, oparł się o futrynę i policzył do dziesięciu, próbując się uspokoić. Delikatnie uchylił drzwi i zaklął głośno. - Ja pie*dolę!Czy ktoś mi powie, co tu się dzieje do jasnej cholery? -Blaise miał już tego dosyć. Wskoczył na łóżko, chwycił pierwszą lepsza poduszkę i zaczął nią nawalać śpiącego kumpla- CZEMU! TY! MASZ! K*RWA! RÓŻOWE! WŁOSY!?- skakał po nim gniotąc go przy tym - Obudź się w końcu! SMOKU!- krzyknął, na co Draco gwałtownie się poderwał i zderzyli się głowami.
Zaspany spojrzał dwuznacznie na Zabiniego, który siedział na nim okrakiem.
-Czy my...?
-Porąbało cię? Oczywiście, że nie...- zszedł z niego i usiadł obok, bo rzeczywiście trochę dziwnie to mogło wyglądać.
-O ku*wa , jak mnie boli głowa- przeczesał palcami różowe włosy, o których jeszcze nie wiedział- A tak w ogóle to co tu się działo?- spojrzał na porozrzucane i podarte poduszki, damską bieliznę leżącą na dywanie, kosmetyki, stłuczone lustro i masę innych kobiecych rzeczy.
-Poczekaj aż zejdziesz na dół, tam dopiero jest rozpiździaj. Była jakaś impreza,... ale nie mam pojęcia jaka, wiem tylko, że było grubooo. I to bardzo. A może ty mi powiesz, kim była ta szczęściara?- poruszył sugestywnie brwiami i wskazał na poranioną i zadrapaną klatę ''różowego'', którą dopiero teraz zauważył.
-Co?- Ślizgon spojrzał na swoje ciało i dotknął jeszcze świeżych ran- A.. tsa... problem w tym, że nic nie pamiętam- zniesmaczony z powrotem rzucił się do na łóżko- Ała..- wstał jak poparzony i ruszył w stronę resztek lustra.
-Stój!- Blasie próbował go powstrzymać, ponieważ spodziewał się reakcji przyjaciela.
-Czemu?
-Oł... to nie wygląda za dobrze. Stary masz rany jakby ktoś cię biczował, podejdź tu przyjrzę się lepiej.
-Cholera- Draco, gdy usłyszał słowo ''biczował'' on już nie szedł do lustra, on tam biegł.
-Nie rób tego!!!
-Czego?- obrócił się i  spojrzał w kawałki lustra, po czym rozbił je pięścią        
-Tego.
-Co to ma ku*wa być? Jestem w ukrytej kamerze, prawda? Powiedz, że zaraz wyskoczy Prokop i Hołownia z bukietem kwiatów i krzykną ''Mamy cię!'' Blaise to nie może być prawda! - miał głęboką nadzieję, że to tylko głupi żart.
-Smoku, niestety muszę cię zmartwić. Nie jesteś w żadnej ukrytej kamerze i nie wyskoczy ani Prokop, ani Hołownia, ale w sumie to do twarzy ci w różu. Hahahaha- Blaise nabijał się z niego w najlepsze.
-Gorzko tego pożałuje- dorwał butelkę ognistej i opróżnił ją w dwie sekundy.
-Kto?
-Ona.

   Gdy Blaise i Draco ogarnęli się i przywrócili do w miarę normalnego stanu, znaleźli resztę przyjaciół oraz wyjście, co trochę im zajęło, udali się do swojego dormitorium. Draco próbował zmyć róż z włosów, ale szorowanie, spłukiwanie i pucowanie nic nie dało. A najlepsze było to, że nie zrobiły się, chociaż odrobinę jaśniejsze, nadal były jakby to ujęła Lavender ''różowiusie jak wata cukrowa''. Gdy byli jeszcze w Pokoju Życzeń, a Draco szukał jakiejś czapki lub bluzy z kapturem do sypialni wpadła pijana Brown.
-O przepraszam, pomyliłam pokoje- już zamykała drzwi, kiedy dostrzegła różowe włosy Ślizgona i rzuciła się na niego- Wata cukrowa! Jak ja kocham watę cukrową! Twoje włosy są tak różowiusie jak wata cukrowa! - zaczęła piszczeć na jego widok i demonicznie się śmiać- Mój cukiereczku, chodź do mamusi!- Gryfonka miała zamiar lizać jego włosy, na szczęście Zabini zainterweniował w odpowiednim momencie i odciągnął ją od przyjaciela.
   Jak się okazało nie tylko Draco miał problem... Blaise wyszedł z łazienki w samym ręczniku owiniętym na biodrach. Przeczesał jeszcze mokre włosy i ruszył do szafy w poszukiwaniu ubrania. Po drodze zatrzymał się przed lustrem i przyglądał się swojemu umięśnionemu ciału, na co ''różowy'' parsknął śmiechem.
-No co? Teraz to ja będę tym przystojniejszym, chociaż jak już mówiłem do twarzy ci...- nie zdążył dokończyć, ponieważ oberwał poduszką w głowę -No co? Laski lecą na różowy, a przynajmniej Brown- zaczęli wyśmiewać nawaloną Gryfonkę -Wątpię, żebyś spodobał się komuś innemu- dociął mu i wziął białą koszulę, która zrobiła się różowa, jak tylko ją założył.
- Co jest do cholery?!- szybko ją ściągnął, trzepnął o ziemię i wziął następną- Co do... -spojrzał zdziwiony, a zarazem rozwścieczony na kumpla, który płakał ze śmiechu.
-Hahahah widzę, że nie tylko ty wczoraj zaszalałeś, ale nie martw się laski lecą na róż- rzucił na odchodnym i rozbawiony wszedł do łazienki.

   -Podasz mi cukier?- zapytał Malfoy nalewając sobie kawy.
-Hm...?- Blaise przełknął kawałek tosta wpatrując się w jeden, znany tylko sobie punkt- Yy.. Mówiłeś coś?
-Tak, pytałem czy podasz mi cukier.
-Co ci podam?
-Stary, litości! Weź się ogarnij!
-No przepraszam bardzo, ale troszkę irytują mnie te szepty i wszystkie pary oczu wlepione we mnie!- powiedział to na tyle głośno, że można go było usłyszeć w drugim końcu sali. Nagle wszystkie szepty ucichły, a uczniowie zajęli się sobą -Dziękuję!
-Musiałeś?
-Bo się zachowują jakby nigdy chłopaka w różowej szacie nie widzieli.
-Bo nie widzieli? -Dracon'owi brwi podjechały do góry i z niedowierzaniem pokręcił głową- Zamiast się kryć, to ty jeszcze przyciągasz na nas uwagę. Opanuj się, bo Nietoperz tu....
-Aha.. to tak to ma wyglądać?! Ja mam wszystko brać na siebie i ratować twoją różową dupę? O nie! Tak nie będzie, ściągaj ten kaptur, ale już!
-Nie będziesz mi mówił, co mam robić, spieprzaj!
Blaise rzucił się na przyjaciela i siłą próbował mu zdjąć kaptur. Zaczęli się siłować zrzucając przy tym wszystko ze stołu. Uspokoili się dopiero, kiedy zorientowali się, że ktoś za nimi stoi. Snape jak to miał w zwyczaju podciągnął rękawy szaty, złapał ich za głowy i mocno nimi potrząsnął.
-Co tu się na Salazara dzieje?-w sali zrobiło się cicho jak w grobie. Nikt nie śmiał się odezwać, wszystkie pary oczu były zwrócone właśnie na nich- Panie Malfoy, nie nauczono pana, że nie siedzi się w kapturze przy stole?- powiedział szorstkim tonem, po czym szybkim ruchem ściągnął kaptur z głowy Ślizgona. W tym momencie cała Wielka Sala wybuchnęła gromkim śmiechem, a szczególnie chłopaki, którzy z niego drwili. Dziewczyny natomiast słodko chichotały i co chwilę szeptały sobie coś do ucha. Draco zaczerwienił się, jak burak i z powrotem naciągnął kaptur.
-Widzę, że wczorajsza impreza była udana...- już miał odchodzić, ale zatrzymał się, dyskretnie wyciągnął różdżkę i wypowiedział regułkę zaklęcia niewerbalnego, co tylko nieliczni zauważyli. Pochylił się nad blondynem z cynicznym uśmieszkiem i szepnął - Na twoim miejscu już dawno bym jej szukał- po czym najzwyczajniej w świecie odszedł.
Draco zrobił wielkie oczy i o mało nie zachłysnął się powietrzem. Skąd on do cholery, mógł wiedzieć?! Jakim cudem?! Jak?! ''Blondyn'' naciągnął kaptur na głowę i wyszedł z sali nie zważając na kpiących z niego uczniów. Jeszcze tego pożałują, nikt nie ma prawa kpić z Dracona Malfoy'a. Ale tym zajmie się później, najpierw musi JĄ odszukać, a zacznie od miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło, od Pokoju Życzeń.

                                             *W tym samym czasie, stół Gryffindoru*
   -Hahaha... Herm... ratuj mnie hahaha... nie mogę... przestać się... śmiać hahaha!
-Ginny, przestań trzeba zachować pozory, o kurde... patrz Snape do nich idzie.
-Co?!- Ruda popluła się sokiem, który właśnie piła.
-Mam teraz wyrzuty sumienia, popatrz na niego... Wszyscy się z niego śmieją, szkoda mi go...
-Hermiona! Jak możesz o nim tak myśleć?! Zapomniałaś już co działo się wczoraj? Jemu też było cię na pewno bardzo szkoda.
-To była tylko i wyłącznie moja wina. Poza tym...- niestety nie dokończyła, bo jak zawsze musiał jej ''ktoś'' (czyt. Ginny) przerwać.
-Poza tym zmywamy się stąd, bo nasz kolega Zabini zaczyna węszyć. Patrzy się tu od jakiegoś czasu.
-Przecież skapną się jeżeli tak po prostu w środku śniadania sobie wyjdziemy.
-Dlatego wtopimy się w tłum...- chwyciła przyjaciółkę za rękę i pociągnęła ją za sobą.
-Co?!- Hermiona pisnęła i upuściła nadgryzionego tosta z dżemem z powrotem na talerz.
Dziewczyny dyskretnie wymknęły się razem z grupką Krukonów z piątego rocznika, tak że nikt nic nie zauważył.

   Blaise wspinał się po schodach na siódme piętro. Coś mu podpowiadało, że właśnie tam znajdzie przyjaciela, tylko co zrobi jak już go znajdzie? Nie będzie go przepraszał, bo nie ma za co, ale też nie będzie go obwiniał, bo to bezsensowne. Wtedy przy śniadaniu to był jakiś impuls, wszyscy z niego drwili i ta roześmiana buźka Weasley. Ona się śmiała z niego. Nie lubił Gryfonek, a jej po prostu nie cierpiał, ale jak ją widział to coś w nim pękało. Może te jej brązowe oczy, tak na niego działały, a może po prostu jej sposób bycia. Wydawało mu się, że bardzo dobrze ją zna. Ale skąd? Kurde, teraz ma ważniejsze rzeczy na głowie i zdecydowanie nie są to rude wiewiórki, a raczej różowe, obrażone fretki. Stanął pod wielką pustą ścianą i zamknął oczy, po chwili znalazł się w wielkim salonie. Szybko odnalazł pokój, gdzie tak, jak myślał zastał Dracona.
-Jesteś zły?- zapytał uchylając drzwi od sypialni, które w następnej sekundzie zatrzasnęły się z hukiem- Czyli, że tak... Posłuchaj mnie, w jakimś stopniu cię rozumiem, ośmieszyłeś, a w zasadzie to ja cię ośmieszyłem przed całą szkołą- przymknął na chwilę oczy, słysząc dźwięk upadającego krzesła- Zobaczysz tydzień i nikt nie będzie o niczym pamiętał...- znowu dźwięk, tym razem rozwalającego się krzesła- No dobra może dwa.. lub trzy, ale prędzej czy później zapomną. I wiesz co? Wybaczam ci...
-Przepraszam bo się chyba-Draco walnął pięścią w drzwi dokładnie w miejsce, gdzie po drugiej stronie stał Blaise- przesłyszałem, możesz powtórzyć?
-Wybaczam ci.
-Ty? Ty mi wybaczasz? Powi...
-Dokładnie tak- ''różowy'' przewrócił oczami, gdy jego przyjaciel odpowiedział na zadane przez niego retoryczne pytanie, tym samym przerywając mu wypowiedź.
-To ty powinieneś błagać mnie o przebaczenie, a nie...- urwał nagle wprawiając czarnoskórego w zakłopotanie.
-Draco?- zapytał niepewnie- Draco!- zaniepokoiła go odpowiadająca mu cisza. Minuta, dwie, trzy... cisza- Stary?! No dobra sory, sory! Słyszysz mnie? To weź rzuć czymś, nie wiem krzesłem, lustrem, a nie bo i tak jest już rozbite...- zaczął poważnie się martwić, dlatego odszedł kawałek dalej, żeby z rozpędu wyważyć zamknięte drzwi. Gdy już się przygotowywał do rozbiegu, wtem drzwi powoli się otworzyły, a w nich stanął osłupiały Malfoy z czymś różowym w ręce.
-Yyy.. Draco? Co tam masz?- zapytał ostrożnie podchodząc. Odpowiedzi nie otrzymał, zamiast tego Malfoy rozwinął różowe, ogromne, babcine pantalony. To nie wszystko, bo w drugiej ręce trzymał cieniutką bransoletkę z serduszkiem, na którym wygrawerowana była duża litera ''H''.
-O kur*a!!!- Blaise'a nie było stać na nic innego- Kur*a, ale jesteś  pewien?
-No to są chyba wystarczające dowody!- odpowiedział ''blondyn'', po czym załamany usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach- Jak to się mogło stać? Jasna cholera... No wychodzi na to, że przespałem się z Hagridem!
-Stary pokaż mi tą bransoletkę- Draco podał mu biżuterię, i zaczął się jej przyglądać- Myślisz, że Hagrid nosi bransoletki? Proszę cię, przecież to takie seksistowskie. Faceci i biżuteria?
-Mam ci pokazać twoje zdjęcie sprzed trzech lat?- ''Blondyn'' uniósł znacząco brew, a ciemnoskóry mężczyzna wrócił pamięcią wstecz. Przypomniał sobie swój dawny look metalowca. Kolczyki w uszach, nosie i wardze, łańcuchy, bransolety z ulubionymi nazwami zespołów, glany, skórzane kurtki i farbowane włosy. Szybko potrząsnął głową, jakby chciał rozmyć obraz, który pojawił mu się przed oczami. Do niektórych rzeczy nie powinno się wracać.
-Zaraz, zaraz... Przecież nie tylko Hagrid zaczyna się na ''H''- skwitował z triumfującym uśmieszkiem.
-Tak? W takim razie proszę mi wymienić przynajmniej trzy osoby w Hogwarcie, których imię, bądź nazwisko zaczyna się na literę ''H''- Draco wiedział, że nie ma takiej osoby, ale chciał dać pole do popisu swojemu przyjacielowi.
-Christian Simson.
-Kto przepraszam?- zapytał tak bardzo słodkim i niepodobnym do niego głosem.
-No ten Puchon... jest na szóstym roku.
-Dla twojej świadomości imię Christian zaczyna się na ''Ch'', a nie na ''H' analfabeto!'- wstał gwałtownie z łóżka i rzucił poduszką w przyjaciela.
-Nie musisz na mnie krzyczeć.
-Muszę bo jesteś idiotą!- położył się na łóżku i wpatrując w sufit, użalał się nad swoim losem- Na Merlina, za jakie grzechy? No dobra może i byłem niegrzeczny, ależby aż tak? Nawet mojemu największemu wrogowi nie życzyłbym takiej kary, a do tego wszystkiego mam jeszcze różowe włosy. Kur*a!- obrócił się na brzuch i z głową w poduszkach mamrotał jeszcze coś pod nosem.
Blaise usiadł na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Nadal trzymał w dłoni bransoletkę, należącą najprawdopodobniej do Hagrida. Nie chciało mu się w to wierzyć. Draco nie mógłby być aż tak pijany, żeby przespać się z olbrzymem, który jest do tego klucznym szkoły, do której uczęszcza. Poza tym Hagrid nie przeleciałby ucznia, chociaż nie wiadomo co siedzi w takim zwierzu. Przynajmniej miejmy nadzieję, że nie gustuje w Ślizgonach. Zrezygnowany rozejrzał się po pokoju, a jego wzrok zatrzymał się na kawałkach stłuczonego lustra. Zadowolony z siebie, wstał i spomiędzy szkła wydobył mały, srebrny kolczyk.
-Dracze, popatrz co ja tutaj mam... Coś mi się wydaje, że...- urwał w połowie zdania i podniósł z ziemi telefon, którego mało co nie nadepnął. Nowiusieńki, bieluśki iPhone 6 znalazł się w rękach czarnoskórego. Kompletnie zapomniał o kolczyku, który jeszcze przed momentem trzymał w dłoni. Blaise dobrze wiedział, że w pewnym pliku o nazwie ''zdjęcia'' znajdzie odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania. Pozostaje jedno... Czy aby na pewno chce je poznać? Ręce zaczęły mu się trząść, a na skroni pojawiły się kropelki potu, wystarczyła chwila nieuwagi i... *TRZASK*
Telefon wypadł mu z ręki i bezgłośnie upadł na dywan.
-Kur*a!
-Hmm..?
-Nie nic, tylko zniszczyłem dowody...- No właśnie, czego tak właściwie dowody zniszczył?- No ten... mniejsza...- podniósł telefon, modląc się, aby był cały iii....- Cholera! Stłukłem szybkę!
-Co?- Malfoy podniósł się i zerknął na zrezygnowanego kumpla- Pokaż mi to- W odpowiedzi Blaise szeroko otworzył oczy, a jego szczęka z łomotem uderzyła o podłogę. - No co? Wczoraj musieliśmy się tym jakoś obsługiwać, nie?- Ostrożnie odebrał iPhona z rąk nadal zszokowanego przyjaciela i zaczął przy nim majstrować.
-Na pewno wiesz co robisz?
-Reparo- Machnął różdżką, a stłuczony ekran był jak nowy. Obracał go na wszystkie strony, próbując go włączyć, ale nadaremno. - Alohomora- Następne kilka ruchów różdżką i pojawił się czarny ekran z białym jabłuszkiem ''Apple''.
-No, no mugol byłby z ciebie znakomity- Blondyn potraktował go śmiercionośnym wzrokiem, na co Blaise podniósł ręce w obronnym geście- Żartowałem!
-Mam nadzieję...Podaj hasło? Co to ma być?
-Musisz podać hasło, żeby odblokować telefon.
-Domyśliłem się- teatralnie przewrócił oczami, po czym wystukiwał kolejno liczby, próbując odgadnąć hasło.
-Mogę spróbować?- już zbliżał palce do telefonu, gdy Draco trzepnął go różdżką.
-Gdzie? Z łapami to pod kościół!
-Jak chcesz... -wzruszył ramionami i usadowił się wygodnie na łóżku. Skoro nie chciał jego pomocy, to się troszkę pomęczy.
                                               
                                                     *Pół godziny później*
-Ja pier*olę! Poddaję się... Próbowałem już wszystkiego, wszystkiego- zrezygnowany rzucił telefon na łóżko i zaczął gorączkowo chodzić po pokoju.
-Mogę?
-Znalazł się haker! Proszę bardzo, a jak ci się uda to osobiście przyznam ci Order Merlina!
Blaise wziął telefon i wystukał cztery cyfry.
-Gotowe!
-Jak? Kur*a, jak?- Wyrwał mu iPhona z ręki i zaczął mu się intensywnie przyglądać. - Męczyłem się z tym przez 30 minut, a ty bierzesz telefon i już!?
-To proste... hasło to- 6969, sam je wczoraj ustawiałeś.
-Ty cymbale i nic mi nie powiedziałeś?- Wyciągnął różdżkę i mierzył nią prosto w głowę przyjaciela.
-Chciałem, ale mi nie pozwoliłeś- unikał wzroku blondyna, który na szczęście podszedł do okna.
- Nie, to się nie dzieje naprawdę. Przecież ja tu zaraz zwariuję, jak nic wyląduje w św. Mungu- Oparty o parapet, przeczesał swoją aktualnie różową, długą grzywkę. Zażenowany odwrócił się w stronę majsterkującego przy telefonie Blaisa, spojrzał na niego z politowaniem, po czym z powrotem się obrócił. ''Przecież to nie jego wina'' przeleciało mu przez głowę, on nie jest niczemu winny. Chciał dla niego dobrze, w sumie gdyby nie Zabini pewnie by leżał nieprzytomny do tej pory, nieświadomy sytuacji, - tu spojrzał na swoje różowe włosy- w jakiej się znajduje. Obiecał sobie, że już nigdy nic nie wypije i nie doprowadzi się do takiego stanu, nigdy. Chociaż głupota Blaisa czasem go irytuje, niepotrzebnie tak impulsywnie zareagował. Zaraz, zaraz... Czy on ma wyrzuty sumienia? Zdecydowanie za dużo wczoraj wypił. Z myśli wyrwała go znana mu melodia. Odwrócił się i ujrzał czarnoskórego kumpla z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Było to coś pomiędzy szokiem, zniesmaczeniem, a zażenowaniem. Podszedł bliżej, lecz po chwili musiał usiąść, aby nie osunąć się na podłogę. Już wiedział skąd tyle negatywnych emocji ze strony przyjaciela. Powoli odebrał telefon i zamarł...
  Osłupiały patrzył się na półnagiego samego siebie tańczącego i śpiewającego ''I'm sexy and I know it''. Blondyn, ten w ekranie oczywiście, stał na blacie baru w rozpiętej szarej koszuli z mikrofonem w dłoni i darł się ''Jestem sexowny i wiem o tym''. Po chwili zdjął ją, zaczął kręcić ponad głową niczym lasso i rzucił nią w tłum napalonych dziewczyn. Następnie pokazał na kogoś palcem, mówił coś, ale przez hałas i krzyki nie było nic słychać. Wskazana dziewczyna próbowała przepchać się przez tłum, niestety fanki Dracona nie dopuściły jej nawet o krok dalej. Wystarczyło aby Ślizgon pstryknął palcami, a dziewczyna znalazła się obok niego, przyniesiona przez Zabiniego. W chwili, w której brunetka odwróciła się twarzą do kamery Draco był na granicy zawału serca. Sexowna, jak nigdy Hermiona Granger w ponętnych ciuszkach łasiła się do niego niczym kotka. ''Różowy blondyn'' próbując wyłączyć nakręcony wczorajszej nocy filmik przesunął palcem w bok, a na miejsce filmu pojawiły się zdjęcia. Na jednym z nich on, Zabini, Granger i Weasley trzymają kieliszki, które na następnym zdjęciu przechylają i piją jednym łykiem. Kolejne zdjęcia przedstawiały całującą się Pansy i Potter'a, Weasley'a i Blaisa walczącego na rękę, Theodora siedzącego pomiędzy Padmą i Parvati, które całowały go w policzka. On i właścicielka bujnych loków bawiący się na parkiecie, Hermiona siedząca mu na kolanach i szepcząca coś do ucha. Wszędzie był on i Granger, czy tej nocy stało się coś o czym powinien wiedzieć? Zaraz, zaraz GRANGER!!!
-Hermiona!- krzyknął niespodziewanie.
-Co z nią nie tak?- Blaise podrapał się po głowie i wzruszył beznamiętnie ramionami.
-To litera jej imienia jest wygrawerowana na tej bransoletce- odnalazł bransoletkę, która poniewierała się gdzieś na łóżku i podniósł ją do góry w geście zwycięstwa, triumfu- Ooo Granger, jak ja cię kocham! Całę szczęście, że nie jesteś Hagridem.
-Czy ty wiesz co robisz? Stary by cię wydziedziczył gdyby usłyszał, co ty mówisz. Granger to szlama, czarownica brudnej krwi, zapomniałeś? Alkohol aż tak ci uderzył do tego tlenionego łba?
-Komu tu alkohol strzelił do głowy. Z tego co widziałem ty zabawiałeś się z Weasleyówną ... A dla twojej świadomości ojciec nigdy mnie nie wydziedziczy, jedynego syna? Nigdy w życiu... mam taką nadzieję- powiedział już nieco ciszej, żeby przypadkiem Blaise tego nie usłyszał.
-W takim razie czyje to majteczki?- podniósł różowe gatki naciągnął ich gumę i strzelił gdzieś w głąb pokoju.
-Tym będziemy przejmować się później. Teraz musimy znaleźć nasze Gryfoneczki- oznajmił zbierając się, a przy okazji schował bransoletkę do kieszeni.
-Tak jest Sherlocku.
-Oj Zabini...- westchnął Draco
-Chyba Watsonie.
-No niech ci już będzie... Watsonie- Blondyn z lekkim oporem wypowiedział nazwisko przyjaciela sławnego detektywa, ale kątem oka zauważył, że Blaise'owi od razu poprawił się humor.
-A swoją drogą wiesz, że Sherlock i John prawdopodobnie byli parą?
-Naczytałeś się za dużo fanfiction, miniaturki, opowiadania i inne pierdoły, jak to w ogóle można czytać?
-Jak tam sobie uważasz, ja i tak wiem swoje- powiedział, po czym z głośnym hukiem zatrzasnął drzwi.

 Poszukiwane owe Gryfonki wylegiwały się pod jednym z drzew na błoniach. Pogoda była idealna, lazurowe niebo, promyki słońca przedzierające się przez białe obłoczki, płynące po niebie. Chociaż była sobota, z czym wiązało się wyjście do Hogsmeade to spora ilość uczniów została na terenie Hogwartu. Część miała trening Quidditcha, druga część odpoczywała i korzystała z czasu wolnego, a pozostali trzeźwieli po wczorajszej imprezie,
-Hermiona... jak ty możesz to czytać? To jest tak nudne i beznadziejne...- Ruda po raz kolejny krytykowała ulubioną książkę panny Granger ''Historię Hogwartu'', którą czytała, tak bynajmniej wydawało się Ginny.
-Hm...? Mówiłaś coś?- otrząsnęła się i oderwała wzrok od linijek książki.
-Ja tu się produkuję, a ty co?- odpakowała kolejną czekoladową żabę, która w następnej chwili znalazła się w jej ustach i zaczęła z pełną buzią.- Słuchłaj Hełmiona złobiłabyś coś innego, a ty tylko siełdzisz i czytasz te książki- Brunetka spojrzała na przyjaciółkę, przełykającą czekoladę i dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo Ginny podobna jest do swojego brata.- Jest tyle ciekawych zajęć, no chociażby Quidditch, gra w szachy, kolekcjonowanie kart czarodziejów, a ty albo się uczysz, albo czytasz książki i tak na zmianę. Zrób coś nowego, oderwij się od tej szarej rzeczywistości, zaszalej.
Hermiona, która jednym uchem słuchała, a drugim wypuszczała rady koleżanki, oprzytomniała na ostatnie, wypowiedziane przez nią słowo.
-Ginny! Jeszcze ci mało? Wiesz, że jak się dowiedzą, że to my to będziemy miały przerąbane? Ja już się wczoraj wyszalałam i dziękuję bardzo- skwitowała, po czym z powrotem wróciła do lektury, której i tak nie czytała. Nie miała teraz do tego głowy. Jak pomyślała o tym co robiła zeszłej nocy, to ciarki przeszywały jej ciało. Pomimo sporej ilości wypitego alkoholu wszystko dokładnie pamiętała. A to przez zażycie eliksiru na kaca, który jak się teraz zastanowić nie był takim dobrym pomysłem. Są rzeczy, o których wolałaby zapomnieć. Nie zdążyła jeszcze tego przetrawić, w przeciwieństwie do Ginny, jedzącej czwartą żabę z rzędu. Fajnie jest się czasem zabawić, poudawać kogoś innego, ale nie jak się jest najbardziej poukładaną, grzeczną i kulturalną dziewczyną w Hogwarcie, za którą wszyscy cię mają. Ta impreza to jedno wielkie nieporozumienie. Nie wiedzieć co ona sobie wczoraj wyobrażała. Chyba lepiej żyć w czyimś cieniu niż...
-Hermi!
Zaczyna się. Dlaczego ona zawsze musi mieć tyle do powiedzenia?- pomyślała.
-Hermiona!
-Jeżeli znowu będziesz chciała mi prawić kazanie, to zapomnij o tym. Jestem zajęta, nie widać?- spłoszyła ją nawet nie odrywając oczu od książki, co było wielkim błędem.
-Czy tego chcesz, czy nie będzie kazanie, ale tym razem nie wygłaszane przeze mnie, tylko przez NICH!- chwyciła jej głowę i obróciła w stronę zamku, gdzie Draco Malfoy i Blaise Zabini szli w ich stronę. Dracon poprawił kaptur na głowie, po czym schował ręce do kieszeni bluzy, z kolei Blaise chwycił kołnierzyk swojej różowej koszuli i postawił go. Brakowało tylko efektu ''slow motion'', aby wyglądali jak gangsterzy z dobrego filmu akcji.  Hermiona zastygła w bezruchu, wręcz przeciwnie do Ginny, która nie wiedziała co ze sobą zrobić. Oprzytomniała dopiero, kiedy Ślizgoni byli zaledwie kilka kroków przed nimi. Ruda przysunęła się do niej i szepnęła.
-Oni wiedzą.
-Yhy...- Co teraz? Na ucieczkę jest już za późno. Mają udawać, że nic się nie stało? Mają skłamać, żeby wyjść na jeszcze większe kretynki? Nie! Są z Gryffindoru, nie trafiły tam przypadkowo i trzeba było to teraz udowodnić.

-Granger!-Wystarczyło mu jedno spojrzenie i już wiedział, że to ONA.
-Malfoy- Hermiona zgrabnie podniosła się z ziemi i stanęła tak blisko Ślizgona, że stykali się nosami.
-Waesley- Blaise pomógł wstać Gryfonce, podając jej dłoń.
-Zabini- Ruda przyjęła pomoc czarnoskórego uroczo się uśmiechając.
Stali tak i mierzyli się wzrokiem, gdy nie chichocząca Ginny  Merlin wie ile by to trwało.
-Co cię tak śmieszy?- Pierwsza cofnęła się Hermiona, co Draco uznał za wygraną i uśmiechnął się z satysfakcją.
-Jeszcze wczoraj się całowaliście, a dzisiaj skaczecie sobie do gardeł- Ginny zrobiła minę niewiniątka, gdy brunetka posłała jej zabójcze spojrzenie- No co?
-Policzymy się w dormitorium- wskazała na nią palcem, a jej usta przybrały kształt wąskiej linii, zupełnie jak u opiekunki jej domu.
-No właśnie my w sprawie wczoraj...- zaczął Blaise- Czy może nas, któraś oświecić i powiedzieć co się wczoraj wydarzyło?
-Widzę Zabini, że kulejesz z zaklęć skoro nawet prostego zaklęcia ''Lumos'' nie umiesz rzucić- docięła mu Ruda, słodko muskając ustami, mając na myśli ''oświecenie'', o którym przed sekundą mówił.
-Weasley, ty mi już lepiej nie podskakuj, jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolny- sugestywnie poruszył brwiami i posłał jej zalotny uśmieszek.
Gryfonki spojrzały na siebie, po czym Hermiona skinęła lekko głową, dając Ginny znak, że ma mówić prawdę.
-No więc zaczęło się od tego, że...

                                                               *Dzień wcześniej*
-Auć... ej, ej nie biegamy!- Hermiona krzyknęła za trzecioklasistami, którzy trącili ją, wyrzucając jej stos książek i pergaminów z rąk. - Cholera, następnym razem odejmę im punkty!
-Mówisz tak za każdym razem, pani prefekt- upomniała ją Ginny, podnosząc leżącą kilka centymetrów dalej książkę- I co robisz? Nic... A tak przy okazji.Może zerwałabyś się dzisiaj z lekcji, co? Skoczyłybyśmy na jakąś kawę- zachęcała ruda.
-Gin, nie ma mowy. Mam dzisiaj eliksiry i wolałabym się nie narażać, wiesz jaki jest Snape.
-Na twoim miejscu Granger też bym nie narażał takiego tyłeczka. Chociaż z taką twarzą nikt cię nie napadnie, a już na pewno nie zgwałci- Draco Malfoy zagwizdał na widok nachylającej się wypiętej Hermiony.
Zrobiło jej się gorąco, następna konfrontacja z tym tlenionym palantem. Postanowiła, że nie da się sprowokować, nie tym razem. Teraz to ona będzie miała satysfakcję z wygranej potyczki z Malfoyem.
-Jak zawsze chamski i bezczelny, Malfoy!- zwinnie się podniosła i odebrała podręczniki od przyjaciółki. Odwróciła się przodem do znienawidzonego Ślizgona i poprawiła nieujarzmione włosy.
-Ścięłabyś te kudły Granger bo wyglądasz jak pół dupy zza krzaka- Uczniowie, którzy byli w pobliżu parsknęli śmiechem i z uwagą zaczęli przyglądać się tej jakże ciekawej wymianie zdań.
-Mówiłeś coś, czy to gówno paruje?
-Mistrzyni ciętej riposty się znalazła i tak mi nie dorównasz.
-Nie zamierzam zniżać się do twojego poziomu.
-Daleko ci do niego, skarbie- wycedził przesiąkniętym słodkością głosem i odszedł w towarzystwie swojego odwiecznego kompana Blaise'a Zabiniego.
W Hermionie aż się gotowało. Znowu wygrał, postawił ostatnie słowo, znowu. Długo się nie zastanawiając,wcisnęła książki w ręce Ginny, stanęła na środku korytarza i podparła się pod boki.
-Sprawia ci to przyjemność Malfoy?- powoli się obrócił i zmierzał w jej stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego oczy przeszyły ją na wskroś. Bała się jakie będą konsekwencje, tego co zamierzała zrobić. Przełknęła głośno ślinę i nabrała powietrza. W końcu żyje się tylko raz.
-Lubisz się ze mnie wyśmiewać, dogryzać mi, kpić ze mnie? To powiem ci coś. Zajrzyj sobie w majtki, tam się dopiero uśmiejesz- powiedziała, zrobiła to. Wszyscy w około zaczęli kurczowo wciągać powietrze, a sam odbiorca kierowanych wyżej słów zacisnął pięści i z kamienną twarzą zaczął powoli się do niej zbliżać. Chciał jej dać czas na ucieczkę? Tego nie wiedziała. Dopiero w tej chwili uświadomiła sobie jaki błąd właśnie popełniła. Żałowała tego jak jeszcze nigdy w życiu. Po jego spojrzeniu uznała, że na zadośćuczynienie jest już a późno. Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, czterdzieści, może trzydzieści. Na szczęście dane jej było jeszcze trochę pożyć, a jej wybawcą był Ernie Macmillan?
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam dla ciebie propozycję Draco- biedy Puchon nie wiedząc w co się pakuje, poklepał rozdrażnionego Ślizgona po ramieniu. Ku zdziwieniu wszystkich blondyn obrócił się i przyjacielskim gestem uścisnął mu dłoń. No tak... Mogła się domyślić, przecież Ernie pochodzi z rodu czarodziejów, którzy zachowują czystość krwi od ponad dziewięciu pokoleń. To było do przewidzenia, ale co on chciał od tej fretki?
-Robimy dzisiaj wieczorem imprezę w Pokoju Życzeń i pomyśleliśmy, że nie może cię na niej zabraknąć- I wszystko jasne. Draco dumnie wypiął pierś do przodu i poczęstował Gryfonkę tryumfującym uśmieszkiem.
-Jasne, razem z Blaisem będziemy o ósmej- zwrócił się do Puchona, na co Hermiona prychnęła i z niedowierzaniem pokręciła głową.
-Super...- Już miał odchodzić, ale najwidoczniej się rozmyślił- Hermiono, a może ty i twoja koleżanka też macie ochotę przyjść? Będzie też parę osób z Gryffindoru- Ernie zwrócił się zarówno do panny Granger, jak i panny Weasley, która jak dotąd się nie odzywała.
-Hmm... wiesz Ernie...- Brunetka próbowała się wykręcić, ale marnie jej to szło.
-Granger na imprezie? To gdzie ona będzie? W bibliotece? Proszę cię Ernie, ona nawet tańczyć nie umie. Poza tym chcesz żeby ten strach na wróble- tu wskazał wyżej wymienioną Gryfonkę- odstraszył ci gości?- Spojrzał na nią jakby była co najwyżej pokryta trądem.
-Przestań Draco, na pewno tak nie jest. To jak będzie Hermiono, przyjdziecie?
-Z wielką przyjemnością. Będziemy o ósmej- Uśmiechnęła się szeroko do kolegi z domu borsuka, po czym zmarszczyła brwi i trąciła wskazującym palcem w tors Ślizgona- Zobaczymy, kto tu się nie potrafi bawić- zarzuciła bujnymi lokami, obróciła się na pięcie i pomaszerowała w przeciwną stronę.
-Już się nie mogę doczekać!
-Świetnie!
-Świetnie!
-Świetnie!- wykrzyczała już z drugiego końca korytarza.

-Na Merlina! Jak ja go nienawidzę!!!- Nawet nie zauważyła, że przez całą drogę do biblioteki Ginny deptała jej po piętach, nadal trzymając jej książki. Hermiona była zbyt zajęta obrażaniem znienawidzonego Ślizgona.
-Żartujesz sobie? Przez dobre trzy lata próbuję wyciągnąć cię na imprezę, ale ty masz wystarczająco dużo wymówek, żeby za każdym razem odesłać mnie z kwitkiem. A tu proszę! Wystarczy jedno słowo Malfoy'a i lecisz na imprezę z wywieszonym jęzorem!
-Coś ci nie pasuje?- Hermiona zatrzymała się, a idąca za nią Ginny o mało w nią nie weszła- Myślałam, że chcesz tam iść, ale jak nie to możesz zostać.
-Wiesz zastanawia mnie tylko jedno, dlaczego zmieniłaś zdanie?- Ruda wepchnęła jej dość spory stos książek i rozprostowała zdrętwiałe ręce.
-Ginny, zrozum. Jakby ciebie tak ktoś obrażał za każdym razem kiedy cię zobaczy też miałabyś tego po dziurki w nosie. A wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze? Że ja mu nic nie robię. Ja po prostu jestem, żyję, oddycham. Mam już dosyć bycia czyimś popychadłem, małą szarą myszką żyjącą w cieniu wszystkich otaczających mnie ludzi. Też mam prawo się czasem zabawić. Dla odmiany zobaczyć jak to jest być tą fajną, tą ładną, tą którą wszyscy lubią, a nie nudną kujonicą za którą uważa mnie większość szkoły.
-Dobrze wiesz, że ja tak nie myślę- Ruda posłała przyjaciółce pocieszający uśmiech i z powrotem wzięła od niej połowę książek. Musiało jej się zrobić żal Hermiony. W końcu to wszystko o czym mówiła to prawda.
-Wiem i ci za to dziękuję, ale jedna osoba nie zmieni statystyk całej szkoły.
-W takim razie trzeba nad tym popracować. Pokażemy dzisiaj Malfoy'owi prawdziwą Hermionę Granger.

   Impreza trwała już od dobrych trzydziestu minut. Pokój Życzeń to był naprawdę świetny pomysł. Wielki barek, kręgielnia, bilard, jacuzzi, czekoladowa fontanna, plazmowy telewizor do kompletu z playstation, mnóstwo skórzanych kanap, szwedzki stół. Nie mogło również zabraknąć parkietu, nad którym obracała się dyskotekowa kula oraz stanowiska DJ'a- Zachariasza Smith'a. Pokój ''Przychodź-Wychodź'' działał dokładnie tak jak powinien, był wyposażony w to, co jest akurat potrzebne. Kolorowe światła oświetlały twarze zachwyconych imprezą uczniów, których było już całkiem sporo. Informacja o przyjęciu musiała się roznieść po całej szkole, bo Ernie nie przypominał sobie, aby zapraszał na nie Lunę Lovegood, czy Nevlle'a Longbottom'a. ''No cóż jak już przyszli niech zostaną'' pomyślał Ernie i poszedł przywitać następnych gości, bardziej honorowych. Wybraniec oraz jego nieodłączny kompan Ronald Weasley również postanowili udać się na imprezę do zaprzyjaźnionego z nimi Puchona, czym wywołali podekscytowanie i podniecenie pozostałych gości. Niezbyt spodobało się Ślizgonom siedzącym przy barze.
-Bliznowaty rozdaje autografy, idziemy?- zachichotał Blaise polewając sobie i zirytowanemu zaistniałą sytuacją Malfoy'owi.
-Pokój w plakatach i zdjęciach Pottera ci nie wystarczy?- zawtórował Ślizgon.
-Twój ze zdjęciami Łasica nie dorównuje mojemu- wyśmiewali się z Harrego i Rona, co znacznie poprawiło im humor.
   Impreza coraz bardziej się rozkręcała. Na parkiecie szalało już kilka par, duża ilość osób grała w kręgle lub świetnie się bawiła grając w ''Just Dane'', ale największą popularnością cieszył się barek, który oblegała największa ilość uczniów. Blaise poszedł po coś do jedzenia dla siebie i Dracona, gdy wrócił blondyn chłonął już drugą butelkę whisky. Oczywiście jak wszyscy z domu węża zażywając przed imprezą eliksir na kaca. Może nie działał tak jak po zażyciu alkoholu, ale pozwalał za to więcej wypić i utrzymać się na nogach. Chociaż przy tylu ilościach wypitego przez nich alkoholu nawet eliksir nie był w stanie pomóc.
    Nagle drzwi od Pokoju Życzeń otworzyły się i całą salę zalała fala okrzyków i zachwytu.
-Potter znowu rozdaje autografy? A może tym razem robi sobie pamiątkowe zdjęcia?- zapytał znudzony blondyn, nawet nie patrząc w stronę wejścia.
-Pu.. Pu..Pudło- jąkając się odpowiedział skołowany Zabini.
-Co tym razem?
-Sam zobacz-wydukał oniemiały zbliżającą się w ich kierunku Gryfonką i czym prędzej się ewakuował, myśląc o następnej awanturze.
Hermiona Granger odważnym krokiem szła w stronę Ślizgonów. Stanęła tuż za Księciem Slytherinu nachyliła się nad jego uchem i szepnęła zmysłowym głosem, zabierając przy tym jego trunek.
-To co Malfoy, postawisz mi drinka?
Draco odwrócił się i napotkał jej czekoladowe oczy, jednocześnie w nich tonąc. Była taka piękna. Zjechał ją od dołu w górę. Zgrabne, długie, opalone nogi. Różowe, wysokie szpilki. Biała, rozkloszowana sukienka z dekoltem w kształcie serca i ramiączkami układającymi się w literę X, pośrodku których znajdowała się kokarda. A to wszystko dopełniał delikatny makijaż i upięte w  luźnego koczka włosy. I te różowe, pełne usta. ''Ciekawe jak smakują?'' pomyślał, zapominając o bożym świecie. Hermiona wyglądała bajecznie, zdecydowanie nie mogła się równać z resztą dziewcząt na sali.
-To jak będzie z tym drinkiem?- zadowolona, że swym wyglądem wpędziła blondyna w zakłopotanie, oddała mu pustą szklankę.
-Zobaczymy co da się zrobić, Granger- powiedział lekko zachrypniętym głosem. ''Merlinie co ona ze mną wyprawia'' pomyślał i odsunął krzesło obok, po czym zamówił najmocniejszego drinka, jakim dysponował barman. Hermiona czekając, rzuciła spojrzenie na bawiących się ludzi, a wśród nich dostrzegła Ginny.
-Co teraz?- zapytała bezgłośnie zakłopotana brunetka.
-Wyluzuj, przecież nie jesteś dzisiaj Granger- Gryfonka zrozumiała z ruchów jej ust. Ruda puściła jej oczko i wróciła do rozmowy z jakimś Ślizgonem. Ona natomiast przybrała poprzedni wyraz twarzy w momencie, w którym Ślizgon podał jej zamówiony przez niego alkohol.
-A więc jaką nazwę nosi ten drink?- zapytała lekko przygryzając słomkę.
-Rozpalony Smok.
-Czemu zawdzięcza swoją nazwę?- upiła łyk napoju, a w kącikach oczu poczuła napływające łzy, jednak przełknęła je razem z żarem w gardle. Już wiedziała skąd ta nazwa.
-Ja go wymyśliłem.
-I wszystko jasne.
-Hermiono, może zobaczymy, czy rzeczywiście teoria Dracona jest prawdziwa i nie umiesz tańczyć, bo coś mi się w to nie chce wierzyć- nagle pomiędzy nimi zjawił się organizator całej imprezy. Draco zwęził brwi i spojrzał na Puchona, jak na rywala. To był z jego strony duży błąd, nikt nie odbija laski i to jeszcze takiej Draconowi Malfoy'owi.
-Pozwól, że ja to sprawdzę- Ślizgon chwycił dłoń zaskoczonej brunetki i poprowadził ją w stronę parkietu, zostawiając skołowanego Erniego samemu sobie.
  Parkiet był pełen ludzi. Wszyscy świetnie się bawili do piosenek, serwowanych przez DJ'a Smitha, który zapodał właśnie w miarę wolny kawałek. Draco obrócił parę razy Hermionę, która na szczęście była na to przygotowana i wziął ją w objęcia. Przyciągnął ją do siebie na tyle blisko, że stykali się nosami, a jego ręka na jej tali coraz bardziej się zaciskała. Hermiona była zbyt skrępowana, żeby stanowiło to dla niej problem. I tak patrząc sobie w oczy bujali się w rytm piosenki.
-Co takiego się wydarzyło, że jednak zdecydowałaś się przyjść?- szepnął jej do ucha, co wywołało ciarki na jej ciele.
-Co takiego się wydarzyło, że we mnie zwątpiłeś?-odpowiedziała mu pytaniem na pytanie, na co kąciki ust blondyna podjechały do góry.
-Ahh.. Granger. Zwątpić w ciebie? To chyba nierealne, ty podejmiesz się każdego zadania. Nie odpuścisz, póki nie dojdziesz do wyznaczonego przez siebie celu-  miał rację, miał tą cholerną rację. Ale ona jest tu z całkiem innego powodu- A więc dlaczego tu przyszłaś?
-Chciałam coś komuś udowodnić- spojrzała prosto w jego szare tęczówki, które nie mogły wytrzymać tego napięcia. Odwrócił wzrok i jakby jego uścisk zelżał, ale tylko na moment.
-Chyba wiem o kogo chodzi...- Hermiona pokręciła przecząco głową i przymknęła oczy.
-Tą osobą jestem ja sama. Te rzeczy, o których dzisiaj mówiłeś, były tak realne, tak prawdziwe. Nie mogłam tego do siebie dopuścić, nie chciałam. I dlatego udowodnię sobie, że nie jestem taką, za jaką wszyscy mnie uważają, a już na pewno nie ty...
Draco patrzył prosto w jej oczy, a ona doszukała się w nich czegoś, o co nigdy by go nie podejrzewała. Ludzkość, wręcz banalną. Nie patrzył na nią z wrogością, z uprzedzeniem. Patrzył z uczuciem, z czułością i rozczuleniem, jak na prawdziwą kobietę. Hermiona delikatnie się uśmiechnęła, a Draco chciał pogłaskać ją po policzku. Już wyciągał rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Może to z powodu finału piosenki, a może z powodu znanego tylko Ślizgonowi. Właśnie w tym momencie coś w nich pękło. Coś co miało swoje skutki w niedalekiej przyszłości.
   Draco z Hermioną szaleli na parkiecie od kilku godzin. Oczywiście w tym czasie pokłócili się przynajmniej pięć razy, żadne ich spotkanie bez tego by się nie obeszło. Ale jak przyszło co do czego Malfoy'owi ani się nie śniło oddawać nikomu swojej partnerki. A musicie wiedzieć, że było bardzo dużo chętnych do zatańczenia z Hermioną, która również nie miała ochoty się nigdzie wybierać. To pewnie dziwnie brzmi, ale w jego ramionach czuła się najlepiej, chociaż dużej skali porównawczej nie miała. Na parkiecie było coraz mniej miejsca, a to wszystko było spowodowane dużą ilością wypitego alkoholu, który dodawał pewności siebie, jak i również odwagi. W takich właśnie okolicznościach na parkiecie znalazł się sławny Harry Potter oraz znana z porywczego temperamentu Pansy Parkinson, a oprócz nich Ronald Weasley razem z młodszą panną Greengrass- Astorią. Nie ominęło to również Blaise'a Zabiniego i Ginny Weasley, którzy wpadli na Hermionę i Draco podczas tańca.
-Hermi, dobrze, że jesteś. Muszę ci kogoś przedstawić. Hermiona to Blaise, Blaise- Hermiona- ruda objęła czarnoskórego, który przyjaźnie uśmiechnął się do Hermiony.
-Tak... My się już znamy.
-Serio? Skąd?
-Mamy razem eliksiry, obronę przed czarną magią oraz zielarstwo. Blaise jest z tego samego rocznika co ja i Malfoy, dlatego mamy razem zajęcia- wytłumaczyła nieco zirytowana zachowaniem przyjaciółki panna Granger.
-Dobra może w takim razie napijmy się za stare-nowe znajomości?- zaproponował Zabini.
-Każdy pretekst żeby się napić jest dobry!- blondynowi spodobał się pomysł przyjaciela. Złapał swoją partnerkę w talii, czym wzbudził zaskoczenie wszystkich dookoła i razem udali się w stronę baru. Bardzo ucieszyła go ta bliskość z Gryfonką. Wreszcie miał okazję przyjrzeć się jej wspaniałej talii.
-Cztery setki!- oparł się o barek i kiwnął w stronę barmana, dziewczyny usiadły na wysokich krzesłach, a Blaise szukał czegoś po kieszeniach.
-Ależ proszę bardzo- przed każdym pojawił się kieliszek wypełniony przezroczystym płynem.
-To co, na raz?
-Na raz- już podnosili kieliszki, kiedy Zabini wyciągnął przed nimi iPhona.
-But first let me take a selfie!
   Zaczęło się się od jednej kolejki, a skończyło na dziesiątej. Dziewczyny przerzuciły się później na drinki, ale Ślizgoni nie dali za wygraną. Blaise był już tak wstawiony, że sam nie wiedział co robi, a co robił? Zdjęcia wszystkiego i wszystkim. Nie było na sali osoby, która nie miałaby z nim selfie. Nie ominął nikogo, nawet Harrego, który właśnie śpiewał karaoke i nie najlepiej mu to szło.
-Co ty robisz?- zareagowała ruda, gdy Zabini podniósł się z miejsca, przy okazji przewracając krzesło.
-Ja wam pokaże, jak się śpiewa!- doszedł do Harrego, po czym wyrwał mu mikrofon w trakcie śpiewania ostatniej zwrotki ''Mam tę moc''- Panu już dziękujemy! Śpiewał dla was Złoty Chłopiec, który bla, bla,bla... Harry Potter! Coś cienko, ale i tak nagrodźmy go gromkimi brawami- Ślizgon poczuł się, niczym Robert Janowski prowadzący program ''Jaka to melodia''. Ale publiczność zamiast nagrodzić Harrego brawami, zaczęła buczeć i krytykować jego talent, którego i tak nie miał.
Blasie stanął na środku, machnął do Smith'a i zaczął zachrypniętym głosem:
-Wracam do domu po ciężkiej nocy, byłem u rudej... Kocham jej oczy- słysząc jego nieziemski głos wszyscy zebrali się wokół niego i patrzeli na show czarnoskórego- Jeszcze teraz tego nie wiem, czy byłem z nią w piekle, a może w niebie?! Ruda tańczy jak szalona, piszczy, krzyczy to jest ona!- Blaise wskazał na Ginny, która zrobiła się czerwona jak burak, a w następnej chwili znalazła się tuż obok Ślizgona, wypchnięta przez Hermionę- Rudą lalę pokochałem. Z rudą noce są wspaniałe!- Ślizgon wziął Weasley'ównę w obroty, a publiczność szalała.
Nikt się nie spodziewał, że Blaise Zabini ma taki głos, zresztą nie tylko on, bo następny w kolejce do śpiewania był pan Longbottom. Neville wypił szybko jeszcze jeden kieliszek i razem z Luną wszedł na parkiet, dedykując jej piosenkę Boys ''Jesteś szalona''. Teraz impreza przerodziła się w prawdziwe wiejskie wesele, co nikomu nie przeszkadzało. Ważne było, że wszyscy dobrze się bawili, a tak było na pewno. Kolejnym zawodnikiem okazała się Cho Chang, która zaśpiewała PSY ''Gangnam Style'' i trzeba przyznać całkiem dobrze jej to szło; a przy tym każdy śpiewał i tańczył. Potem śpiewało jeszcze kilka osób i przyszła kolej na Dracona, który do trzeźwych nie należał. Ale tą historię już znacie. Po występie blondyna, który dostał najwięcej wiwatów, okrzyków i braw, Draco i Hermiona udali się na kanapę, gdzie byli już Blaise i Ginny. Para tak się rozsiadła, że zostało tylko jedno wolne miejsce, dlatego blondyn pociągnął Gryfonkę, że ta wylądowała na jego kolanach. Ślizgon wiedząc, że dziewczyna jest skrępowana, nie robił żadnych gwałtownych ruchów. A miał straszną ochotę spróbować tych słodkich, różowych ust. Zestresowana Hermiona zastygła w ruchu gdy blondyn przysunął się do niej. Od pocałunku dzieliły ich zaledwie centymetry, gdy Dafne Greengrass złapała Gryfonkę za ramię i poszarpała nią.
-Ty szmato! Jak śmiesz go całować?
Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko spuściła głowę. Była zbyt zakłopotana. Albo jej się zdawało, albo muzyka przestała grać, a wszystkie pary oczy były skierowane właśnie na nią. Znowu poczuła się jak mała szara myszka. Zażenowana i zawstydzona. Ślizgonka patrzyła na nią z góry z wstrętem i nonszalancją. Gardziła nią i wcale się z tym nie kryła.
-Mówię do ciebie, szlamo!- dźgnęła ją w obojczyk swoim długim czarnym pazurem- Co, nasza gwiazdeczka już nie jest taka błyskotliwa?
-Dafne, daj spokój- Malfoy próbował wkroczyć pomiędzy dziewczyny, ale Ślizgonka powstrzymała go ruchem dłoni.
-Draco, nie wtrącaj się. Twojej nowej dziewczynie nic się nie stanie, najwyżej poturbujemy jej trochę tą śliczną buźkę- obeszła Hermionę dookoła i pociągnęła za lok, który najwidoczniej wydostał się z jej spiętych włosów podczas tańca- Patrz na mnie jak do ciebie mówię głupia szlamo!- chwyciła jej podbródek i brutalnie skierowała go w górę. Pogarda w jej oczach odebrała dziewczynie resztki pewności siebie. Wtedy Hermiona zauważyła przerażoną Ginny, zaniepokojonego Harry'ego i niezwykle spokojnego Dracona. No tak, przypomniała sobie co o niej dzisiaj mówił. Odważna, pewna siebie, zacięta i rezolutna Granger, którą tak w zasadzie była. Tylko teraz musi to wszytskim pokazać.
-Masz jakiś problem Greengrass? To może będziesz tak uprzejma i podzielisz się tym z nami wszystkimi?
-Jedynym moim problemem jesteś TY!
-To może chcesz załatwić ten problem, co Greengrass?
-Taka wyszczekana jesteś Granger, tak? Mogę się założyć, że...- nie zdążyła dokończyć, bo przerwała jej rozdrażniona Gryfonka.
-Aż tak bardzo chcesz przegrać, Dafne?- po sali rozniosło się echo podnieconych i podekscytowanych okrzyków.
-Ja nigdy nie przegrywam!
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz- wydęła usta w dzióbek i założyła ręce na piersi. Kątem oka spojrzała na Malfoy'a, który z dezaprobatą pokręcił głową, uśmiechając się przy tym. To dodało jej jeszcze więcej odwagi.
-Jesteś tego taka pewna...brudna szlamo? W takim razie zobaczymy...
-HALO LUDZIE!- krzyknął ktoś z tłumu, a uczniowie spróbowali skupić swoją uwagę na ogłoszeniu- PRZENOSIMY SIĘ NAD WLEZIO...JEZIO..
-Człowieku wysłów się wreszcie!-ponaglili pijanego Michaela Cornera.
-JEZIORO!
-A więc na co czekamy? -stwierdził Blaise podnosząc się z kanapy.
-Jeszcze z tobą nie skończyłam!- fuknęła Ślizgonka i odeszła zalotnie kręcąc biodrami.

   Takim oto sposobem cała impreza przeniosła się nad jezioro. Butelki z czystą leżały pod drzewem. Muzyka grała przez bezprzewodowe głośniki, które DJ przelewitował na klif. A księżyc oświetlał spocone od tańca ciała uczniów.
-A teraz niespodzianka!- powiedział Ernie przez mikrofon, który siłą wyrwał Smith'owi- Gramy w imprezową wieżę. Do gry potrzebne są cztery osoby- typujecie po jednej ze swojego domu. Zasady są bardzo proste. Na pewno graliście w Jenge? Wiecie wyjmujecie klocki i kładziecie na górę. Tutaj mamy tak samo, tyle, że na klockach są zadania. Wygrany otrzymuje...eee...pełną butelkę ''Jack'a Danielsa''. To kto gra?
Wśród uczniów wybuchło ogromne podniecenie, wszyscy typowali swoich faworytów do rozgrywki.
-Ludzie...Dajmy się dzisiaj do końca wykazać Hermionie.-zaczął Wybraniec- Dajesz mała!
-Nie, nie, ja nie mam takiej głowy do picia...-zdenerwowana Gryfonka próbowała się wykręcić, ale tłum Gryfonów wykrzykujących jej imię wypchnął ją na środek zaraz obok Erniego, wieży i przygotowanych butelek wódki.
W sumie co mi szkodzi- pomyślała, dodając sobie otuchy
-Mamy pierwszego zawodnika- wykrzyknął- A raczej bardzo seksowną zawodniczkę!
Nie czekając na decyzję Ślizgonów, Dafne Greengrass stanęła obok Hermiony i uniosła z wyższością głowę
-Ciekawe czy nadal będziesz się tak wywyższać kiedy z tobą wygram.- Potok słów wypłynął z ust Hermiony zanim zdążyła je przemyśleć, jednak i tak tego nie  żałowała
Z grupy Ravenclavu wystąpił Michael Corner, który zrobił to nieświadomie pod wpływem alkoholu, a z Huffelpuf'u Justin Finch-Fletchley.
-Dobra, a teraz jeszcze pamiątkowe selfie zanim upijecie się tak, że przestaniecie kontaktować!- zapowiedział prowadzący podchodząc do zdeterminowanych uczestników gry z iPhonem, który miał uwiecznić ich starcie.
Gracze usiedli naokoło wieży, a obserwatorzy ustawili się tak by wszystko widzieć, tworząc krąg.
Zaczęła Hermiona. Co prawda nie wiedziała co ją może czekać jednak postanowiła zaryzykować.
Wyjęła jeden z luźnej leżących klocków i odczytała zadanie.
-''Wypij dwa z graczem po prawej stronie''. To co Greengrass jedziemy?
-Mnie dwa razy nie musisz powtarzać.
Dziewczyny złapały za kieliszki i w mgnieniu oka opróżniły je. Hermiona poczuła delikatną fale mdłości jednak przełknęła ślinę i zaczerpnęła powietrza, przecież nie może zwymiotować tu na oczach wszystkich, nie w trakcie gry, którą miała zamiar wygrać.
Teraz to Daphne złapała za klocek, zrobiła to trochę zbyt mocno bo cała wieża zadrżała.
-''Wszyscy piją jednego oprócz Ciebie''...O jaka szkoda, na pewno upijecie się szybciej ode mnie.
 Brunetka znów nie mając wyjścia wypiła wódkę. Czuła jak mocna ciecz przepływa przez jej przełyk prosto do żołądka.
Nie spodziewała się, że po połowie gry będzie trzeba otwierać nową butelkę,
Jako pierwszy odpadł Justin, biedaczek stracił równowagę i zwymiotował wszystko. Na szczęście Lavender odprowadziła go do dormitorium. Sam zapewne nie doszedłby nawet do bramy szkoły, nie mówiąc o pokonaniu ruchomych schodów.
-Ehmm...dobra...Moja kolej- zrezygnowany Michael sięgnął po klocka- ''Tracisz kolejkę''.-Ulga wymalowała się na twarzy Krukona, który miał już serdecznie dość gry.
-Dobra, teraz ja- szepnęła Herm dodając sobie otuchy- ''Pijesz kolejkę z graczem po lewej''
-NIE, KU**A NIE! MAM DOŚĆ!...-z trudem wstał, i zataczając się, doszedł do przyjaciół.
Blondynka i brunetka zmierzyły się wzrokiem i kontunuowały grę.
Ślizgonka drżącą dłonią sięgnęła po klocka jednak zrobiła to zbyt mocno i wieża runeła w gruzach, lecz w ostatniej chwili złapała karteczkę z zadaniem.
-Tak wygrałam!!!- wykrzyczała Hermiona, zrywając się zbyt gwałtownie i tracąc równowagę, całe szczęście przyjaciele już do niej szli więc niepostrzerzenie dla innych podparła się na Harrym.
-Nie ciesz się tak Granger! Wygrasz jak wypełnisz zadanie- pomachała jej przed nosem karteczką- ''Wymyśl swojemu przeciwnikowi zadanie, którego nie będzie w stanie wykonać. Jeżeli mu się uda, podwajasz główną stawkę''- przeczytała, a na jej usta wpełzł złowieszczy uśmiech- Zobaczymy czy umiesz latać hyk... wywłoko- czknęła i spojrzała w dół, gdzie lekki wiatr obijał fale o ściany klifu- Skaczesz Granger!
-Słucham?!- automatycznie zapytała, robiąc przy tym wielkie jak kule do kręgli oczy.
-Czyżbyś stchórzyła?
-Nigdy!- dopingowana przez publiczność Hermiona drobnymi kroczkami zbliżała się do końca klifu. Stanęła, zacisnęła dłonie w piąstki i spojrzała w dół. Zdusiła w sobie jęk, a na jej skórze pojawiła się gęsia skórka spowodowana wiatrem targającym jej włosy. ''Nie ma szans, już się nie wycofam. Jest już za późno. W co ja się wpakowałam? A niech to... Głupia gryfońska odwaga''- pomyślała i nagle poczuła mocny uścisk dłoni na swoich biodrach ale nic już nie mogła zrobić bo napastnik natarł na nią z taką siłą, że wciąż w jego objęciach leciała w dół klifu.
Woda była lodowata. Od razu po starciu z nią, dziewczyna chciała nabrać powietrza, jednak już nie zdążyła bo znalazła się pod wodą a ciecz napłynęła do jej płuc. Wypite promile też nie wpłynęły na nią pozytywnie, straciła poczucie równowagi i rozpaczliwie próbowała znaleźć pomoc. Po krótkim czasie który dla niej był wiecznością odnalazła pod wodą dłoń, bezradnie próbując zacisnąć palce na przegubie ''żartownisia'', który ją tu wrzucił. Kiedy już straciła ostatnie nadzieje ''tajemniczy uczeń'' złapał ją w talii i uniósł nad taflę wody.
Gryfonka łapała rozpaczliwie powietrze, kiedy wreszcie jej oddech zaczął się uspokajać otworzyła oczy i ujrzała nikogo innego jak Dracona Malfoya.
Patrzył dokładnie na jej biust i przyklejoną do niego sukienkę, która poza tym zjechała ciut za nisko.
W jednej sekundzie złapał Hermione za tył głowy przybliżając ją przy tym do niego.
Rozgrzane od whisky usta chłopaka wtopiły się w usta brunetki.
Czuł jak dygocze z zimna, a jej usta były lodowate jak woda w jeziorze.
Hermionie w gruncie rzeczy podobał się jej pocałunek, jednak była na tyle zła na chłopaka, że nie mogła z niego czerpać przyjemnośći. Gdyby tylko miała siłę, wyrwałaby się z jego uścisku i spoliczkowała go, jednak teraz była zbyt osłabiona żeby sprzeciwić się czułości.
-Weź moją koszulę.- Zaproponował Ślizgon, gdy byli już na brzegu, na widok nie mogła narzekać jednak teraz siedząc na ogromnym głazie w mokrej sukience nie miała ochoty podziwiać rzeźbę Dracona.
-Dlaczego to zrobiłeś? -spytała, pytanie miało zabrzmieć groźnie, jednak w ostateczności chrypka wszystko zniszczyła.
-Nie mów, że pocałunek Ci się nie spodobał? A zimna woda jeszcze nikomu nie zaszkodziła, poza tym zamiast jednej butelki ''Jack'a Danielsa'' mamy dwie.
-Jesteś beznadziejny, a przy okazji nie żadne ''my'' to ja mam dwie butelki whisky.- Chciała wstać i uciec jak najdalej, jednak zakręciło jej się w głowie. Draco zauważył to i w sekundzie już ją trzymał by nie upadła. Troskliwie objął ją i okrył koszulą i już miał z powrotem próbować ją pocałować jednak ich uwagę odwróciły wydarzenia na klifie.
Lekko podchmielony Blaise wziął rozbieg i z całą swoją siłą natarł na Ginny, wołając przy tym ''YOLO!''
Cała reszta balangowiczów widząc to, w ślad za znajomymi zaczęli wskakiwać do wody.
Niektórzy nawet kręcili Snapy gdy spadali w dół.
-Halllo! Jeśli ktoś znajdzie biustonosz, czerwony rozmiar ''D'', to niech wie, że jest mój i czekam na zwrot!-wykrzyknęła Pomyluna.
Wcięte koleżanki zaczeły jej wturować i rozpinać staniki. Pierwsza w ślady Luny poszła Padma, Parvatii i parę innych ucznnic. Biedny Neviill nie mógł oderwać wzroku od rozneglirzowanej blondynki, w której od dawna się podkochiwał
Blaise nagle zaczął klnąć, i jak poparzony uciekać z wody.
-Kurwa! Smoku mój iPhone! Módl się żeby nie był zalany!
-Ja mam się modlić? To Twój telefon. Bardziej niż ty zalany nie będzie.
-Chodź do pokoju, szybko!- pociągnął przyjaciela w stronę zamku.
-Jeszcze sie zobaczymy piękna!-zawołał na pożegnanie, i pobiegł ratować telefon przyjaciela.
Ginny zauważając moment w którym może przebyć sam na sam z przyjaciółką wybiegła na brzeg.
-Ginny...Czy ty masz malinkę? -zapytała zdziwiona wielką fioltową plamą na szyi czekoladowookej.
Rudowłosa zaczerwnieła się i przytkneła palce do szyi.
-Tak, ale...nie to jest teraz najważniejsze.- Dziewczyna spojrzała w dół na sukienkę. Granatowa sukienka z tiulowym dołem, wydawała się dosyć zmasakrowana- Jest pożyczona od Fleur, nie chciałam jej zniszczyć.
-Spokojnie... Na pewno damy radę to naprawić-uspakajała pozbawioną jakiejkolwiek nadziei przyjaciółkę.

Dziewczyny szybkim krokiem skierowały się w stronę zamku. Po cichu przemknęły po korytarzu unikając wścibskiego wzroku uczennic, które nie udały się na przyjęcie. Nie chcąc budzić reszty Gryfonów, zabrały z dormitorium najpotrzebniejsze rzeczy i skierowały się z powrotem do Pokoju Życzeń. Znalazły wolny pokój, co nie było łatwym zadaniem, bo zakochanym parom nie wystarczyły już kąty i kanapy. Jak się okazało pokój nie był całkowicie wolny. Z szafy wystawała noga nagiej Millicenty Bulstrode.
-Ugh...- dziewczyny jak na zawołanie odwróciły się w tym samym momencie.
-Co z nią? Chyba jej tutaj nie zostawimy?- dopytywała się ruda.
Hermiona zakryła ręką oczy i przez szpary pomiędzy palcami jednym zaklęciem ubrała Ślizgonkę, następnym ruchem różdżki przelewitowała ją do najbliższej łazienki.
-Herm, chyba o czymś zapomniałaś...- ruda podniosła z ziemi duży, różowy materiał, który okazał się majtkami Ślizonki. Weasley'ówna przyłożyła do ust dłoń, powstrzymując odruch wymiotny- Ochyda... Hermiona? -rzuciła w stronę nieobecnej koleżanki.
-Sądzę, że powinnyśmy się zemścić na naszych żartownisiach-zaproponowała Hermiona .-Pamiętasz twój prezent dla mnie na moje zeszłe urodziny?
-Hmm...Czyżby ''5 sposobów na słodkiego drania''? - zapytała z przebiegłym uśmiechem na twarzy Ginny.
-O tak. A wydaje mi się, że właśnie napotkałyśmy takich słodziaków. Zaraz do niej zerkniemy ale sądzę, że najpierw musimy się wysuszyć. Chyba nie chcesz tak ubrana wracać na imprezę?
-Mówisz poważnie wracamy?!
-Oczywiście? Sądziłaś, że uda im się nas spłoszyć drobnym incydentem. Załóż na siebie tą sukienkę- powiedziała rzucając rudowłosej klasyczną małą czarną, którą zabrała w pośpiechu z dormitorium. Sama natomiast została w koszuli Malfoya, którą wcześniej wysuszyła, a do tego narzuciła tylko krótkie, potargane spodenki.
W kilka minut totalnie zmieniły swój wygląd, gotowe do działania usiadły na miękkim łóżku wprost skłaniającym by się w nim przespać z książką na kolanach.
-Co ty na to?-przebiegle zapytała Hermiona, wskazując palcem jedno z zaklęć. W odpowiedzi uzyskała tylko pełne uznania skinienie głową.
Gryfonki ustaliły cały plan, po czym gotowe do działania wkroczyły do Pokoju Życzeń.
Hermiona dopiero teraz poczuła pulsujący ból w głowie związany z nadmiarem alkocholu i zbyt głośną muzyką. Poczuła się niczym bohaterka jedno z jej ulubionych teledysków 'Habits'.
Szybko dostrzegła wsród imprezowiczów Dracona. Uśmiechnęła się porozumiewawczo do Ginny i lekko kołysząc biodrami podeszła do blondyna, usiadła na nim okrakiem i delikatnie pocałowała.
''pora brać się do roboty'', pomyślała.

   -Zaprowadziłyśmy was do pokojów, przynajmniej ty- Hermiono i ...- tu Ginny zwróciła się do przyjaciółki - No właśnie, co się później stało? - Wszyscy z zaciekawieniem patrzeli się na zakłopotaną Gryfonkę, która zaczęła się rumienić.
-No wiecie... Zeszłam na dół i...
-Byłam tam i cię nie widziałam- Ruda wydęła usta w dzióbek i znacząco uniosła brwi.
-Ponieważ od razu poszłam do wieży, bardzo bolała mnie głowa- Tu akurat nie musiała kłamać. To byłoby aż dziwne gdyby alkohol, którego wypiła dość sporo nie dał o sobie znać.
Draco z zainteresowaniem obserwował Gryfonkę, w czasie gdy Blaise zasypywał pytaniami Weasley'ównę.
-Możemy się przejść Granger?- zapytał i głową wskazał w stronę jeziora, o którym tak niedawno mówiła ruda.
-Skoro to konieczne- udała obojętność, bo chyba wiedziała o czym chciał z nią porozmawiać. Na samą myśl o tym robiło jej się gorąco.
-O co chodzi?- zapytała idąc cały czas za nim, do czasu aż się do niej odwrócił. Zaczął powoli ściągać bluzę, aby po chwili pokazać Hermionie zadrapania i malinki.
-O to...
-Chyba wiem kto jest tego autorem- przyznała się po czym zrobiła się czerwona jak burak, już po raz drugi w towarzystwie Malfoy'a.
-Mam tylko jedno pytanie... Czy my..- wskazywał na zmianę, raz na niego, raz na nią- No wiesz...
-NIE! Oczywiście, że nie!- wykrzyknęła, machając rękoma na wszystkie strony.
-Uff... to dobrze- widać było gołym okiem, że wyraźnie mu ulżyło. Swoim zachowaniem zawstydził i wpędził w zakłopotanie Hermionę.
-My tylko...- przełknęła łzy napływające razem z twardą gulą w gardle i zaczęła- Zaczęliśmy się całować, było ciemno, a my szukaliśmy wolnego pokoju i no..- jak na złość nie mogła się wysłowić i co chwilę się jąkała- Tak na ciebie naparłam, że z dość dużą siłą wpadłeś na drzwi, a nie miałeś koszuli, bo... bo ja w niej byłam, później już było tylko gorzej- zawstydzona spuściła głowę- Jak już byliśmy w środku, rzuciłam ci się na szyję, a ty wziąłeś mnie na ręce. I tak się zapędziliśmy, że nie zauważyłeś lustra i w nie wpadłeś, ale to ci wcale nie przeszkadzało w odpinaniu guzików, tak w zasadzie twojej koszuli. Następnie koszula znalazła się na podłodze, a ja... w samej bieliźnie. Wtedy rzuciłeś mnie na łóżko, a ja zrozumiałam, że to wszystko zdecydowanie za daleko zaszło. Tym bardziej, że nie byliśmy trzeźwi i nie robiliśmy tego na umyśle, bynajmniej ja. Wyciągnęłam się i sięgnęłam po różdżkę, którą wcześniej zostawiłam na nocnej szafce. Rzuciłam na ciebie najpierw zaklęcie oszałamiające, z później jedno z zaklęć, które znalazłam w książce, którą podarowała mi Ginny. Książka nosi tytuł '' 5 sposobów na słodkiego drania''. Niezbyt udany prezent muszę przyznać. No, a resztę już znasz. Pozbierałam ciuchy, ubrałam się i udałam do wieży Gryffindoru. Nie musisz się przejmować. Nie przespaliśmy się ze sobą...
- Źle mnie zrozumiałaś- Złapał jej podbródek i uniósł go do góry- Ja po prostu chciałbym pamiętać noc spędzoną z tak wyjątkową osobą, jak ty.
Zbita z tropu Hermiona nic z tego nie zrozumiała.
-Nie rozumiem
-Oh Granger... Od pewnego czasu nikt inny oprócz Ciebie nie zaprząta mi myśli. Nie wiem jak i kiedy, ale zaczęłaś przykówać moja uwagę i chociaż nie znam się na uczuciach to mogę spokojnie stwierdzić, że to nie jest chwilowe - Chwycił jej dłoń i założył bransoletkę, która przysporzyła mu tyle kłopotów- Podobasz mi się Granger.
-Ja, ja nie wiem co powiedzieć...- Przejechała palcami po serduszku bransoletki, o której zupełnie zapomniała. Musiała ją wczoraj zostawić, gdy razem z Ginny się przebierały. Spojrzała w jego szare, pełne tajemniczości oczy. Dopiero wtedy miała pewność, że to wszystko o czym mówił blondyn to prawda. Długo się nie zastanawiając wspięła się na palce i dosięgła do jego ust, które od wczoraj nie dawały jej spokoju. Co prawda zaskoczony Draco przyciągnął ją do siebie i ujął jej twarz w dłonie. Ten pocałunek odzwierciedlał dokładnie to co czuła w tym momencie Hermiona.  Szczęście, euforię, ale także pasje, zaufanie i oddanie. Gdy oderwali się wreszcie od siebie, Draco nie mógł się powstrzymać i zapytał o to, co tak bardzo go dręczyło.
-Powiedz mi, że te ogromne, różowe majty są twoje...
-Nie, Millicenty Bulstrode.
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli gromkimi śmiechem. Ślizgon chwycił dłoń brunetki i z powrotem skierowali się w stronę przyjaciół.

-Serio?  Kurde nie wiedziałem, że ze mnie taki dobry wokalista.
-A tancerz jeszcze lepszy.
Para gadał sobie na luzie, gdy zza drzewa wyszedł Draco i nie wprowadził Zabiniego w zdziwienie.
-A a ale jak to?- wskazał na naturalny kolor włosów Malfoya, o którym nawet on sam nie wiedział.
-Magia - objął Gryfonkę w tali i pocałował ją w czoło- Może twoja dziewczyna tez umie czarować. Sprawdź sam...
-Co?
-To idioto - Ginny chwyciła go za przód koszuli i wycisnęła na jego ustach soczysty pocałunek. W tej chwili koszula na nowo stała się biała, a spodnie przybrały kolor ciemnego dżinsu.
-A nie mówiłem, że dziewczyny lecą na róż? - Blaise wyszczerzył się, na co wszyscy parsknęli śmiechem, a następnie objął swoją Gryfonkę i razem udali się do zamku.

Malfoy z wielkim trudem otworzył oczy, ale natychmiast tego pożałował. Promyki słońca, wszędzie promyki słońca, które łaskotały go w nos. Wyciągnął rękę aby się podrapać, ale napotkał przeszkodę.  Z drugą było to samo. W końcu udało mu się otworzyć oczy i co zobaczył? Murzyńską twarz kilka centymetrów od niego. Draco na widok Blaise'a zaczął panicznie krzyczeć,  czym obudził śpiącego. Obaj tragicznie przerażeni zorientowali się, że jedną rękę mają skutą kajdankami do łóżka,  a drugą są połączeni.
-GRANGER!!!
-WEASLEY!!!

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Dwa słowa od Verity

Na samym początku chciałam przeprosić...za to, że usunęłam wszystkie (bądź co bądź negatywne) komentarze, zrobiłam to pod wpływem impulsu. Zareagowałam zbyt gwałtownie.
W ramach odpowiedzi do komentarzy chciałam tylko powiedzieć, że miałam wiele pomysłów na 20 rozdziałów.
A teraz najtrudniejsza część...
Na chwilę obecną zawieszam swoją działalność na blogu, ale spokojnie moja przyjaciółka Silencio nadal z wami będzie.
Chciałabym doprowadzić opowiadanie do końca, ale jak na razie na myśl o pisaniu mam ochotę się rozpłakać.
Niestety jestem osobą bardzo wrażliwą i w obecnym momencie nic co napiszę nie wydaje mi się wystarczająco dobre.
Wiem, że każdy potrzebuje negatywnych komentarzy ale ...
Nawet nie wiem co napisać.
Tyle myśli kłębi mi się w głowie. Nie potrafię ich opanować.

Wrócę...
Za tydzień...
Miesiąc...
Rok?

Przy okazji chciałam Ci podziękować Olu (Silencio) zawsze jesteś ze mną, niezależnie od tego jaka jestem. A wiem, że jestem okropna. Jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałam. Zawsze wyciągasz mnie z kłopotów, podnosisz na duchu i znosisz moje humory. Nie wiem cobym bez Ciebie zrobiła. Kocham Cię, dziękuje, że jesteś ze mną mimo wszystko.

Wasza Veritaserum
Żegnajcie ( na razie ) :(

sobota, 28 marca 2015

Wszystkie odcienie Draco - PROLOG

                                 'Wszystkie odcienie Draco'
                                                                    Prolog
                         
 Witajcie! Mam dla was opowiadanie. Podejrzewam, że coś koło 15-20 rozdziałów. Nie obiecuje, że będą dodawane regularnie, ale postaram się o to. Nie ukrywam również, że może się później pojawić parę scen 18+, nie będą to brutalne sceny, ale wolę uprzedzić o tym. A tym czasem trzymajcie się, zapraszam. ~Veritaserum 

Czarny Mercedes zaparkował na krawężniku przed cukiernią. Przy oknie siedziała piękna brunetka, pracowała na laptopie i popijała poranną kawę, którą zagryzała jeszcze ciepłym rogalikiem.Mężczyzna przyjrzał się nieświadomej obserwatora kobiecie.O tak, długie nogi, zgrabne pośladki (widać, że chodzi na siłownię, przy mnie trzeba mieć dobrą kondycję, żeby nadążyć za mną), kaskada brązowych loków, duże oczy i usta ( o tak duże usta, i te wargi mmmm...co ona tymi ustami mogłaby zrobić). Mógł mieć każdą, pragnął jej, pragnął jej ciała, jej pożądania, zobaczyć ją nagą, pieprzyć ją. Ten rudy przydupas Ron dosiadł się do stolika, pocałował ją w policzek. Nie, to nie możliwe. Zresztą i tak zostawi go dla mnie. Uchylił kawałek szyby, tak żeby było widać tylko kawałek blond czupryny i złote Ray Bany. O tak..ona będzie moja...
-Henry proszę zadzwoń do Elizabeth żeby odwołała dzisiejsze spotkania. Mam ważną sprawę do załatwienia.
-Tak jest proszę pana. Czy coś jeszcze?
-Zaczekaj na mnie.
Blondyn wkroczył pewnym krokiem do kawiarenki, rudego nie ma, pewnie poszedł do łazienki. Dosiadł się do stolika, brunetka spojrzała na niego znad laptopa.
-Przepraszam, ale tu jest zajęte- wyjąkała, wyraźnie zaskoczona urodą gościa.
-Ja tylko na chwilkę Hermiono.
-Znamy się?- policzki jej się zaczerwieniły, źrenice rozszerzyły, zacisnęła pięści. Dobry znak.
-Spotkajmy się w Le Gavroche. Potrzebuje ludzi takich jak ty do pracy - ale nie takiej jak myślisz piękna-pewnie jakąś już masz, ale sowicie Ci wszystko wynagrodzę.
-Ja tak, chętnie...znaczy...Oczywiście. Może jutro?
-Jutro o szesnastej. Wyślę po Ciebie Henrego. Gdzie mieszkasz?
-Przy Stamford.
-Wspaniale- wyjął czarnego iPhona, i wpisał w notatki ulicę.
 Hermiona ciężko oddychała, czyżby jej się podobał? Położył na stolik wizytówkę i bez słowa wyszedł.

                                                                   ***
                                              Hermiona
Poranna kawa w Starbucks, idealne rozpoczęcie dnia. Cholera, durny laptop znów się zawiesił. Kolejny dzień przeszukuję oferty pracy.
-Hermiona- Ron, jej przyjaciel dosiadł się do stolika.- co słychać?
-Ehh... nadal nic. A u Ciebie?
-Będzie źle, jeśli zaraz nie skoczę do kibelka.
Wywróciłam oczami, cholera, jaki on przystojny, dosiadł się...zaraz dostanę palpitacji. Co za ciało...
-Przepraszam, ale tu jest zajęte- wyjąkałam, zaskoczona tym przystojnym blondynem.
-Ja tylko na chwilkę Hermiono.
-Znamy się- poczułam jak robi mi się gorąco.
-Spotkajmy się w Le Gavroche. Potrzebuje ludzi takich jak ty do pracy - w życiu się nie wypłacę za kolację tam-pewnie jakąś już masz, ale sowicie Ci wszystko wynagrodzę.
-Ja tak, chętnie...znaczy...Oczywiście. Może jutro?- jąkam się jak głupia, ale wreszcie znajdę pracę, i to u takiego ciacha!
-Jutro o szesnastej. Wyślę po Ciebie Henrego. -ma szofera-Gdzie mieszkasz?
-Przy Stamford.
-Wspaniale- wyjął czarnego iPhona, wystukał coś, położył wizytówkę na stole i bez słowa wyszedł.
Treść zaskoczyła mnie bardziej niż gość:
                            
                        

                                                        Draco Malfoy
                                            Malfoy Organization Holding 

                                                         290-783-213

niedziela, 15 lutego 2015

Miniaturka ''Walentynkowy podstęp''

Witam ponownie! Tak jak wspominałam wstawiam wam świeżutką, walentynkową miniaturkę. Jest bardzo długa i z góry mówię niezabetowana, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi te drobne błędy.
Niestety nie udało mi się jej wstawić na czas *zresztą jak zwykle*. Walentynki niestety skończyły się 10 minut temu, ale myślę, że to też mi wybaczycie. Dobra, starczy tego gadania, zapraszam do czytania ;*
                                                                                                                                ~Silencio

                                                       ''Walentynkowy podstęp''

   Dzień świętego Walentego przypada na 14 lutego,ale w Hogwarcie trwał już od dwóch dni. Cały zamek przystrojony był serduszkami, amorkami, różami i lampionami. Gdzie się spojrzało można było dostrzec całujące i obściskujące się pary. Nawet ci najmłodsi wręczali sobie kartki, lizaki i upominki. Walentynki to naprawdę piękny dzień, dzień zakochanych, ale nie każdy tak uważał, a mianowicie nasza panna Granger. Dla niej 14 lutego to po prostu zwykły dzień. Może byłoby inaczej,gdyby nie była singielką,ale skoro nią jest to musi trochę ponarzekać. Tak naprawdę w głębi serca marzyła o walentynkach spędzonych z ukochanym. Romantyczna kolacja, jakiś film i tylko ona i on. Ale to tylko marzenie, a nawet gdyby i tak byłoby to niemożliwe. Dlatego wróćmy do rzeczywistości, do pokoju wspólnego Gryffindoru, gdzie Hermiona przy jednym ze stolików pisała esej na starożytne runy.Prawie kończyła,gdy pewien, bardzo uparty rudzielec musiał jej przerwać.
-No to który ci się podoba? - Ginny wyrzuciła z ogromnej kosmetyczki mnóstwo lakierów do paznokci gniotąc przy tym pergaminy starszej koleżanki.
-Ginny, tyle razy ci mówiłam NIGDZIE. NIE. IDĘ!- prawie wykrzyczała po czym odgarnęła książki ze sterty lakierów.
-Miona, no nie daj się prosić.
-Już to robisz- Hermiona zgarnęła podręczniki i pergaminy ze stolika i ruszyła w stronę dormitorium. Niestety Ruda wyprzedziła ją i zagrodziła drogę.
-Hermiona no proszę, nie chcę iść tam sama- błagała.
-Przecież nie będziesz sama, będziesz z Harrym, a teraz przepuść mnie- próbowała ją wyminąć, ale Ginny nie dawała za wygraną- Nie zmuszaj mnie do użycia różdżki.
-Posiedzimy, potańczymy, fajnie będzie, jak za dawnych czasów.
-Sama się o to prosisz.
-Hermiona, no przestań.
-Ginny nie naciskaj, dobrze wiesz, że tam nie pójdę- próbowała być stanowcza.
-Ale co ci szkodzi? Proszę... zrób to dla mnie- błagała Ruda.
-Oj.. no dobrze, ale zostaw mnie już w spokoju, błagam.
-Oki, będzie super- Ginny podbiegła do przyjaciółki i cmoknęła ją w policzek.
-Yhy... już to widzę- powiedziała wchodząc po schodach.
-Jeszcze zobaczymy...- Ruda odwróciła się na pięcie i powiedziała to tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć.
   Hermiona dokończyła esej i postanowiła wcześniej się położyć, była bardzo zmęczona. Dużo myślała o balu, który miał się odbyć już za dwa dni.Chciałaby się jeszcze wykręcić, ale wiedziała, że Ginny naprawdę zależy żeby tam była. Zresztą co Ona tam będzie robiła? Wszyscy będą tańczyć i dobrze się bawić,podczas gdy Ona będzie siedziała przy stole i obżerała się słodyczami. Jak zna życie jedynymi osobami, które poproszą ja do tańca będą Harry, Ron lub Neville. Kompletnie tam nie pasuje. No, ale taki już jest los singielki, z którym dawno się pogodziła. Tak strasznie zazdrościła Ginny. Ona i Harry tworzyli taki idealny związek. Też chciała,aby ktoś Ją pokochał, czy to tak dużo?

   Następnego dnia wszystkie dziewczyny mówiły tylko o jutrzejszej dyskotece, która była organizowana dla szóstego i siódmego roku z okazji Walentynek. Chłopakom, na tym nie zależało. Oni jak zawsze szykują się na ostatnią chwilę, przeciwnie do dziewczyn, które spędzały na przygotowaniach cały dzień. Niektóre z nich, na przykład taka Lavender zrywały się wcześniej z lekcji, aby zdążyć się wykąpać, uczesać, pomalować paznokcie, zrobić makijaż i się ubrać, co było dla Hermiony nie do przyjęcia. Na pierwszym miejscu nauka, dopiero później przyjemności. Zresztą Jej wystarczy godzinka na wyszykowanie się. Bardzo denerwowały Ją dziewczyny i ten cały temat balu, dlatego czekając na pierwszą w tym dniu lekcję -eliksiry- stanęła z dala od wszystkich i zabrała się za czytanie książki . Za 5 minut zaczynała się lekcja,a Snape'a jeszcze nie było, to do niego niepodobne. W sumie to dobrze, dłużej poczyta, a wypożyczyła naprawdę dobrą książkę. Od książki oderwał ją głupiutki chichot jednej z sióstr Greengras. Podniosła wzrok i napotkała stalowe spojrzenie Malfoy'a. Opierał się o ścianę i najzwyczajniej w świecie przyglądał się jej. Gryfonka zarumieniła się, ale nie chciała tego dać po sobie poznać. Założyła niesforny lok za ucho i wróciła do lektury. Opierał się o ścianę z rękoma w kieszeni, a blond włosy delikatnie opadały mu na czoło. On był taki przystojny...
-A ty Granger, z kim idziesz na bal? - odezwała się Astoria podchodząc bliżej, z rękami założonymi na biodrach.
-Pewnie z książką- odezwała się Dafne, czym wywołała śmiech u reszty dziewcząt. Ślizgonka nie odstępowała starszej siostry na krok.
-Masz racje Dafne, nikt inny nie chciałby się z nią umówić- siostry przybiły sobie piątkę i odeszły.
Hermionie zrobiło się przykro, ale nikt nie będzie jej obrażał a już na pewno nie ona. Z jednej strony po co miała na nią zwracać uwagę, ale z drugiej strony nie będzie czyimś popychadłem. Nabrała odwagi i odezwała się:
-Wolę iść z książką, niż z taką księżniczką jak ty.
Nagle zrobiła się cisza i wszyscy zwrócili uwagę na Gryfonkę, wszyscy prócz niego. On tylko uśmiechnął się, pokręcił przecząco głową i przewrócił oczami, tak jakby chciał powiedzieć ''oj.. Granger wkopałaś się w niezłe bagno''. Nie wiedziała czemu, ale dodało jej to otuchy.
-Co myślisz, że możesz sobie pozwalać, szlamo? - ostatnie słowo wypowiedziała jak najgorszą obelgę. Wyglądała jak wściekły hipogryf, brakowało jej tylko piór do nastroszenia, bo wielkie pazury i dziób się zgadzał.
To ją zabolało, znów to wyzwisko. Na korytarzu zrobiła się bardzo nieprzyjemna atmosfera. Gryfonki stały pod ścianą i kurczowo wciągały powietrze, chłopaki stali jak spetryfikowani nie wiedząc co się dzieje, jedynie Ron wyrywał się z uścisku Harrego, aby pobiec do swojej przyjaciółki. Ślizgonki stanęły za siostrami Greengras i również zaczęły drwić z Hermiony. A on, on nadal tam stał, tylko tym razem był jakiś spięty, poddenerwowany. Gdyby jego spojrzenie mogło uśmiercać, Astoria i Dafne już dawno byłyby trupami. Starsza z sióstr podeszła do Hermiony, szarpnęła ją i wyszeptała wprost do ucha:
-Następnym razem pożałujesz Granger.
Całe towarzystwo rozproszył profesor Snape, który nie był w najlepszym humorze. Już na początku odjął Nevill'owi 10 punktów.
-Ale panie profesorze, za co?
- Za żywot Longbottom, a teraz siadaj na pupsku i wymień mi składniki eliksiru żywej śmierci.
   Reszta lekcji minęła w miarę dobrze dopóki Zabini nie zaczął swojego przedstawienia. Wstał z ławki poprawił sobie zielono-sebrny krawat, wyjął coś z torby i ruszył w stronę biurka Snape'a .Szedł odważnym krokiem chowając coś za plecami. Cała klasa wymieniła między sobą spojrzenia i obserwowała całą tą scenę. Blaise stanął przy Nietoperzu, poprawił włosy i zaczął:
-Panie profesorze, jutro jest najpiękniejszy dzień w roku, święto zakochanych..
-Zabini , co ty wyprawiasz? W tej chwili marsz na miejsce- uniósł się odgarniając z twarzy kosmyk czarnych, tłustych włosów.
-Panie profesorze- powiedział zmysłowym głosem- wiem, że Walentynki są jutro,ale nie mamy z panem zajęć, więc...
-Zabini przestań się wydurniać! - powiedział szorstkim głosem do Ślizgona.
-Severusie...
-Minus 10 punktów!
-Snape... -Blaise nadal nie odpuszczał.
-Minus 20 punktów!
-Czy zostanie profesor moją walentynką?- zalotnie się uśmiechnął i wyjął zza pleców dużą bombonierkę w kształcie serca.
Do tej pory w klasie była grobowa cisza, ale gdy ciemnoskóry wyciągnął te czekoladki to wszyscy płakali ze śmiechu. Niektórzy nawet zaczęli gwizdać i klaskać, ale natychmiast się uspokoili, kiedy Snape poczęstował ich spojrzeniem bazyliszka.
-Zabini, ty idioto! Minus 50 punktów dla Slytherinu i miesięczny szlaban. Dzisiaj o 18 widzę cię u mnie w gabinecie!
-Ależ oczywiście- Ślizgon sugestywnie poruszył brwiami i wrócił na swoje miejsce.
 
   Blaise gdy tylko wszedł do pokoju wspólnego Slytherinu został powitany wiwatami i okrzykami. Ślizgoni byli nim zachwyceni, jedynie Malfoy patrzył na niego z politowaniem. Natomiast dziewczyny, w przeciwieństwie do chłopaków były zbulwersowane:
-Jak mogłeś?
-Zabini przez ciebie straciliśmy 80 punktów !
-Pff.. idiota
-Dupek!
-Diable powiem ci, że warto było stracić te 80 punktów. Dawno nie widziałem Snape'a w takim wydaniu- Theodore podszedł do kumpla i poklepał go po ramieniu.
-Taa, Blaise to było genialne.
-Stary, jesteś najlepszy!
Zadowolony z siebie Zabini przyjął gratulacje od kolegów i ruszył w stronę dormitorium. W pokoju przywitał go Draco, który był zażenowany jego zachowaniem.
-Możesz mi wytłumaczyć co to było?!
-Mówiąc ''TO'', co masz na myśli?
-Mówiąc ''TO'' mam na myśli przedstawienie, które przed chwilą odstawiłeś.
-Było jakieś przedstawienie? Najwyraźniej nie zostałem zaproszony, a teraz przepraszam, ale się spieszę- wziął torbę i najzwyczajniej w świecie wyszedł.

   Hermiona po lekcji, jak zawsze udała się do biblioteki. Było to jej ulubione miejsce w całym Hogwarcie. Panowała tu niesamowita atmosfera, zawsze była cisza i spokój. Ten zapach książek, które tak bardzo kochała wywoływał w niej pozytywne emocje.Tyle cennych ksiąg i woluminów , była po prostu w raju. Rozłożyła się na jednej z ławek i zabrała za pracę domową z transmutacji, niestety nie było dane jej skończyć.
-Cześć, przeszkadzam?
-Harry, hej. Nie, nie przeszkadzasz. Siadaj- tak naprawdę chciała mieć już ten esej z głowy, ale przecież nie powie Harremu,żeby sobie poszedł. Zamiast tego odłożyła pergaminy i odsunęła mu krzesło.
-Hermiona... wszystko w porządku? -  zapytał nieśmiało.
-Jasne, a dlaczego pytasz ?
-No wiesz, ta dzisiejsza kłótnia z Astorią...
-Harry, jeżeli masz do mnie sprawę to wal prosto z mostu, a nie owijaj w bawełnę- Gryfonka wiedziała, że Potter coś od niej chciał, po co inaczej miałby się pytać,czy wszystko w porządku. Odkąd rozstała się z Ronem ich relacje oziębiły się. Próbowała to naprawić, ale tylko ona się angażowała, więc dała sobie spokój.
-Hermiona pomóż mi proszę! Jutro są walentynki a ja nie mam nic dla Ginny- błagał jakby rozmowa sprzed dwóch minut w ogóle się nie odbyła.
-No to nie wiem, kup jej może jakieś kwiaty czy czekoladki...
-Nie, to nie może być nic zwykłego. To musi być wystrzałowe, coś co jej się spodoba.
- w takim razie będzie ciężko.
-Noo...
-A nie możesz po prostu zapytać się jej co by chciała dostać?
-Po pierwsze to ma być niespodzianka, a po drugie Ginny ma szlaban u Snape'a i siłą jej stamtąd nie wyciągnę.
-Hmm... w takim razie pomyślmy co lubi Ginny...?
-Quididtch -  po chwili zastanowienia odparli jednocześnie.
-Ale nie kupię jej przecież nowej miotły, to musi być coś romantycznego... ale co?
Hermiona dobrze wiedziała co jej ruda przyjaciółka chciałaby dostać na walentynki, ale niech się Harry jeszcze trochę potrudzi, kto wie, może sam na to wpadnie.
-Może kupię jej puszka pigmejskiego? Będzie miała dwa, albo bransoletkę, ale jej się nic nie podoba. Albo...
-Albo...? - pełna nadziei Hermiona czekała aż Harry dokończy zdanie.
-Zabiorę ją do kawiarenki Pani Puddifoot !
-Co? Nie, nie, nie ! Ginny chybaby cię przeklęła, gdybyś ją tam zabrał. Miałam na myśli bilety na mecz quidditcha Anglia-Irlandia, który ma się odbyć w sierpniu- powiedziała wyraźnie znudzonym głosem.
-Serio? Ale skąd ja teraz te bilety wytrzasnę? Dobra coś wykombinuję. Dzięki Hermi, jesteś wielka- cmoknął ją w policzek i jak poparzony wybiegł z biblioteki, a Hermiona wróciła do pisania.

-Co tak długo?
-Nie mogłam go nigdzie znaleźć.
-Ale masz go ?
-Ja bym nie miała? No jasne, że mam. Musiałam trochę poszperać, ale znalazłam.
-Świetnie, albo i nie-powiedział przerażony- Jest już piętnaście po szóstej, Snape nas zabije.

   -Weasley, Zabini spóźnienie! Za karę zostaniecie sobie godzinkę dłużej. A teraz słuchać mnie uważnie. Macie za zadanie uwarzyć eliksir wiggenowy- wskazał na schowek- tam znajdziecie wszystkie składniki . Następnie posegregujecie alfabetycznie ingrediencje,a na koniec pokruszycie skrzydła nietoperza, kolce jeżozwierza, korzonki, pokroicie smoczą wątrobę, dżdżownice oraz podlejecie miętę. Chyba o niczym nie zapomniałem. No bierzcie się do roboty, tylko ma być cisza. Rozumiemy się? Muszę sprawdzić testy trzeciego rocznika.
   Ginny i Blaise niechętnie zabrali się do pracy. Ślizgon kroił ingrediencje,a Gryfonka je segregowała. Minęła godzina, a oni byli dopiero w połowie, mieli już dosyć. Ruda była tak znudzona, że mylił się jej alfabet, z kolei Zabini był tak śpiący, że nie wiedział co robi i przeciął się kilka razy. Na szczęście po tych męczących sześćdziesięciu minutach do sali wpadła zapłakana Pansy.
-Pa..pa..panie profesorze!
-Parkinson co się stało? - zapytał jakże znudzonym głosem.
-The..The.. Theodore jest nieprzytomny... - Ślizgonka wyglądała okropnie, była cała blada, a oczy miała opuchnięte od płaczu.
-Już idę- Nietoperz powiedział obojętnie, jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji - a wy macie się nie ociągać. Wracam za dziesięć minut i ma tu być porządek, rozumiemy się?
-Tak jest panie profesorze- odpowiedzieli zgodnie i wzrokiem odprowadzili Snape'a do drzwi. Pansy zdążyła się jeszcze potajemnie wychylić, uśmiechnąć i unieść kciuki w górę, po czym mistrz eliksirów zamknął drzwi.
-Cholera, nie sądziłem, że to się uda. Co teraz?
-Jak to co? Warzymy amortencję!- Gryfonka klasnęła w dłonie i zaczęła przeglądać podręcznik do eliksirów panny Granger.
-Wiesz co? Ja się czasami zastanawiam czy ty nie powinnaś być w Slytherinie.
-Hahahaha, bardzo śmieszne -zaśmiała się nieco ironicznie i rzuciła w stronę chłopaka książkę- Do roboty!
                                                                *Godzinę później*
   -Zabini, ty idioto złap tę durną żabę!
-Jak jesteś taka mądra to sama ją złap- powiedział wstając spod stołu, uderzając się przy tym w głowę.
-Proszę bardzo- Ginny chwyciła różdżkę i rzuciła zaklęcie- Accio niebieska żaba- płaz w momencie znalazł się przy niej - Wingardium Leviosa - Gryfonka lewitowała żabę, chciała ją przenieść do akwarium, lub też jego części- Blaise pomóż mi, szybko! Daj mi jakiś słoik!
-Co chcesz?- masował obolałe miejsce.
-SŁOIK! Szybko bo ona się bardzo rzuca.
W tym całym bałaganie nie można było niczego znaleźć. Rozbite akwarium, półka o dziwo jeszcze trzymająca się na jednym gwoździu, galaretowata substancja na stole, porozbijane fiolki z eliksirami i mnóstwo szkła na podłodze. Ślizgon znalazł różdżkę i rzucając Reparo naprawił akwarium, do którego Ginny włożyła żabę. Stanęli i zaczęli się jej przyglądać.
-Jeżeli za godzinę nie przyjmie normalnego, zielonego koloru Snape nas zabije!- pochylił się i zapukał w szybę, na którą wskoczył płaz.
-Nietoperz i tak nas zabije...- powiedziała łamiącym się głosem.
-O czym ty mówisz?- Blaise odwrócił się do Rudej i już wiedział, co miała na myśli. Widział jak w jej oczach zabłysły łzy- Ej, mała tylko mi tu nie płacz. Zobaczysz, zaraz posprzątamy i uwarzymy te eliksiry z różdżką w nosie-próbował zażartować, ale mu nie wyszło, więc podszedł do niej i ją objął. Były dwie rzeczy, których nienawidził najbardziej w świecie: kaca i płaczących dziewczyn.
-Blaise, ale nie rozumiesz, że nie potrafię uwarzyć tej  cholernej amortencji? Próbowałam cztery razy i patrz co mi z tego wyszło- wskazała na brudne kociołki i zieloną substancję przypominającą gumochłona- Jestem beznadziejna...
-Ty może tak, ale ja nie. Zajmiesz się sprzątaniem i eliksirem wiggenowym, a ja-mistrz eliksirów uwarzę najlepszy i najmocniejszy eliksir miłosny.
-Yhy... już to widzę, no ale możemy spróbować, bo za jakieś 40 minut Nietoperz tu wróci.
Blaise podszedł do jednego z kociołków udając przy tym, że zarzuca peleryną, podciągnął rękawy i rzekł niskim, basowym głosem:
- Panno Weasley proszę mi podać skład eliksiru amortencji.
-Oczywiście panie profesorze- rzuciła w niego podręcznikiem Hermiony i pokazała mu język -Do roboty!
Zabini warzył eliksir najlepiej jak potrafił, wiedział, że to jedyna szansa aby połączyć Malfoy'a z Granger. Robił to też dla małej Rudej, bo wiedział, że jej na tym bardzo zależy. No,a czego nie robi się dla przyjaciół, nawet jeżeli są z Gryffindoru. Eliksir był prawie gotowy, wystarczyło dodać tylko pokruszony korzeń mandragory i dolać wody. W tym czasie Ginny zdążyła doprowadzić salę do porządku. Nawet szybko się z tym wszystkim uporała, wystarczyło odrobinę magii i chęci. Odstawiła ostatnie ingrediencje na miejsca i również zabrała się za warzenie eliksiru. Po 30 minutach na stole stały dwa kociołki z gotowymi napojami. Były jeszcze gorące co świadczyło o unoszącej się parze.
-Profesorku, a czy przypadkiem amortencja nie powinna mieć różowego koloru?- stanęli nad kociołkami i zaczęli przyglądać się eliksirom- Bo gdyby nie ta charakterystyczna para i zapach w moim przypadku cynamonu nie odróżniłabym jej od eliksiru wiggenowego- wskazała na kociołek obok.
-Ma taki, a nie inny kolor i już nie marudź. Tobie nic nigdy nie pasuje. Czujesz cynamon? Czujesz, a wiesz dlaczego? Bo dobrze uwarzyłem ten eliksir! A teraz chodź ogarniemy tu jeszcze trochę zanim Sev wróci z misji. A swoją drogą to Theodor'owi nic nie będzie?- zapytał chowając ingrediencje.
-Raczej nie. Fred i George mówili, żeby nie jeść tego w dużych ilościach,nie mówili o mieszaniu tych słodyczy, więc powinno być wszystko okey.
-To się okaże jak Nietoperz wróci,a  teraz dawaj te fiolki bo trzeba przelać amortencję.
Ginny podała mu dwa małe flakoniki i z powrotem wrócili do stołu. Jednak nie zdążyli ich napełnić, ponieważ usłyszeli kroki i przekleństwa Snape'a dochodzące z korytarza. Gryfonka wpadła w panikę podobnie jak jej przyjaciel.
-Cholera jasna, przebrzydłe bachory! Ja wam dam, gówniarze! Krwawe Bąblówki, Krwotoczki Truskawkowe i te Bombonierki Lesera. A to wszystko przez tych rudych Weasley'ów!
-I co teraz? - jęknęła Ginny.
-Nie panikuj, tylko schowajmy te kociołki, szybko- próbowali je unieść, ale były za ciężkie.W momencie, w którym Blaise i Ginny zasłonili stół otworzyły się drzwi.
-A co wy tu robicie?- zapytał odgarniając kosmyk tłustych włosów
-Przecież mamy szlaban, zapomniał pan? - po chwili ciszy Ruda odezwała się podając za plecami fiolki Zabiniemu.
Mistrz eliksirów zaczął im się przyglądać. W sumie co się dziwić, dwoje zdenerwowanych uczniów stojących przy stole ramię w ramię. Ślizgon próbował nalać eliksir, ale nie mógł trafić buteleczką do kociołka. Snape zaczął się zbliżać, co teraz?Musi odciągnąć jego uwagę. Trzeba improwizować.
-Panie profesorze chyba wdepnął pan w kupę.
-Co? W co wdepnąłem? - Nietoperz zaczął się obracać i podnosić podeszwy butów, więc Blaise obrócił się,napełnił dwie fiolki błękitnym płynem i wyczyścił kociołek- Co to miało być panie Zabini? Minus 10 punktów dla Slytherinu i dla Gryffindoru też. Za głupi żart i braci panny Weasley. A tak w ogóle to co wy tam chowacie za plecami?- Odepchnął uczniów i spojrzał na eliksir- Co to ma być?
-No kazał nam pan uwarzyć eliksir wiggenowy, posegregować i pokroić ingrediencje- odezwał się Blasie, bo Ginny nie była w stanie, wszystko podeszło jej do gardła myśląc, że Ślizgon wylał niewłaściwy eliksir.
-A nie kazałem wam przypadkiem przelać go do fiolek i zanieść pani Pomfrey?
-Nie.
-To macie to zrobić. W tej chwili! I idźcie już sobie, mam was dosyć. Dosyć młodzieży, dosyć uczniów, dosyć wszystkiego! - zbulwersowany zniknął za drzwiami schowka. Ginny szybko napełniła buteleczki eliksirem i razem z Zabinim wybiegli z gabinetu.
-Masz ?
-No jasne, że mam- wyjął z tylnej kieszeni spodni dwie małe fiolki z błękitnym płynem.
-Uff... myślałam, że będzie po nas.
-To się jeszcze okaże.

  Następnego dnia, z samego rana Ginny wpadła do dormitorium Hermiony z piskiem. Wskoczyła na jej łóżko i zaczęła po niej skakać.
-Miona! Miona! Miona! No obudź się ty śpiochu !!!
-Gin,proszę zejdź ze mnie..- powiedziała nieprzytomnym głosem.
-Zejdę pod jednym warunkiem.
-Hm...?
-Obudź się!- Ruda wzięła poduszkę i zaczęła zawalać nią w przyjaciółkę.
-Dobra, dobra już wstaje, ty potworze- podniosła się i przetarła oczy- O co chodzi?
-Słuchaj! Dzisiaj są walentynki. więc postanowiłam wcześniej wstać, naszykować się i zejść na śniadanie. Zeszłam do pokoju wspólnego i dostałam od Harrego wielką różę, czekoladki i bilety na mecz Anglia-Irlandia, ale to jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś, tak mi powiedział. I uwaga najlepsze: wychodzę spod portretu Grubej Damy, patrzę pod nogi a tu wielkie opakowanie najdroższych czekoladek z Miodowego Królestwa. Ale to nie wszystko na bombonierce była karteczka z twoim imieniem !- Ginny zaczęła piszczeć i podała przyjaciółce znaleziony prezent.
-Co? -nagle ożyła i chwyciła pudełeczko z karteczką na której pisało ''Dla mojej słodkiej walentynki Hermiony ~M''. Brunetce aż stanęło serce, czy to mógł być on, Malfoy? Ruda pomyślała o tym samym. To trochę nie w jego stylu- Ale czy to na pewno dla mnie?
-A znasz jakąś inną Hermionę?
-No nie.
-To na co czekasz? Otwieraj.
Hermiona otworzyła wieczko bombonierki, pod którym był list. Wzięła go drżącymi rękoma i przeczytała. List był dość długi, ale przeczytała tylko połowę, po czym zniesmaczona odłożyła go na łóżko.
-I co? Wiesz od kogo? Hermiona...? - Ruda chwyciła kartkę i przeczytała na głos:
'' Hermiono, moja przyszła żono,
  Potajemnie Cię kocham i z Tobą flirtuje,
  Jesteś mą miłością, na którą wyczekuję,
  Jesteś gwiazdką na mym niebie,
  Najbardziej na świecie kocham Ciebie''
                                               Cormac M.

Ginny nie mogła przestać się śmiać. Jak mogła myśleć, że to Draco? Czekoladki, moja słodka walentynko? Przecież to do niego niepodobne. To musiał być McLaggen, nikt inny nie napisałby takiego wiersza, jeżeli można to tak nazwać.
 -Na Merlina przecież to jest tak przesłodzone, że chce się rzygać. Cormac, przyjacielu postarałeś się, tylko tyle ci powiem- Hermiona, dobrze się czujesz?
-Chyba nie. Moja przyszła żono, gwiazdko na niebie, co to miało być? - siedziała jak spetryfikowana i ręką przeczesywała włosy.
-Jejku Miona, chłopak się po prostu zakochał. Nic na to nie poradzisz. A że są walentynki, to wiesz chciał spróbować swoich marnych szans. Tak szczerze mówiąc to myślałam, że to od Ma... - Ginny ugryzła się w język- od Macmillan'a.
-Od Ernie'go ? To co ty sądzisz, że... że mu się podobam?
-Hermiona, komu ty się nie podobasz, to jest pytanie. Każdy chłopak ślini się na twój widok- brunetka chciała zaprotestować na stwierdzenie przyjaciółki, ale ta nie doprowadziła ją do słowa- i tylko mi nie mów, że tak nie jest. No a wracając do Macmillan'a, słyszałam jak mówił Justyn'owi, że niezła z ciebie dupcia.
-Słucham? -Hermiona nie mogła uwierzyć w to co usłyszała- Właśnie w tym momencie Ernie stracił jakiekolwiek szanse.
-A miał w ogóle jakieś?
-Minimalne...
-Hermiona! Wszyscy tylko nie Macmillian! Zabraniam ci, a teraz szykuj się bo za dziesięć minut schodzimy na śniadanie. Czekam na dole- rzuciła, wzięła sobie jedną czekoladkę i wyszła.
   Po dwudziestu minutach dziewczyny jadły już śniadanie w wielkiej sali. Dzisiaj było jeszcze gorzej niż kilka dni temu. Serduszka były wszędzie, na oknach, na kominkach, a nawet na obrusach. To było jeszcze do zniesienia, no ale tosty w kształcie serduszek? Hermionie od razu odechciało się jeść, dlatego napiła się tylko soku. W sali nie było za dużo osób, jak na śniadanie była dość wczesna pora. Uczniowie dopiero zaczęli się schodzić. Hermiona chciała odejść od stołu, ale Ginny pociągnęła ją z powrotu na ławkę.
-Hełmiona siadaj, nie było jeszcze poczty- mówiła przeżuwając już czwartego tosta z dżemem malinowym.
-Ginny,proszę wszystko tylko nie poczta. Nie dzisiaj- wstała, ale od razu wróciła- O cholera- rozłożyła gazetę i schowała się za nią. Do Wielkiej Sali wszedł właśnie Cormac ze swoimi przyjaciółmi, a za nim Malfoy i reszta Ślizgonów. Przeklęte walentynki.
-Hermi, dlaczego się chowasz? Nie spodobał ci się list miłosny od pana McLaggen'a ?- Ruda nabijała się z przyjaciółki- No weź się nie wygłupiaj- złożyła gazetę i odłożyła ją na bok, tak by brunetka nie mogła jej sięgnąć.
   Sowia poczta 14 lutego to coś nieprawdopodobnego! Sowy latają w tą i z powrotem zrzucając co trzy minuty kolejne walentynki, lizaki lub czekoladki. Hermiona miała ich całkiem sporo, nawet Ron odważył się wysłać jej kartkę. Zresztą nie tylko on, bo dostała bardzo ładną kartkę od niezwykle skrytego w sobie Terrego. Naprawdę się postarał, bo wszystko wskazywało na to, że sam ją zrobił. Dostała również walentynki od Harrego, Nevilla, Justyn'a, Zachariasza, Rogera oraz od Erniego, ale jej nawet nie otworzyła, chłopak był już skończony. Ginny nie dostała aż tak dużo kartek, ale za to miała więcej lizaków i bombonierek. Każda dziewczyna wychodziła z Wielkiej Sali z prezentami i kopertami, ale nie tylko dziewczyny. Malfoy był tak obładowany czekoladkami, kartkami i pluszakami, że musiał poprosić Zabiniego o pomoc, bo sam nie dałby rady.
    Po śniadaniu Hermiona udała się do swojego dormitorium, gdzie do południa odrabiała prace domowe na przyszły tydzień. O osiemnastej umówiła się z Ginny, która zaoferowała, że pomaluje i uczesze ją na bal. Tak w sumie nie zaoferowała tylko postanowiła. Gryfonka wcześniej skończyła, więc postanowiła poczytać książkę. Ale jak zawsze ktoś musiał jej przerwać. Do okna zapukała mała szara sówka z wielką, czerwoną różą w dziobie. Hermiona odebrała ją i dała sówce ''napiwek''.
Była prześliczna, ale od kogo? Bardzo ją to dręczyło, no ale cóż adresat nie zostawił żadnego liściku. Napełniła szklankę wodą, włożyła do niej różę i postawiła na biurku przy oknie. Uwielbiała zapach róż, a ta pachniała obłędnie. Wąchając ją dopatrzyła się małej karteczki schowanej pomiędzy płatkami kwiatka. Wyjęła ją i odczytała: ''Tajemniczy Wielbiciel''. Tylko tyle? Żadnego podpisu, inicjałów, nic? Bardzo tajemniczy ten wielbiciel, bardzo. No, ale przecież o to chodzi w tych całych walentynkach. A może jest jeszcze jakiś liścik? Gryfonka przyglądała się płatkom róży i nawet nie zauważyła, kiedy Ginny weszła do pokoju.
-Jak tam, gotowa? -wparowała do dormitorium niosąc ze sobą kosmetyczki, kuferki, ubrania i kilka par butów- Ojej, a od kogo taka piękna róża?- rzuciła rzeczy na łóżko i podeszła do zrezygnowanej przyjaciółki.
-Od tajemniczego wielbiciela- usiadła podając Rudej liścik.
-Ale za to jaka piękna. No dobra szkoda czasu na gadanie, szykujemy się.
Ginny wepchnęła Hermionę do łazienki, aby wzięła szybką kąpiel, w czasie gdy ona będzie się szykowała. Brunetka wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i wysuszyła włosy. Nie wiedziała po co to całe szykowanie się, ale gdy weszła do pokoju i zobaczyła Ginny od razu zmieniła zdanie. Ubrana była w krótką, obcisłą czarną sukienkę, włosy miała spięte w pięknego, długiego warkocza, oczy mocno podkreślone czarną kredką, a wszystko to dopełniały usta w kolorze krwistej czerwieni.
-Gin,wyglądasz przepięknie- zachwycała się brunetka.
-Ty zaraz też tak będziesz wyglądała- odsunęła jej krzesło na którym siadła i zabrała się do pracy.
Wszystko trwało około dwóch godzin, ale efekt był powalający. Hermiona miała już dosyć, siedziała na tym krześle i co chwilę się wierciła. Nienawidziła bezczynności, ale gdy spojrzała w lustro była zachwycona. Nigdy nie pomyślałaby, że może tak ładnie wyglądać. Włosy delikatnie spięte w koczka, oczy podkreślone tuszem, a do tego lekko pomalowane usta. Czas na sukienkę. Ginny co prawda proponowała jej kilka stroi, począwszy od obcisłych getrów po skórzane miniówki i gorsety, ale to wszystko było zbyt skąpe. Hermiona miała dużo sukienek, ale żadna się nie nadawała na dyskotekę. Na szczęście na dnie swojego kufra trzymała sukienkę na specjalną okazję.
-Hermiona, ona jest prześliczna.
-Dziękuję, dostałam ją od mamy na siedemnaste urodziny i jeszcze nie miałam okazji jej założyć-powiedziała przykładając sukienkę do ciała.
Ruda rzeczywiście miała rację. Sukienka była w kolorze głębokiej czerwieni, od pasa kloszowana, miała prosty krój i nie za duże wcięcie w dekolcie. Sięgała do kolan i pobudzała wyobraźnię każdego mężczyzny. Hermiona wyglądała w niej cudownie. Ginny wybrała jej czarne, bardzo wysokie szpilki, które idealnie dopełniały całą kreację. Tak ubrane dziewczyny ruszyły na dyskotekę.

   Już na pierwszym piętrze było słychać głośną muzykę. Przy wejściu do Wielkiej Sali profesor Flitwick pilnował, aby nikt młodszy nie dostał się przypadkiem na imprezę. Cała sala była już zapełniona. W środku panował mrok, jedynie oświetlone były stoliki, środek sali -''parkiet'' i barek. Tam, gdzie na co dzień stał stół dla nauczycieli znajdował się sprzęt muzyczny, który obsługiwał Seamus, a zamiast podłużnych stołów były małe czteroosobowe stoliki. Hermiona i Ginny odnalazły przyjaciół.
-Hermiono, ślicznie wyglądasz!- Ron próbował przekrzyczeć głośną muzykę.
-Słucham?!
-Mówię, że bardzo ładnie wyglądasz!- podszedł do niej i krzyknął.
-A, dziękuję!
-Dobra, przecież nie będziemy tu tak stać i gadać! Chodźcie na parkiet!- Ruda chwyciła Harrego za rękę i ruszyła w tłum.
Impreza trwała już parę dobrych godzin. Dochodziła pierwsza, ale wszyscy za dobrze się bawili, żeby odczuć zmęczenie. Hermiona była wręcz rozchwytywana przez chłopaków, każdy chciał z nią zatańczyć, bez wyjątków. Jakie było jej zdziwienie gdy do tańca poprosił ją Blaise Zabini. Przetańczyli razem parę kawałków i Gryfonka musiała przyznać, że ten ciemnoskóry mężczyzna naprawdę potrafi się bawić. Brunetka usiadła do stołu by zaczerpnąć trochę powietrza, poza tym nogi jej odpadały, te szpilki to był jednak zły pomysł. Parę stolików dalej siedział Malfoy. Wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle, roztrzepane włosy, czerwona koszula, której pierwsze dwa guziki były rozpięte i ten jego rozbrajający uśmiech. Popatrzałaby dłużej, ale Zabini zabrał go do barku, a do niej dosiadła się Ginny.
-Przyniosłam nam coś do picia!- krzyknęła po czym postawiła dwie duże szklanki soku pomarańczowego.
Hermionia zauważyła, że jej napój dziwnie musuje. Czyżby Ginny czegoś tam dolała? Wzięła szklankę i dyskretnie powąchała sok. Nic, a przecież ona wyczułaby każdy eliksir. Wypiła sok, po czym ruszyła na parkiet, gdzie spotkała się z Malfoy'em. Rzucili się sobie w ramiona i namiętnie pocałowali. Blondyn umieścił dłonie na biodrach dziewczyny i zaczęli się kołysać w rytm muzyki. Draco nie dopuścił nikogo do Hermiony, gdy ktoś się zbliżał aby poprosić ją do tańca, posyłał mu zabójcze spojrzenie bazyliszka. Przetańczyli ze sobą wszystkie utwory począwszy od wolnych i zamulających kończąc na szybkich i wybuchowych. Teraz kołysali się do romantycznej piosenki, którą Harry zamówił dla Ginny.
-Wyglądasz jak księżniczka- szepnął jej do ucha, całując je przy tym.
-Dziękuję- czuła, że zaczyna się rumienić.
-Może się przejdziemy?
-Z chęcią.
   Blondyn wziął z krzesełka kurtkę i razem z Hermioną  trzymając się za ręce opuścili Wielką Salę. Wyszli na błonia, gdzie obściskiwało się mnóstwo par, więc ruszyli w stronę mostu.
Draco zaproponował Hermionie swoją kurtkę, którą przyjęła z wdzięcznością. W końcu była zima.
-To im się udało.
-O czym ty mówisz?
-Mówię o genialnym pomyśle naszych przyjaciół- przystanęli na moście.
-Aaa... o to ci chodzi. Niestety muszę się z tobą zgodzić. Nieźle sobie to wszystko zaplanowali. Szlaban, eliksir miłosny, róża...
-Ej ta róża była akurat ode mnie- udał oburzenie.
-Naprawdę?
-Naprawdę- Ślizgon podszedł do Gryfonki, objął ją, po czym delikatnie pocałował jej malinowe wargi- Dla ciebie wszystko. A wracając do Weasley i Zabiniego. Wszystko by im się udało,gdyby nie pomylili eliksirów i Blaise nie miał takiego długiego jęzora- Hermiona spojrzała pytająco- Nie mówiłem ci? Nasz genialny pan Zabini bardzo chciał się podzielić wydarzeniami z lochów z panią Parkinson, niestety nie uwzględnili tego że byłem w łazience i wszystko słyszałem.
-Jestem ciekawa, co poszło nie tak z eliksirem, przecież mam dobre notatki. Ważyłam go kilkakrotnie i za każdym razem wychodził...
-Problem w tym, że pomieszali fiolki z eliksirami- dokończył za nią.
-Nie wierzę, oni chyba naprawdę chcą,żebyśmy byli razem- Hermiona położyła rękę na torsie Dracona i wspięła się na palce,aby sięgnąć jego ust.
-W takim razie może już czas się ujawnić?- zaproponował gdy się od siebie oderwali.
-Wiesz co? Niech się jeszcze trochę pomęczą.
-A powiemy im, że spotykamy się od pewnego czasu?
-Nie, skoro tak się starali, niech mają tę satysfakcję.
-Kocham cię- objął ją i przytulił jak najcenniejszy skarb na ziemi.
-A ja ciebie.

   Hermiona i Draco dwa tygodnie po dyskotece oficjalnie zostali parą, co wywołało szok u połowy szkoły. Większość gratulowała i życzyła im szczęścia, ale znaleźli się też tacy(czyt. Ron), którzy byli przeciwni temu związkowi i nie wróżyli mu przyszłości. Najważniejsza jednak była miłość tych dwojga. Ginny i Blaise byli z siebie dumni, chełpili się na każdym kroku. Już cały Hogwart wiedział, że gdyby nie oni Malfoy i Granger nie byliby razem. Niestety nigdy nie dowiedzieli się prawdy, ale może to i dobrze.