Hej! To ja Amortencja! Dawno mnie tu nie było. Miniaturka
dłuuuga! 11 stron Worda! Brak weny twórczej, ale coś tam wyskrobałam! Starałam się
zastosować do wszystkich rad. Mam jednak prośbę! Jeśli przeczytasz to skomentuj! Obojętnie czy źle czy dobrze, ale widziąc ile osób czyta moje wypociny robi mi się ciepło na serduchu, nie mówiąc już o tych pozytywnych komentarzach, które sprawiają, że unoszę się kilka metrów nad ziemią z tego całego szczęścia! Jeśli nie posiadasz konta lub wstydzisz się to dodaj z anonima, ważne abyś pozostawił po sobie ślad ;) Dobra, nie będę się tu rozpisywać.
Miłego czytania!
***
Gorzej być już nie
może...
To był najgorszy dzień w całym jej młodym życiu.
Jej najlepsza przyjaciółka Ginny potajemnie spotykała się z jej , teraz już
byłym chłopakiem Cormakiem Maclleganem. Gryfonka chciała z nim zerwać lecz w
drodze na spotkanie z gryfonem usłyszała jakieś ciche odgłosy na korytarzu
obok. Zaciekawiona zajrzała na hol i zobaczyła jak rudowłosa ościskuje się z
jej aktualnym ex. Ta zdrada bardzo mocno ją zabolała, więc brązowowłosa
pragnęła wyżalić się swojej drużynie marzeń lecz oni mieli ją ,za
przeproszeniem, głęboko w dupie, ponieważ po wojnie woda sodowa uderzyła im do
głowy i woleli szlajać się z jakimiś pustymi laskami. Biedna Mionka udała się
do swojego dormitorium, żeby przynajmniej przytulić się do kota, który od
niedawna ciężko chorował lecz gdy zaszła, zastała Krzywołapka już martwego.
Hermiona
siedziała pod drzewem przy brzegu jeziora, obserwując jego taflę.
Panna-wiem-to-wszystko omijała właśnie wszystkie lekcje co do niej niepodobne
lecz mało ją to obchodziło. Rozmyślała tak nad swoim losem i cicho szlochała w
rękawy. Brązowooka bardzo potrzebowała teraz męskiego wsparcia, do którego
mogłaby się przytulić i wypłakać wszystkie zmartwienia. Niestety, nikogo już takiego nie miała.
***
Był cholernie
wściekły. Koniecznie musiał wyładować swoje emocje na kimś lub lepiej iść się
gdzieś przejść z dala od ludzi żeby same opadły. Błonia. Tak, to całkiem dobry
pomysł. Ślizgon zawsze tam chodził w ramach sanatorium dla nerwów. Widok
jeziora i zakazanego lasu po prostu działały na niego jak najlepsza Melissa na
uspokojenie.
Nim się obejrzał
już przekroczył drzwi wejściowe do Hogwartu. Była zima, więc poczuł jak chłód
zaatakował jego ciało. Wokół było biało, zatrzymał się i wciągnął w płuca świeże
powietrze. Postanowił, że uda się w swoje ulubione miejsce nad jezioro i
usiądzie pod drzewem. Szedł i słyszał skrzypienie śniegu pod stopami. To
również zawsze sprawiało mu przyjemność. Gdy dotarł zobaczył że ktoś go już
wyprzedził.
Co dziwne, przepraszam,
bardzo dziwne, widok całej zapłakanej Granger rozczulił jego „zimne serce”. Złe
emocje uciekły w siną dal, a zastąpiło je zaciekawienie. Czemu owa Gryfonka tak
cierpi?
***
-Czy to miejsce
jest wolne?- Hermiona usłyszała znajomy głos za plecami i nim się obejrzała
książę Slytherinu usiadł koło niej.
-Nie mam ochoty na przekomarzanki, Malfoy.- odpowiedziała od
niechcenia, nadal wpatrując się w tafle jeziora.
-Oj Granger, Granger. Jest już po wojnie. Chyba wszyscy
jesteśmy na tyle dorośli, że nie bawimy się w takie głupoty. – powiedział
ślizgon i rzucił wzrokiem w to samo miejsce co gryfonka.- Powiesz mi co jest
takie fascynującego w tej pustce.
-Nic. Przyciąga moje spojrzenie jak magnez.-szatynka nadal nie
odrywała wzroku od tego samego miejsca. Nie chciała, bo bała się że gdy jej
spojrzenie skrzyżuje się ze stalowymi oczami blondyna, coś w niej pęknie i on
zobaczy jej łzy jak perły, przecież nie mogła się przy nim rozpłakać. Nie przy
tym chłopaku.
-Rozumiem, a teraz ja doktor Draco Malfoy uleczę twoje mocno
skaleczone serce, a depresję utopię na dnie tego jeziora. Słucham, wyrzuć to z
siebie.- ucichł i skierował swoje spojrzenie na bursztynowooką.
-Malfoy...- Miona inaczej wyobrażała sobie to męskie
oparcie. Na pewno nie był nim jej największy wróg, który właśnie proponuje jej
pomoc.
- Nie ma żadnego Malfoy, Granger! Doceń to, że siedzę tutaj
i z własnej woli chcę cię wysłuchać, a wyżalenie się jest ci teraz najbardziej
potrzebne.- Ona go po prostu nie poznawała. Malfoy? Ten Malfoy rozmawia ze
szlamą. Chyba już się coś dzieje z jej głową. Lecz tu miał racje, potrzebowała
tego.
Choć Hermiona tak
bardzo nie chciała, uległa ślizgonowi i zaczęła wyrzucać wszystkie problemy z
siebie, a on pochłaniał je jak gąbka wodę. Gdy tak jej słuchał zdał sobie sprawę,
że tak dużo zmartwień nie może dopaść jednego człowieka, bo może eksplodować.
Nie przeszkadzało mu, że Herm w pewnym
momencie przytuliła się do jego torsu mocząc łzami jego jedwabną koszule.
Pozwalał jej na to. Siedzieli tak bardzo długo. Gryfonka kompletnie straciła
rachubę czasu, było jej tak dobrze w tych męskich ramionach, że zapomniała o
bożym świecie.
Nagle
właścicielka najbardziej wybujanych włosów poczuła jak Draco podnosi się z
ziemi ,nadal trzymając ją w rękach.
- Gdzie idziesz?- zapytała nieco rozczarowanym głosem
brązowowłosa lecz nie odrywała twarzy od jego klatki piersiowej.
-Jaki mamy miesiąc, Granger?- zmienił kompletnie temat co
zdziwiło dziewczynę.
-Grudzień- odpowiedziała pewnym tonem.
-A jaka to pora roku?- „Do czego on dąży?” to pytanie
męczyło pannę Granger.
- Zima.
-No właśnie! Zima! Nad jeziorem jest zimno jak w dupie
Eskimosa! Nie wiem jak ty, ale ja na Mikołaja nie chcę dostać choróbska, które
zabierze mnie do wspaniałej krainy cieknących glutów, gdzie nazwą nas Katar i Katarzyna.
Wiesz, mi nie do twarzy z takim imieniem. – Gdy usłyszała pełen wyrzutów głos
Malfoy’a uśmiech wpłynął na jej popękane od zimna usta. Szczerze powiedziawszy,
nie pomyślałaby, że kiedykolwiek będzie jej się tak swobodnie i miło czuć u
boku pewnego przystojnego ślizgona.
-No nie, ja też tego nie chcę.-odpowiedziała mu rozbawionym
głosem.
Szli w ciszy.
Przekroczyli próg Hogwartu i zaczęła dziewczyna:
-Malfoy, puść już mnie na ziemię. Będziemy dziwnie wyglądać
jak będziesz mnie nadal niósł.- Draco postawił Herm na ziemi, a ta próbowała
zrobić kroki lecz na nic. Przez tak długi czas siedziała w tej samej pozycji,
że mięśnie jej zesztywniały i nie potrafiła się ruszyć.
- Nie możesz chodzić, Granger. Chcesz się czołgać na brzuchu
do swojego dormitorium, sierotko?- Jego uwaga zawstydziła ją odrobinę, nie
miała wyjścia, ślizgon musiał ją zanieść.
-Dobra już. Zanieś mnie. Oby nie było uczniów na korytarzu.-
zrezygnowana wyciągnęła ręce w stronę blondyna, a ten podniósł ją tak zwinnie
jakby ważyła zaledwie piórko.
-Jako, że jesteś prefekt naczelną masz swój własny kąt,
prawda?- zapytał zaciekawiony.
-Tak, obok wejścia do pokoju wspólnego Gryffindoru. A czemu
pytasz?
-Bo nie chciałbym się pokazywać w norce gryfonów. Nie jestem
tam raczej mile widziany.- Mionie wydawało się jakby Draco nagle zesmutniał,
ale wolała nie drążyć dłużej tego tematu.
Prawie dochodzili
do wieży północnej gdy nagle Malfoy usłyszał głos swojego kolegi z domu.
-Wyjaśnisz mi, Draco, czemu niesiesz szlamę na rękach?-
chłopak zobaczył, że dziewczyna ma zamknięte oczy.
-A no wiesz, Theodor. Rzuciłem na nią kilka Cruciatus i z
wycieńczenia zasnęła bidulka.- zagadnął go swoim aroganckim tonem.
- Pieprz dalej może ci uwierzę, Smoku.- Nott jakoś nie był
przekonany.
- Co cię to tak interesuje, Nott? Zakochałeś się w niej?-
Draco szykował się do ostrej wymiany słownej.
-Yhy, i jeszcze czego! A ty nie boisz się że ubrudzisz się
szlamem? Ojć przepraszam. Już się ubrudziłeś!- Theo nie dawał za wygraną.
- Spieprzaj stąd, póki jeszcze nie zmasakrowałem ci twojej
zarozumiałej twarzyczki, Nott! – Stalowooki robił się coraz bardziej groźny, a
każdy głupi wie do czego jest zdolny gdy się wścieka.
- Nie rozkazuj mi, Malfoy! I tak już stąd idę, bo nie lubię
przebywać za dużo czasu w towarzystwie mugolaków.- Theodor udawał wielce
dzielnego.
-To żegnam!- odpowiedział mu zimno blondyn i ruszył w swoją
stronę. Gdy uznał, że jest już na bezpiecznej odległości odezwał się- Dzięki
,za udawanie, że śpisz. Świetny pomysł.
- Nie ma sprawy. – Hermiona była pod wielkim wrażeniem, że
pierwszy raz jej największy wróg jej za coś podziękował. To naprawdę miłe
uczucie.
- To te drzwi?- zapytał chłopak gdy stanęli obok rycerza
strzegącego wejścia do pomieszczenia znajdującego się przy portrecie grubej
damy.
-Tak.
- Wymień składniki, które trzeba użyć do najmocniejszego
eliksiru miłosnego. – powiedział rycerz zagadkowym tonem.
- 5 płatków irysów (najlepiej zebranych o północy), skórka
pomarańczy, korzenie mandragory i zarodnik paproci- odrzekła
panna-wiem-to-wszystko bez zawahania, a ślizgon słuchał tego i stał jak
zamurowany.
-Znakomicie! Możesz wejść!- zadowolony wpuścił ich do
dormitorium.
Draco postawił
Mionkę na ziemi i gdy upewnił się, że da radę sama iść powiedział.
-Idź pod prysznic, ogarnij się, a ja idę po gorącą czekoladę
dla nas. – Malfoy oglądał wystrój wnętrza i jednocześnie mówił do dziewczyny.
-O tak! Kocham gorącą czekoladę! Szczególnie taką gęstą,
mleczną, niekończącą się, a w szczególności lubię ją pić w chłodne zimowe
wieczory......-Brązowooka wymieniała rozmarzona.
-Dobra, dobra, Granger. Twoje czekoladowe marzenia są ujmujące
i niezwykle interesujące , ale przestań już. Wracam za 10 min.-powiedział na
odchodnym.
Hermiona
wyciągnęła z szafy swoje ulubione dresy i udała się do łazienki. Weszła pod
prysznic i zmywała z siebie cały ten okropny dzień. Praktycznie nic nie robiła,
a była zmęczona jakby co najmniej nauczyła się do 10 sprawdzianów. Gryfonka
zauważyła, że jednak ślizgon tak jak powiedział, uleczył jej depresję, ponieważ
przez pewien krótki czas zapomniała o wszystkich zmartwieniach. Gdy uznała, że
jest wystarczająco czysta, wyszła z kąpieli i ubrała się. Szatynka związała
sobie włosy w rozkopanego koka i przekroczyła próg dzielący ją od pokoju. Draco
już w nim był, siedział na łóżku z tacą położoną na szafce nocnej i nalewał do
kubków napoju bogów.
-Jak tutaj wszedłeś? – zapytała z zainteresowaniem
dziewczyna przyglądając się mu uważnie.
-Nie tylko ty jesteś taka mądra w tej szkole.-odpowiedział
zaczepnie ślizgon.- Siadaj i pij.
Gryfonka
rzuciła się dość nie zgrabnie na łóżko i w zastraszającym tempie porwała z
szafki gorącą czekoladę.
-Mmmmm! Tego mi było trzeba!- powiedziała i opróżniła cały
kubek na raz. Dracona bardzo rozbawiło, a jednocześnie rozczuliło jej
zachowanie.
-Masz teraz wąsy jak Hagrid, Granger!- odpowiedział
rozbawionym głosem. Prefekt naczelna szybko wytarła czekoladę z twarzy i
zarumieniła się.-Oj nie wstydź się już tak, Hagrid! Każdemu się zdarza.-odrzekł
i napełnił jej kolejną porcje.
Ciepło z kominka,
wygoda, napojenie i wykończenie sprawiły, że powieki Hermiony zaczęły opadać.
Za minutę już smacznie spała jakby Draco dolał jej do napoju eliksir słodkiego
snu. Przez następne pół godziny obserwował ją. Wyglądała tak bezbronnie,
słodko, że mógłby oglądać ją godzinami. Lecz gdy jego też zaczął dopadać sen,
przykrył ją kołdrą i opuścił dormitorium.
***
Blade
promienie słońca uparcie wdzierały się przez okiennice Hogwartu, rozświetlając
jego wnętrze i tym samym budząc wypoczywających uczniów. Również pewną sztynkę
i pewnego blondyna.
***
Poczuła jak
przyjemne ciepełko ogrzewa jej policzek i zaczęła powoli otwierać oczy.
Obudziła się naprawdę wypoczęta. Spojrzała na zegarek i zobaczyła że jest
dopiero 6:00, więc ma spokojnie 2h do śniadania. Gryfonka zaczęła sobie
przypominać wydarzenia z wczorajszego dnia i gdy pomyślała jak wczoraj szybko
zasnęła u boku ślizgona uśmiech wpłynął na jej usta. Po dłuższej chwili
zastanowienia stwierdziła, że wczoraj było całkiem przyjemnie i chętnie by te chwile
powtórzyła. Oczywiście te dobre!
***
Pierwsza lekcja
eliksiry z gryfonami. Musi się pośpieszyć, bo Snape’owi woli nie podpadać.
Ruszył, więc w stronę lochów. Idealnie gdy doszedł, Severus otworzył wrota i
zaprosił uczniów do środka. Draco zajął miejsce obok swojego przyjaciela Blaisa
i usłyszał głos nietoperza.
- Malfoy, Granger. Profesor Dumbledore prosił abym was
wysłał do niego teraz. Zbierajcie się szybko.- jego głos nie tolerował
sprzeciwu.
Wszystkie pary oczu momentalnie przerzuciły się na ową
dwójkę, a oni spojrzeli na profesora zdziwieni.
- Draco, Granger mam
wam wysłać specjalne zaproszenie? Ruszajcie tyłki!- mówił coraz to bardziej
wściekłym tonem.
-Że ja? –gryfonka automatycznie spojrzała za siebie, jednak
gdy zauważyła, że za nią nikt nie siedzi, znów odwróciła się do wykładowcy.
-Tak ty! Zjeżdżajcie już! –Snape wyraźnie się niecierpliwił.
Wolała już nie
ryzykować i posłusznie wstała z miejsca, udając się w stronę wyjścia z sali. Blondwłosy
bez zbędnych słów ruszył w kierunku dziewczyny. Szła kilka metrów przed nim,
nie odzywali się do siebie jakby wczoraj nic się nie stało. Nikt nie wiedział
co powiedzieć.
Stanęli przed
wielkim posągiem, który prowadził do gabinetu dyrektora szkoły. Nie miała
wyjścia, musiała się do niego odezwać.
-Znasz hasło, Malfoy?- zapytała i skierowała swój wzrok na
chłopaka.
-Nie. –odpowiedział jej krótko.
-No to mamy problem. Hmm, pomyślmy. Wiesz jaki jest ulubiony
przysmak Dumby’ego?
-Nie wiem, może fasolki wszystkich smaków?
-Nie.- gryfonka pokręciła głową.- Fasolek nie lubi. Harry mi
mówił.
- Karaluchy Waniliowo – Czekoladowe- Dracona zaczęła bawić
ta sytuacja.
- Kremowe bryły nugatu?
-Toffi o barwie miodu.
- Gumy Do Żucia Drooblesa.
-Kotlet.- Ślizgonowi brakowało pomysłów.
-Lodowe Myszy ?-powiedział gryfonka i spojrzała
wymownie na blondyna.
-Ciasteczka?- powiedział zrezygnowany i spojrzał na wejście
wyczekująco.
Ku zdziwieniu
posąg ruszył i przejście się otworzyło. Uczniowie weszli do gabinetu i
zobaczyli staruszka wpatrującego się w widoki za oknem. Gdy ich usłyszał,
szybciutko się obrócił i powiedział:
-O! Jesteście kochani! Przepraszam za utrudnienia w dostaniu
się tu do mnie, ale starość nie radość. Już nie mam takiej pamięci jak kiedyś i
zapomniałem powiedzieć Severusowi żeby podał wam hasło.-Uczniowie nic nie
odpowiedzieli tylko spoglądali na profesora zdenerwowani.- No, ale daliście
radę. Usiądźcie. Może przejdźmy od razu do rzeczy.
- Tak, chętnie dyrektorze.- odezwała się Hermiona.
-Bardzo mi przykro moi drodzy ale za wasze wczorajsze wagary
musicie ponieść konsekwencje. Profesor Snape wymyślił wam karę. Dzisiaj w nocy
stawicie się w jego gabinecie i pójdziecie sami do zakazanego lasu szukać
rośliny o nazwie Portogeranium.
-Co?!- Jednoczesny i zsynchronizowany wrzask owej dwójki
uczniów wypełnił Hogwart, do tego stopnia, że na terenie całej szkoły nie było
osoby, która by go nie usłyszała.
-Spokojnie. Severus wytłumaczy wam jak ona wygląda i gdzie
macie ją znaleźć. – Dyrektor nadal nie gubił uśmiechu z twarzy.
- Ale, dyrektorze.-pierwsza odezwała się brązowowłosa, która
próbowała zachować spokój.- Przecież nie wolno wysyłać uczniów samemu do
zakazanego lasu, do tego nocą. Temu przeczy regulamin Hogwartu.
- Tak, panienko Granger.
Ale ten punkt dotyczy uczniów z czterech pierwszych lat w naszej szkole.
-Ale to niedorzeczne.- Draco nic się nie odzywał lecz ta
perspektywa również mu nie odpowiadała.
-Już jest postanowione. O 22:00 stawiacie się pod gabinetem
profesora Snapa. Do widzenia kochani.- odpowiedział Dumbledore i wskazał im
drzwi.
Uczniowie podnieśli
się z krzeseł, pożegnali się i opuścili w ciszy pomieszczenie.
-Nienawidze cię, Granger!
-Nienawidzę cię, Malfoy!- pożegnali się niezwykle
,,słodko’’.
***
-Oddajcie różdżki.-Głos profesora rozchodził się po
gabinecie. Draco i Hermiona posłusznie wykonali polecenie.- Na pewno ciekawi
was jak wygląda roślina, którą macie znaleźć. Portogeranium to bardzo rzadka
odmiana zwykłego geranium. Wygląda bardzo podobnie, tylko jego liście świecą
gdy wyczują dotyk człowieka...
-Notujesz to, Granger? –Ślizgon szepnął Herm niezauważalnie
do ucha.
-Jasne. W głowie.-odpowiedziała mu równie cicho.
-Słyszę to! –warknął Snapei kontunuował.- Portogeranium
możecie znaleźć w różnych zakamarkach,
wgłebieniach czy pod drzewami. Musicie się jednak zagłębić dość głęboko w
środek lasu. Nie interesuje mnie ile wam zajmie szukanie tego, ale macie nie
wracać z pustymi rękami. No to nie powodzenia.-skończył opowiadać i wyrzucił
ich z pomieszczenia.
***
-Dobrze zapamiętałaś? – zapytał gryfonkę Draco.
Udała, że nie
usłyszała ostatniego pytania. Stanął obok niej zachowując największy z
możliwych odstępów – blisko, a jednak tak bardzo daleko. Zachowywał się tak
jakby wczorajszego dnia nie było, więc Hermiona też nie dawała po sobie znać,
że zależy jej aby stał z nią ramie w ramie. Szli wolno do drzwi wejściowych, a
dziewczyna niemal słyszała, jak w jej piersi łomoce rozemocjonowane serce.
Starała się wmówić sobie, że to adrenalina pomieszana ze strachem, że to nie ma
nic wspólnego z tym, który szedł obok niej i z odległością, jaka ich dzieliła.
Nie mogła sobie na to pozwolić, nie teraz.
Kiedy doszli do
drzwi wejściowych prowadzących prosto na błonia, Draco, kiedy podnosił rękę by
otworzyć wrota, musnął jej delikaną skórę na dłoni. W momencie zalała ją fala
gorąca i przyjemny dreszcz. Pomyślała, że jeśli on jeszcze raz jej tak nie
dotknie, umrze z tęsknoty. Przez chwilę ogarnęło ją pożądanie: zapragnęła
złapać go za rękę lub chociażby musnąć jego dłoń, ale na to nie pozwalał
gryfonce zdrowy rozsądek, który na szczęście wygrał walkę ze złymi emocjami.
Otrzeźwiała dopiero
gdy zawiało zimne powietrze z dworu.
Szli powoli ścieżką
prowadzącą do Zakazanego Lasu, robiąc głębokie ślady w śniegu, który od rana
prószył i zdążył pokryć całą zieleń. Żadne z nich się nie odezwało, żadne nie
skomentowało sytuacji, w której się znaleźli. Starała się skupić na otoczeniu:
ciemność ogarniała uczniów ze wszystkich stron, w chatce Hagrida nie paliły się
światła, a czubki drzew Zakazanego Lasu kołysały się niepozornie. Sam ten ruch
był przerażający.
Wreszcie, w połowie ścieżki, Draco
przerwał milczenie.
- Boisz się? – zapytał.
- Nie.- odpowiedziała nie zgodnie z prawdą. Bała się.
Przerażało ją to wszystko co znajduje się wśród tych drzew. Wydarzenia, które
zdarzyły się w tym miejscu na pierwszym roku w Hogwarcie, pozostawiły mocny
ślad w jej pamięci.
-A no tak, przecież jesteś gryfonką, a gryfonów cechuje
odwaga. Nie ma się co dziwić.-powiedział i zaśmiał się pod nosem. Tak naprawdę
wiedział, że brązowowłosa nie jest z nim do końca szczera.
Nie wiedziała co mu
odpowiedzieć. Mimo iż zawsze była wygadana to teraz zabrakło jej słów. Nie
miała pojęcia jak pociągnąć rozmowę, choć chciała żeby trwała ona wiecznie.
Dziwne, ale ta pogawędka dawała by jej to poczucie bezpieczeństwa. Ślizgon
jakby czytał jej w myślach, postanowił, że zacznie jeszcze raz pierwszy:
- Nie umiesz kłamać, Granger. Spokojnie. Przy mnie nic ci
nie grozi. Znaczy tak mi się wydaje. Jak przyleci wilkołak żeby nas zjeść to
ciebie rzucę pierwszą w jego szpony.- Znów się zaśmiał i spojrzał na jej
zarumienione policzki.- Za granicami tego lasu żyje coś o wiele gorszego od wampirów,
wilkołaków, olbrzymów i innych czarnomagicznych stworzeń.
-To jest coś jeszcze gorszego?- zapytała z nadzieją i
również skierowała na niego swoje spojrzenie. Przepyszna czekolada i metalowa
stal spotkały się na tej samej drodze. Żadne nie chciało odwracać wzroku, ale
oboje to zrobili. Nie mogli wytrzymać tych wzajemnych iskier.
- Nie sądzę. Tak tylko powiedziałem żeby cię
pocieszyć.-odpowiedział jej z uśmiechem.
-Wielkie mi pocieszenie. – powtórnie się speszyła. On już
się nie odzywał.
Znów zapadło między nimi milczenie, a w tej ciszy
każdy trzask gałązki przypominał wybuch, a serce Miony waliło tak intensywnie,
że była pewna, że Draco doskonale je słyszy. Weszli do środka jednej, wielkiej
zagadki i szli przed siebie jakąś wąską ścieżką.
- Pamiętasz gdzie mamy szukać tego całego Portogeranium,
panno Grager? – zapytał ją Draco głosem który dźwięk w dźwięk przypominał ten,
który należy do profesora Snapa. Okazało się, że w tej sytuacji, ślizgon, który
jest zawsze mało mówny, jest bardziej wylewny i szuka towarzystwa do rozmowy
niż ona, ta wiecznie wygadana Gryfonka.
- Wszędzie i nigdzie. – odpowiedziała mu. Jej wzrok błądził
dookoła chcąc cokolwiek zobaczyć lecz w takich ciemnościach nie było kompletnie
nic widać.
- Ciemno tu jak w dupie u Blaisa. –Draco zaczął czegoś
szukać w swojej kieszeni.
-Byłeś tam, że mówisz to z takim przekonaniem? –
zachichotała.
- W najgorszych koszmarach!
-Ludu! Co ci się śni po nocach!- Teraz to już nie chichotała
pod nosem tylko śmiała się na cały głos. Nie zważała na to, że ten hałas może
przywołać coś groźnego. Draco spojrzał się na nią wzrokiem, który dość jasno dawał jej do zrozumienia,
że juz może sobie wybierać trumnę w zakładzie pogrzebowym. Ona jednak nie
potrafiła się przestać śmiać.
-Idź już, bo nie mogę na ciebie patrzeć.- Stalowooki
odwrócił głowę w drugą stronę i udawał wielce obrażonego.
- No już dobra, dobra...- Herm powoli uspakajała się i
ruszyła dalej.- Tylko nie płacz mi tu czasem.-dodała.
Ścieżka wiła się
między grubymi pniami drzew i ostrymi kolcami krzewów, a z każdą chwilą zwężała
się coraz bardziej i przejście nią stawało się trudne. Była całkowita cisza,
słychać było tylko trzaskanie gałęzi pod stopami i liście krzewów, które się o
nie ocierały. Trzymała się blisko Malfoy’a w obawie przed wszystkim co czai się
teraz w przeróżnych zakamarkach i zastanawia z jakim sosem zje sobie ich na
kolacje.
Uczniowie
przemieszczali się coraz to dalej, ale nie zobaczyli nic godnego ich uwagi.
Czas mijał, a Draconowi wydawało się, że stoją cały czas w miejscu. Już dawno
zamienili się miejscami i teraz on szedł przodem pilnując by nie zboczyli ze
ścieżki. Długo nie odwracał się za siebie, więc postanowił, że sprawdzi czy
gryfonka idzie za nim. Obejrzał się i jej nie zobaczył. Nagle jego serce
zaczęło bić w zdwojonym tempie. Usłyszał jej krzyk.
-AAAA! DRACO!- Próbował „wywęszyć” gdzie ona jest. Późniejsze
słowa sprawiły, że dosłownie jak to się mówi, kamień spadł mu z serca.- Chyba
znalazłam Portogeranium!
-Zabiję cię kiedyś, Granger! – powiedział i ruszył w stronę,
z której dobiegał jej głos.
Znalazł ją, klęczącą nad rośliną. Była widocznie rozczarowana.
- To nie ta roślina. Spójrz.- dotknęła kwiatka lecz ten nie
zaświecił pod wpływem jej dotyku. – Nie zaświecił się. To zwykłe Geranium.-
powiedziała załamanym głosem. Hermiona była bliska płaczu.
- Wiesz co? Czuję, że Snape tylko nas wrobił z tą rośliną.
Nie istnieje taka. Wystawił naszą naiwność na próbę.- Draco wyraził swoje myśli
na głos. Gryfonka nie była do końca przekonana. – No sama spójrz. Czy jest
jakaś roślina, o której ty nie miałabyś pojęcia? Przecież ty wiesz wszystko! A
tu nagle zjawia się Portogeranium, o którym obydwoje słyszymy pierwszy raz w
życiu. Wracajmy do Hogwartu.- powiedział proszącym tonem.
-Chyba masz ra....- nie dokończyła zdania, ponieważ
usłyszała podejrzany dźwięk dochodzący z pośród drzew. Zamarła na chwilę. W
duchu modliła się aby to co było tak blisko nich uciekło. Nie tym razem.
Warczenie stawało się coraz głośniejsze.
-Biegiem! – krzyknął jej do ucha Draco. Chłopak złapał ją za
rękę i pociągnął za sobą.
Wiedziała, że w
niewłaściwym momencie, ale poczuła się jakby fruwała. Kochała ten dotyk.
Biegli przed
siebie dobre trzy minuty. Słyszeli za sobą dźwięk pędzącego potwora, ale woleli
się nie odwracać. Mieli nad tym dużą przewagę przez to, że wybiegli dość
wcześniej.
-Umiesz wspiąć się na drzewo? – zapytał zdyszany.
-Tak.
-To wchodź na to szybko! Ma łatwo ułożone gałęzie, będzie ci
się dobrze wchodziło. – odrzekł. Był wściekły na Snape, że zabrał im ich
różdżki, ponieważ teraz spokojnie mógłby użyć zakęcia Wingardium Leviosa i
gryfonka w momencie siedziałaby na drzewie.
Warczenie dudniło
jej w uszach, przypominając, że ma niewiele czasu. Było tak przerażające, że po
całym ciele przeleciał Mionie nieprzyjemny dreszcz. Na szczęście właścicielka
najbardziej wybujałych loków była zwinna i wdrapała się na drzewo w niecałe pół
minuty. Draco wspiął się zaraz za nią i w ostatnim momencie zabrał nogę z
niższej gałęzi, bo potwór doskoczył do niej i mógłby go za sobą pociągąć.
Siedli w najwyższym punkcie, gdzie bestia nie mogłaby ich dopaść. Brązowooka
nagle sobie coś uświadomiła, spojrzała na księżyc i zobaczyła, że tej nocy jest
pełnia. Już nawet nie musiała spojrzeć w dół, od razu wiedziała co ich goniło.
Wilkołak.
-Będziemy tu czekać do usranej śmierci, Granger?- zapytał
chłopak.
- Jeśli to coś pożre nas za niedługo to długo nie będziemy
się niecierpliwić.- odpowiedziała i spojrzała w dół.
- Nie doskoczy tu. Mi się wydaję, że pobędzie tu trochę i
odejdzie bo zacznie mu się nudzić. – odpowiedział jej przekonany.
-Obyś miał rację.
Rozsiedli się na gałęzi
jak wygodniej się dało. Czekali. Czas bardzo się dłużył.Bestia nadal krążyła
pod drzewem. Hermiona w pewnym momencie oparła głowę o ramię Dracona.
- Nie jest ci zimno?- zapytał z troską.
-Troszeczkę.- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Myślała, że
Ślizgon zdejmie swoją kurtkę jak to robią wszyscy lecz on niespodziewanie
przysunął ją jeszcze bliżej i przytulił. Dziewczyna zupełnie nie spodziewała
się takiego zachowania z jego strony.
- Ponoć najlepiej grzeje ciepło drugiego człowieka. –
powiedział jej, nadal trzymając ją w objęciach. Ona czuła się jak w niebie. Ta
chwila była cudowna. – A tak w ogóle, to wiesz, która jest godzina?
-Nie, ale sądzę, że zaraz zacznie świtać. – nic nie
odpowiedział już jej.
Siedzieli
przytuleni do siebie jeszcze trochę i wilkołak w końcu poszedł. Na niebie
robiło się coraz jaśniej. Poczekali chwilę aż potwór odejdzie daleko od nich.
-No to musimy teraz zeskoczyć. Niestety wchodząc tu
połamałem prawie wszystkie gałęzie.- Draco szykował już się do zejścia na
ziemię.
-Mam problem. Ja nie skoczę! Boję się! – odpowiedziała przerażona.
-Wcale nie ma problemu. Ja zeskoczę pierwszy, a ty druga.
Złapię cię na dole.
- Aleee...- próbowała się sprzeciwić.
- Zaufaj mi. Proszę.- Spojrzał jej prosto w oczy. Zaufa mu.
Widzi w jego oczach, że brak w nich złych intencji.
-Dobrze. Krzyknij mi kiedy mam skoczyć. – zaufała mu.
Ślizgona w
momencie nie było. Stał już na ziemi z wyciągniętymi rękami.
-Już. – Gryfonka nie zdążyła się przygotować. „Raz się żyje”
pomyślała i rzuciła się w dół.
Jak obiecał, tak
zrobił. Wpadła mu w ramiona. Nagle obydwoje zaczęli się do siebie zbliżać. Coraz
bliżej. Jeszcze bliżej. Draco w końcu poczuł smak jej ust. Nie liczył się świat
wokoło nich. Wszystko przestało mieć znaczenie. Byli tylko oni. Czuli się jak w
niebie. Jakby fruwali nad ziemią. Był to bardzo namiętny pocałunek. Ona oddała
mu na własność swoje usta. Chciała by były jego już na zawsze.
Każda chwila musi
się jednak skończyć. Z trudem oderwali się do siebie.
-Granger, jesteś niesamowita!- powiedział podekscytowany Blondyn.
-Mogę powiedzieć o tobie to samo! Ale wracajmy już do szkoły,
nie chcę kolejnego spotkania z wilkołakiem.- odpowiedziała zadowolona, patrząc
w jego stalowe źrenice.
-Jak zawsze ma być takie zakończenie, to ja chcę spotykać te
bestie co chwile! – musnął ją ponownie w usta.
Znaleźli ścieżkę
prowadzącą na błonia i ruszyli w ich stronę. Ta podróż trwała o wiele szybciej
i przyjemniej. Rozmawiali ze sobą na tysiące tematów. Doszli do wrót
prowadzących do Sali wejściowej. Weszli do zamku i od razu skierowali się do
gabinetu. Snape otworzył im drzwi.
-Jesteście tak naiwni, że to aż śmieszne. Macie swoje
różdżki. Wynocha!- I jak poprzednio wyrzucił ich za drzwi.
***
-Serio, Dziadku?! Gonił was wilkołak?!- zapytał podekscytowany
wnuczek.
-Opłacało się! Co nie, Dziadku?- dodała wnuczka.
- Gonił. Opłacało się. Nie zapomnę tej nocy do końca życia.-
Hermiona weszła do pokoju z uśmiechem.- A teraz chodźcie wszyscy na herbatkę.
Dziadek Dracon na pewno wam jeszcze coś opowie.
-Tak! Dziadziusiu zaczynaj! – powiedziały zadowolone dzieci.
-Tylko od czego?- zapytał żony Draco.
-Od początku. – odpowiedziała mu Hermiona i posłała mu
ciepły uśmiech.
Miniaturka bardzo fajna, lekka i przyjemna ;)
OdpowiedzUsuńidealna na wieczór!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
w-chmurach-milosci.blogspot.com
Dziękuje! Zajrzę ;*
UsuńPrzeczytałam i ślad zostawiam! Jesteś zarąbista! Kocham Cię! Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuń;*
UsuńPowiem tylko, że ta twoja miniaturka jest boska ! Przyjemnie mi się ją czytało ! Dodawaj więcej takich miniaturek, bo z chęcią bym przeczytała !
OdpowiedzUsuńDziękuje!
UsuńBrak weny ogromnie Ci służy! Ostatnio pisałam, że przydałoby się rozwinięcie, ale tutaj nic mi nie brakuje :) Pełnia szczęścia hahaha
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej... Uwielbiam Dramione *-*
~Ginny
Ojojoj! Dziękuje ogromnie! Postaram się dodawać więcej! ;*
UsuńGenialność<3
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;P
dramione-cammon-dreams.blogspot.com
Dzjękuje! ;*
UsuńTroszkę przynudza :'(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ;(
UsuńHej :) Pierwszy raz jestem na Twoim blogu i szczerze się przyznam przeczytałam tylko tę jedną miniaturkę ;)) Brak weny, jak widać, wcale Ci nie szkodzi, a wręcz przeciwnie. Miniaturka super :D Dam Ci jedną małą radę: nie przejmuj się krytyką, jeżeli w ogóle ktokolwiek odważy się skrytykować Twojego bloga :)) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serduszka ;* Jest nas na tym blogu 5, a ja mam tu dopiero 2 miniaturki :**
UsuńPrzepraszam, nie wiedziałam, ale postaram się przeczytać wszystko, co tu wstawiacie ;))
UsuńCudne... Nie lubię zbytnio miniaturek, bo nie toleruję jak akcja biegnie za szybko... Ale to jest super! Jeszcze troche i będziecie mogły brać korepetycje z blogowania u Sheireen <3 ..... Polecam jej Dramione... Popłakałam się i kamienne serduszko jest przez ten wieczór milutkie dla innych...
OdpowiedzUsuńBuziaki
Alexa_Riddle z "Never forget about Hogwarts"
Dziękuje bardzo! ;* zajrzę ;)
UsuńNie lubię Darmione, ale to było fajne
OdpowiedzUsuńLuna
Hahaha xd dzięki ;)
UsuńMilo sie czyta *-* Dramione♥♡
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowna miniaturka :* tak jak zresztą wszystkie !!!!! Jesteś genialna , pomysł-bomba !
OdpowiedzUsuń~Księżniczka Malfoy
świetna miniaturka :)
OdpowiedzUsuńSłodka :) To mi się nasuwa jako pierwsze, gdy ją przeczytałam. Bardzo podoba mi się zakończenie - ukazuje, że wszystko im się poukładało, tak jak miało :) Sama napisałam kiedyś podobne. Zapraszam Cię na tą miniaturkę na Dwa światy - jeśli jeszcze nie czytałaś. Nosi tytuł "Słodki smak porażki" :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO bozi!! Mieć od Ciebie koma to raj na ziemii!!! Jesteś moją ulubioną blogerką! Kocham dwa światy i gjs!! Dziękuję za komentarz! Prawdopodobnie czytałam, ale juz nie pamietam o czym byla :D
UsuńCudo ;) nie podobał mi się tylko pomysł, by puścić uczniów do ZAKAZANEGO Lasu bez różdżek, no ale poza tym wszystko było piękne! ;)
OdpowiedzUsuń