niedziela, 15 lutego 2015

Miniaturka ''Walentynkowy podstęp''

Witam ponownie! Tak jak wspominałam wstawiam wam świeżutką, walentynkową miniaturkę. Jest bardzo długa i z góry mówię niezabetowana, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi te drobne błędy.
Niestety nie udało mi się jej wstawić na czas *zresztą jak zwykle*. Walentynki niestety skończyły się 10 minut temu, ale myślę, że to też mi wybaczycie. Dobra, starczy tego gadania, zapraszam do czytania ;*
                                                                                                                                ~Silencio

                                                       ''Walentynkowy podstęp''

   Dzień świętego Walentego przypada na 14 lutego,ale w Hogwarcie trwał już od dwóch dni. Cały zamek przystrojony był serduszkami, amorkami, różami i lampionami. Gdzie się spojrzało można było dostrzec całujące i obściskujące się pary. Nawet ci najmłodsi wręczali sobie kartki, lizaki i upominki. Walentynki to naprawdę piękny dzień, dzień zakochanych, ale nie każdy tak uważał, a mianowicie nasza panna Granger. Dla niej 14 lutego to po prostu zwykły dzień. Może byłoby inaczej,gdyby nie była singielką,ale skoro nią jest to musi trochę ponarzekać. Tak naprawdę w głębi serca marzyła o walentynkach spędzonych z ukochanym. Romantyczna kolacja, jakiś film i tylko ona i on. Ale to tylko marzenie, a nawet gdyby i tak byłoby to niemożliwe. Dlatego wróćmy do rzeczywistości, do pokoju wspólnego Gryffindoru, gdzie Hermiona przy jednym ze stolików pisała esej na starożytne runy.Prawie kończyła,gdy pewien, bardzo uparty rudzielec musiał jej przerwać.
-No to który ci się podoba? - Ginny wyrzuciła z ogromnej kosmetyczki mnóstwo lakierów do paznokci gniotąc przy tym pergaminy starszej koleżanki.
-Ginny, tyle razy ci mówiłam NIGDZIE. NIE. IDĘ!- prawie wykrzyczała po czym odgarnęła książki ze sterty lakierów.
-Miona, no nie daj się prosić.
-Już to robisz- Hermiona zgarnęła podręczniki i pergaminy ze stolika i ruszyła w stronę dormitorium. Niestety Ruda wyprzedziła ją i zagrodziła drogę.
-Hermiona no proszę, nie chcę iść tam sama- błagała.
-Przecież nie będziesz sama, będziesz z Harrym, a teraz przepuść mnie- próbowała ją wyminąć, ale Ginny nie dawała za wygraną- Nie zmuszaj mnie do użycia różdżki.
-Posiedzimy, potańczymy, fajnie będzie, jak za dawnych czasów.
-Sama się o to prosisz.
-Hermiona, no przestań.
-Ginny nie naciskaj, dobrze wiesz, że tam nie pójdę- próbowała być stanowcza.
-Ale co ci szkodzi? Proszę... zrób to dla mnie- błagała Ruda.
-Oj.. no dobrze, ale zostaw mnie już w spokoju, błagam.
-Oki, będzie super- Ginny podbiegła do przyjaciółki i cmoknęła ją w policzek.
-Yhy... już to widzę- powiedziała wchodząc po schodach.
-Jeszcze zobaczymy...- Ruda odwróciła się na pięcie i powiedziała to tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć.
   Hermiona dokończyła esej i postanowiła wcześniej się położyć, była bardzo zmęczona. Dużo myślała o balu, który miał się odbyć już za dwa dni.Chciałaby się jeszcze wykręcić, ale wiedziała, że Ginny naprawdę zależy żeby tam była. Zresztą co Ona tam będzie robiła? Wszyscy będą tańczyć i dobrze się bawić,podczas gdy Ona będzie siedziała przy stole i obżerała się słodyczami. Jak zna życie jedynymi osobami, które poproszą ja do tańca będą Harry, Ron lub Neville. Kompletnie tam nie pasuje. No, ale taki już jest los singielki, z którym dawno się pogodziła. Tak strasznie zazdrościła Ginny. Ona i Harry tworzyli taki idealny związek. Też chciała,aby ktoś Ją pokochał, czy to tak dużo?

   Następnego dnia wszystkie dziewczyny mówiły tylko o jutrzejszej dyskotece, która była organizowana dla szóstego i siódmego roku z okazji Walentynek. Chłopakom, na tym nie zależało. Oni jak zawsze szykują się na ostatnią chwilę, przeciwnie do dziewczyn, które spędzały na przygotowaniach cały dzień. Niektóre z nich, na przykład taka Lavender zrywały się wcześniej z lekcji, aby zdążyć się wykąpać, uczesać, pomalować paznokcie, zrobić makijaż i się ubrać, co było dla Hermiony nie do przyjęcia. Na pierwszym miejscu nauka, dopiero później przyjemności. Zresztą Jej wystarczy godzinka na wyszykowanie się. Bardzo denerwowały Ją dziewczyny i ten cały temat balu, dlatego czekając na pierwszą w tym dniu lekcję -eliksiry- stanęła z dala od wszystkich i zabrała się za czytanie książki . Za 5 minut zaczynała się lekcja,a Snape'a jeszcze nie było, to do niego niepodobne. W sumie to dobrze, dłużej poczyta, a wypożyczyła naprawdę dobrą książkę. Od książki oderwał ją głupiutki chichot jednej z sióstr Greengras. Podniosła wzrok i napotkała stalowe spojrzenie Malfoy'a. Opierał się o ścianę i najzwyczajniej w świecie przyglądał się jej. Gryfonka zarumieniła się, ale nie chciała tego dać po sobie poznać. Założyła niesforny lok za ucho i wróciła do lektury. Opierał się o ścianę z rękoma w kieszeni, a blond włosy delikatnie opadały mu na czoło. On był taki przystojny...
-A ty Granger, z kim idziesz na bal? - odezwała się Astoria podchodząc bliżej, z rękami założonymi na biodrach.
-Pewnie z książką- odezwała się Dafne, czym wywołała śmiech u reszty dziewcząt. Ślizgonka nie odstępowała starszej siostry na krok.
-Masz racje Dafne, nikt inny nie chciałby się z nią umówić- siostry przybiły sobie piątkę i odeszły.
Hermionie zrobiło się przykro, ale nikt nie będzie jej obrażał a już na pewno nie ona. Z jednej strony po co miała na nią zwracać uwagę, ale z drugiej strony nie będzie czyimś popychadłem. Nabrała odwagi i odezwała się:
-Wolę iść z książką, niż z taką księżniczką jak ty.
Nagle zrobiła się cisza i wszyscy zwrócili uwagę na Gryfonkę, wszyscy prócz niego. On tylko uśmiechnął się, pokręcił przecząco głową i przewrócił oczami, tak jakby chciał powiedzieć ''oj.. Granger wkopałaś się w niezłe bagno''. Nie wiedziała czemu, ale dodało jej to otuchy.
-Co myślisz, że możesz sobie pozwalać, szlamo? - ostatnie słowo wypowiedziała jak najgorszą obelgę. Wyglądała jak wściekły hipogryf, brakowało jej tylko piór do nastroszenia, bo wielkie pazury i dziób się zgadzał.
To ją zabolało, znów to wyzwisko. Na korytarzu zrobiła się bardzo nieprzyjemna atmosfera. Gryfonki stały pod ścianą i kurczowo wciągały powietrze, chłopaki stali jak spetryfikowani nie wiedząc co się dzieje, jedynie Ron wyrywał się z uścisku Harrego, aby pobiec do swojej przyjaciółki. Ślizgonki stanęły za siostrami Greengras i również zaczęły drwić z Hermiony. A on, on nadal tam stał, tylko tym razem był jakiś spięty, poddenerwowany. Gdyby jego spojrzenie mogło uśmiercać, Astoria i Dafne już dawno byłyby trupami. Starsza z sióstr podeszła do Hermiony, szarpnęła ją i wyszeptała wprost do ucha:
-Następnym razem pożałujesz Granger.
Całe towarzystwo rozproszył profesor Snape, który nie był w najlepszym humorze. Już na początku odjął Nevill'owi 10 punktów.
-Ale panie profesorze, za co?
- Za żywot Longbottom, a teraz siadaj na pupsku i wymień mi składniki eliksiru żywej śmierci.
   Reszta lekcji minęła w miarę dobrze dopóki Zabini nie zaczął swojego przedstawienia. Wstał z ławki poprawił sobie zielono-sebrny krawat, wyjął coś z torby i ruszył w stronę biurka Snape'a .Szedł odważnym krokiem chowając coś za plecami. Cała klasa wymieniła między sobą spojrzenia i obserwowała całą tą scenę. Blaise stanął przy Nietoperzu, poprawił włosy i zaczął:
-Panie profesorze, jutro jest najpiękniejszy dzień w roku, święto zakochanych..
-Zabini , co ty wyprawiasz? W tej chwili marsz na miejsce- uniósł się odgarniając z twarzy kosmyk czarnych, tłustych włosów.
-Panie profesorze- powiedział zmysłowym głosem- wiem, że Walentynki są jutro,ale nie mamy z panem zajęć, więc...
-Zabini przestań się wydurniać! - powiedział szorstkim głosem do Ślizgona.
-Severusie...
-Minus 10 punktów!
-Snape... -Blaise nadal nie odpuszczał.
-Minus 20 punktów!
-Czy zostanie profesor moją walentynką?- zalotnie się uśmiechnął i wyjął zza pleców dużą bombonierkę w kształcie serca.
Do tej pory w klasie była grobowa cisza, ale gdy ciemnoskóry wyciągnął te czekoladki to wszyscy płakali ze śmiechu. Niektórzy nawet zaczęli gwizdać i klaskać, ale natychmiast się uspokoili, kiedy Snape poczęstował ich spojrzeniem bazyliszka.
-Zabini, ty idioto! Minus 50 punktów dla Slytherinu i miesięczny szlaban. Dzisiaj o 18 widzę cię u mnie w gabinecie!
-Ależ oczywiście- Ślizgon sugestywnie poruszył brwiami i wrócił na swoje miejsce.
 
   Blaise gdy tylko wszedł do pokoju wspólnego Slytherinu został powitany wiwatami i okrzykami. Ślizgoni byli nim zachwyceni, jedynie Malfoy patrzył na niego z politowaniem. Natomiast dziewczyny, w przeciwieństwie do chłopaków były zbulwersowane:
-Jak mogłeś?
-Zabini przez ciebie straciliśmy 80 punktów !
-Pff.. idiota
-Dupek!
-Diable powiem ci, że warto było stracić te 80 punktów. Dawno nie widziałem Snape'a w takim wydaniu- Theodore podszedł do kumpla i poklepał go po ramieniu.
-Taa, Blaise to było genialne.
-Stary, jesteś najlepszy!
Zadowolony z siebie Zabini przyjął gratulacje od kolegów i ruszył w stronę dormitorium. W pokoju przywitał go Draco, który był zażenowany jego zachowaniem.
-Możesz mi wytłumaczyć co to było?!
-Mówiąc ''TO'', co masz na myśli?
-Mówiąc ''TO'' mam na myśli przedstawienie, które przed chwilą odstawiłeś.
-Było jakieś przedstawienie? Najwyraźniej nie zostałem zaproszony, a teraz przepraszam, ale się spieszę- wziął torbę i najzwyczajniej w świecie wyszedł.

   Hermiona po lekcji, jak zawsze udała się do biblioteki. Było to jej ulubione miejsce w całym Hogwarcie. Panowała tu niesamowita atmosfera, zawsze była cisza i spokój. Ten zapach książek, które tak bardzo kochała wywoływał w niej pozytywne emocje.Tyle cennych ksiąg i woluminów , była po prostu w raju. Rozłożyła się na jednej z ławek i zabrała za pracę domową z transmutacji, niestety nie było dane jej skończyć.
-Cześć, przeszkadzam?
-Harry, hej. Nie, nie przeszkadzasz. Siadaj- tak naprawdę chciała mieć już ten esej z głowy, ale przecież nie powie Harremu,żeby sobie poszedł. Zamiast tego odłożyła pergaminy i odsunęła mu krzesło.
-Hermiona... wszystko w porządku? -  zapytał nieśmiało.
-Jasne, a dlaczego pytasz ?
-No wiesz, ta dzisiejsza kłótnia z Astorią...
-Harry, jeżeli masz do mnie sprawę to wal prosto z mostu, a nie owijaj w bawełnę- Gryfonka wiedziała, że Potter coś od niej chciał, po co inaczej miałby się pytać,czy wszystko w porządku. Odkąd rozstała się z Ronem ich relacje oziębiły się. Próbowała to naprawić, ale tylko ona się angażowała, więc dała sobie spokój.
-Hermiona pomóż mi proszę! Jutro są walentynki a ja nie mam nic dla Ginny- błagał jakby rozmowa sprzed dwóch minut w ogóle się nie odbyła.
-No to nie wiem, kup jej może jakieś kwiaty czy czekoladki...
-Nie, to nie może być nic zwykłego. To musi być wystrzałowe, coś co jej się spodoba.
- w takim razie będzie ciężko.
-Noo...
-A nie możesz po prostu zapytać się jej co by chciała dostać?
-Po pierwsze to ma być niespodzianka, a po drugie Ginny ma szlaban u Snape'a i siłą jej stamtąd nie wyciągnę.
-Hmm... w takim razie pomyślmy co lubi Ginny...?
-Quididtch -  po chwili zastanowienia odparli jednocześnie.
-Ale nie kupię jej przecież nowej miotły, to musi być coś romantycznego... ale co?
Hermiona dobrze wiedziała co jej ruda przyjaciółka chciałaby dostać na walentynki, ale niech się Harry jeszcze trochę potrudzi, kto wie, może sam na to wpadnie.
-Może kupię jej puszka pigmejskiego? Będzie miała dwa, albo bransoletkę, ale jej się nic nie podoba. Albo...
-Albo...? - pełna nadziei Hermiona czekała aż Harry dokończy zdanie.
-Zabiorę ją do kawiarenki Pani Puddifoot !
-Co? Nie, nie, nie ! Ginny chybaby cię przeklęła, gdybyś ją tam zabrał. Miałam na myśli bilety na mecz quidditcha Anglia-Irlandia, który ma się odbyć w sierpniu- powiedziała wyraźnie znudzonym głosem.
-Serio? Ale skąd ja teraz te bilety wytrzasnę? Dobra coś wykombinuję. Dzięki Hermi, jesteś wielka- cmoknął ją w policzek i jak poparzony wybiegł z biblioteki, a Hermiona wróciła do pisania.

-Co tak długo?
-Nie mogłam go nigdzie znaleźć.
-Ale masz go ?
-Ja bym nie miała? No jasne, że mam. Musiałam trochę poszperać, ale znalazłam.
-Świetnie, albo i nie-powiedział przerażony- Jest już piętnaście po szóstej, Snape nas zabije.

   -Weasley, Zabini spóźnienie! Za karę zostaniecie sobie godzinkę dłużej. A teraz słuchać mnie uważnie. Macie za zadanie uwarzyć eliksir wiggenowy- wskazał na schowek- tam znajdziecie wszystkie składniki . Następnie posegregujecie alfabetycznie ingrediencje,a na koniec pokruszycie skrzydła nietoperza, kolce jeżozwierza, korzonki, pokroicie smoczą wątrobę, dżdżownice oraz podlejecie miętę. Chyba o niczym nie zapomniałem. No bierzcie się do roboty, tylko ma być cisza. Rozumiemy się? Muszę sprawdzić testy trzeciego rocznika.
   Ginny i Blaise niechętnie zabrali się do pracy. Ślizgon kroił ingrediencje,a Gryfonka je segregowała. Minęła godzina, a oni byli dopiero w połowie, mieli już dosyć. Ruda była tak znudzona, że mylił się jej alfabet, z kolei Zabini był tak śpiący, że nie wiedział co robi i przeciął się kilka razy. Na szczęście po tych męczących sześćdziesięciu minutach do sali wpadła zapłakana Pansy.
-Pa..pa..panie profesorze!
-Parkinson co się stało? - zapytał jakże znudzonym głosem.
-The..The.. Theodore jest nieprzytomny... - Ślizgonka wyglądała okropnie, była cała blada, a oczy miała opuchnięte od płaczu.
-Już idę- Nietoperz powiedział obojętnie, jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji - a wy macie się nie ociągać. Wracam za dziesięć minut i ma tu być porządek, rozumiemy się?
-Tak jest panie profesorze- odpowiedzieli zgodnie i wzrokiem odprowadzili Snape'a do drzwi. Pansy zdążyła się jeszcze potajemnie wychylić, uśmiechnąć i unieść kciuki w górę, po czym mistrz eliksirów zamknął drzwi.
-Cholera, nie sądziłem, że to się uda. Co teraz?
-Jak to co? Warzymy amortencję!- Gryfonka klasnęła w dłonie i zaczęła przeglądać podręcznik do eliksirów panny Granger.
-Wiesz co? Ja się czasami zastanawiam czy ty nie powinnaś być w Slytherinie.
-Hahahaha, bardzo śmieszne -zaśmiała się nieco ironicznie i rzuciła w stronę chłopaka książkę- Do roboty!
                                                                *Godzinę później*
   -Zabini, ty idioto złap tę durną żabę!
-Jak jesteś taka mądra to sama ją złap- powiedział wstając spod stołu, uderzając się przy tym w głowę.
-Proszę bardzo- Ginny chwyciła różdżkę i rzuciła zaklęcie- Accio niebieska żaba- płaz w momencie znalazł się przy niej - Wingardium Leviosa - Gryfonka lewitowała żabę, chciała ją przenieść do akwarium, lub też jego części- Blaise pomóż mi, szybko! Daj mi jakiś słoik!
-Co chcesz?- masował obolałe miejsce.
-SŁOIK! Szybko bo ona się bardzo rzuca.
W tym całym bałaganie nie można było niczego znaleźć. Rozbite akwarium, półka o dziwo jeszcze trzymająca się na jednym gwoździu, galaretowata substancja na stole, porozbijane fiolki z eliksirami i mnóstwo szkła na podłodze. Ślizgon znalazł różdżkę i rzucając Reparo naprawił akwarium, do którego Ginny włożyła żabę. Stanęli i zaczęli się jej przyglądać.
-Jeżeli za godzinę nie przyjmie normalnego, zielonego koloru Snape nas zabije!- pochylił się i zapukał w szybę, na którą wskoczył płaz.
-Nietoperz i tak nas zabije...- powiedziała łamiącym się głosem.
-O czym ty mówisz?- Blaise odwrócił się do Rudej i już wiedział, co miała na myśli. Widział jak w jej oczach zabłysły łzy- Ej, mała tylko mi tu nie płacz. Zobaczysz, zaraz posprzątamy i uwarzymy te eliksiry z różdżką w nosie-próbował zażartować, ale mu nie wyszło, więc podszedł do niej i ją objął. Były dwie rzeczy, których nienawidził najbardziej w świecie: kaca i płaczących dziewczyn.
-Blaise, ale nie rozumiesz, że nie potrafię uwarzyć tej  cholernej amortencji? Próbowałam cztery razy i patrz co mi z tego wyszło- wskazała na brudne kociołki i zieloną substancję przypominającą gumochłona- Jestem beznadziejna...
-Ty może tak, ale ja nie. Zajmiesz się sprzątaniem i eliksirem wiggenowym, a ja-mistrz eliksirów uwarzę najlepszy i najmocniejszy eliksir miłosny.
-Yhy... już to widzę, no ale możemy spróbować, bo za jakieś 40 minut Nietoperz tu wróci.
Blaise podszedł do jednego z kociołków udając przy tym, że zarzuca peleryną, podciągnął rękawy i rzekł niskim, basowym głosem:
- Panno Weasley proszę mi podać skład eliksiru amortencji.
-Oczywiście panie profesorze- rzuciła w niego podręcznikiem Hermiony i pokazała mu język -Do roboty!
Zabini warzył eliksir najlepiej jak potrafił, wiedział, że to jedyna szansa aby połączyć Malfoy'a z Granger. Robił to też dla małej Rudej, bo wiedział, że jej na tym bardzo zależy. No,a czego nie robi się dla przyjaciół, nawet jeżeli są z Gryffindoru. Eliksir był prawie gotowy, wystarczyło dodać tylko pokruszony korzeń mandragory i dolać wody. W tym czasie Ginny zdążyła doprowadzić salę do porządku. Nawet szybko się z tym wszystkim uporała, wystarczyło odrobinę magii i chęci. Odstawiła ostatnie ingrediencje na miejsca i również zabrała się za warzenie eliksiru. Po 30 minutach na stole stały dwa kociołki z gotowymi napojami. Były jeszcze gorące co świadczyło o unoszącej się parze.
-Profesorku, a czy przypadkiem amortencja nie powinna mieć różowego koloru?- stanęli nad kociołkami i zaczęli przyglądać się eliksirom- Bo gdyby nie ta charakterystyczna para i zapach w moim przypadku cynamonu nie odróżniłabym jej od eliksiru wiggenowego- wskazała na kociołek obok.
-Ma taki, a nie inny kolor i już nie marudź. Tobie nic nigdy nie pasuje. Czujesz cynamon? Czujesz, a wiesz dlaczego? Bo dobrze uwarzyłem ten eliksir! A teraz chodź ogarniemy tu jeszcze trochę zanim Sev wróci z misji. A swoją drogą to Theodor'owi nic nie będzie?- zapytał chowając ingrediencje.
-Raczej nie. Fred i George mówili, żeby nie jeść tego w dużych ilościach,nie mówili o mieszaniu tych słodyczy, więc powinno być wszystko okey.
-To się okaże jak Nietoperz wróci,a  teraz dawaj te fiolki bo trzeba przelać amortencję.
Ginny podała mu dwa małe flakoniki i z powrotem wrócili do stołu. Jednak nie zdążyli ich napełnić, ponieważ usłyszeli kroki i przekleństwa Snape'a dochodzące z korytarza. Gryfonka wpadła w panikę podobnie jak jej przyjaciel.
-Cholera jasna, przebrzydłe bachory! Ja wam dam, gówniarze! Krwawe Bąblówki, Krwotoczki Truskawkowe i te Bombonierki Lesera. A to wszystko przez tych rudych Weasley'ów!
-I co teraz? - jęknęła Ginny.
-Nie panikuj, tylko schowajmy te kociołki, szybko- próbowali je unieść, ale były za ciężkie.W momencie, w którym Blaise i Ginny zasłonili stół otworzyły się drzwi.
-A co wy tu robicie?- zapytał odgarniając kosmyk tłustych włosów
-Przecież mamy szlaban, zapomniał pan? - po chwili ciszy Ruda odezwała się podając za plecami fiolki Zabiniemu.
Mistrz eliksirów zaczął im się przyglądać. W sumie co się dziwić, dwoje zdenerwowanych uczniów stojących przy stole ramię w ramię. Ślizgon próbował nalać eliksir, ale nie mógł trafić buteleczką do kociołka. Snape zaczął się zbliżać, co teraz?Musi odciągnąć jego uwagę. Trzeba improwizować.
-Panie profesorze chyba wdepnął pan w kupę.
-Co? W co wdepnąłem? - Nietoperz zaczął się obracać i podnosić podeszwy butów, więc Blaise obrócił się,napełnił dwie fiolki błękitnym płynem i wyczyścił kociołek- Co to miało być panie Zabini? Minus 10 punktów dla Slytherinu i dla Gryffindoru też. Za głupi żart i braci panny Weasley. A tak w ogóle to co wy tam chowacie za plecami?- Odepchnął uczniów i spojrzał na eliksir- Co to ma być?
-No kazał nam pan uwarzyć eliksir wiggenowy, posegregować i pokroić ingrediencje- odezwał się Blasie, bo Ginny nie była w stanie, wszystko podeszło jej do gardła myśląc, że Ślizgon wylał niewłaściwy eliksir.
-A nie kazałem wam przypadkiem przelać go do fiolek i zanieść pani Pomfrey?
-Nie.
-To macie to zrobić. W tej chwili! I idźcie już sobie, mam was dosyć. Dosyć młodzieży, dosyć uczniów, dosyć wszystkiego! - zbulwersowany zniknął za drzwiami schowka. Ginny szybko napełniła buteleczki eliksirem i razem z Zabinim wybiegli z gabinetu.
-Masz ?
-No jasne, że mam- wyjął z tylnej kieszeni spodni dwie małe fiolki z błękitnym płynem.
-Uff... myślałam, że będzie po nas.
-To się jeszcze okaże.

  Następnego dnia, z samego rana Ginny wpadła do dormitorium Hermiony z piskiem. Wskoczyła na jej łóżko i zaczęła po niej skakać.
-Miona! Miona! Miona! No obudź się ty śpiochu !!!
-Gin,proszę zejdź ze mnie..- powiedziała nieprzytomnym głosem.
-Zejdę pod jednym warunkiem.
-Hm...?
-Obudź się!- Ruda wzięła poduszkę i zaczęła zawalać nią w przyjaciółkę.
-Dobra, dobra już wstaje, ty potworze- podniosła się i przetarła oczy- O co chodzi?
-Słuchaj! Dzisiaj są walentynki. więc postanowiłam wcześniej wstać, naszykować się i zejść na śniadanie. Zeszłam do pokoju wspólnego i dostałam od Harrego wielką różę, czekoladki i bilety na mecz Anglia-Irlandia, ale to jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś, tak mi powiedział. I uwaga najlepsze: wychodzę spod portretu Grubej Damy, patrzę pod nogi a tu wielkie opakowanie najdroższych czekoladek z Miodowego Królestwa. Ale to nie wszystko na bombonierce była karteczka z twoim imieniem !- Ginny zaczęła piszczeć i podała przyjaciółce znaleziony prezent.
-Co? -nagle ożyła i chwyciła pudełeczko z karteczką na której pisało ''Dla mojej słodkiej walentynki Hermiony ~M''. Brunetce aż stanęło serce, czy to mógł być on, Malfoy? Ruda pomyślała o tym samym. To trochę nie w jego stylu- Ale czy to na pewno dla mnie?
-A znasz jakąś inną Hermionę?
-No nie.
-To na co czekasz? Otwieraj.
Hermiona otworzyła wieczko bombonierki, pod którym był list. Wzięła go drżącymi rękoma i przeczytała. List był dość długi, ale przeczytała tylko połowę, po czym zniesmaczona odłożyła go na łóżko.
-I co? Wiesz od kogo? Hermiona...? - Ruda chwyciła kartkę i przeczytała na głos:
'' Hermiono, moja przyszła żono,
  Potajemnie Cię kocham i z Tobą flirtuje,
  Jesteś mą miłością, na którą wyczekuję,
  Jesteś gwiazdką na mym niebie,
  Najbardziej na świecie kocham Ciebie''
                                               Cormac M.

Ginny nie mogła przestać się śmiać. Jak mogła myśleć, że to Draco? Czekoladki, moja słodka walentynko? Przecież to do niego niepodobne. To musiał być McLaggen, nikt inny nie napisałby takiego wiersza, jeżeli można to tak nazwać.
 -Na Merlina przecież to jest tak przesłodzone, że chce się rzygać. Cormac, przyjacielu postarałeś się, tylko tyle ci powiem- Hermiona, dobrze się czujesz?
-Chyba nie. Moja przyszła żono, gwiazdko na niebie, co to miało być? - siedziała jak spetryfikowana i ręką przeczesywała włosy.
-Jejku Miona, chłopak się po prostu zakochał. Nic na to nie poradzisz. A że są walentynki, to wiesz chciał spróbować swoich marnych szans. Tak szczerze mówiąc to myślałam, że to od Ma... - Ginny ugryzła się w język- od Macmillan'a.
-Od Ernie'go ? To co ty sądzisz, że... że mu się podobam?
-Hermiona, komu ty się nie podobasz, to jest pytanie. Każdy chłopak ślini się na twój widok- brunetka chciała zaprotestować na stwierdzenie przyjaciółki, ale ta nie doprowadziła ją do słowa- i tylko mi nie mów, że tak nie jest. No a wracając do Macmillan'a, słyszałam jak mówił Justyn'owi, że niezła z ciebie dupcia.
-Słucham? -Hermiona nie mogła uwierzyć w to co usłyszała- Właśnie w tym momencie Ernie stracił jakiekolwiek szanse.
-A miał w ogóle jakieś?
-Minimalne...
-Hermiona! Wszyscy tylko nie Macmillian! Zabraniam ci, a teraz szykuj się bo za dziesięć minut schodzimy na śniadanie. Czekam na dole- rzuciła, wzięła sobie jedną czekoladkę i wyszła.
   Po dwudziestu minutach dziewczyny jadły już śniadanie w wielkiej sali. Dzisiaj było jeszcze gorzej niż kilka dni temu. Serduszka były wszędzie, na oknach, na kominkach, a nawet na obrusach. To było jeszcze do zniesienia, no ale tosty w kształcie serduszek? Hermionie od razu odechciało się jeść, dlatego napiła się tylko soku. W sali nie było za dużo osób, jak na śniadanie była dość wczesna pora. Uczniowie dopiero zaczęli się schodzić. Hermiona chciała odejść od stołu, ale Ginny pociągnęła ją z powrotu na ławkę.
-Hełmiona siadaj, nie było jeszcze poczty- mówiła przeżuwając już czwartego tosta z dżemem malinowym.
-Ginny,proszę wszystko tylko nie poczta. Nie dzisiaj- wstała, ale od razu wróciła- O cholera- rozłożyła gazetę i schowała się za nią. Do Wielkiej Sali wszedł właśnie Cormac ze swoimi przyjaciółmi, a za nim Malfoy i reszta Ślizgonów. Przeklęte walentynki.
-Hermi, dlaczego się chowasz? Nie spodobał ci się list miłosny od pana McLaggen'a ?- Ruda nabijała się z przyjaciółki- No weź się nie wygłupiaj- złożyła gazetę i odłożyła ją na bok, tak by brunetka nie mogła jej sięgnąć.
   Sowia poczta 14 lutego to coś nieprawdopodobnego! Sowy latają w tą i z powrotem zrzucając co trzy minuty kolejne walentynki, lizaki lub czekoladki. Hermiona miała ich całkiem sporo, nawet Ron odważył się wysłać jej kartkę. Zresztą nie tylko on, bo dostała bardzo ładną kartkę od niezwykle skrytego w sobie Terrego. Naprawdę się postarał, bo wszystko wskazywało na to, że sam ją zrobił. Dostała również walentynki od Harrego, Nevilla, Justyn'a, Zachariasza, Rogera oraz od Erniego, ale jej nawet nie otworzyła, chłopak był już skończony. Ginny nie dostała aż tak dużo kartek, ale za to miała więcej lizaków i bombonierek. Każda dziewczyna wychodziła z Wielkiej Sali z prezentami i kopertami, ale nie tylko dziewczyny. Malfoy był tak obładowany czekoladkami, kartkami i pluszakami, że musiał poprosić Zabiniego o pomoc, bo sam nie dałby rady.
    Po śniadaniu Hermiona udała się do swojego dormitorium, gdzie do południa odrabiała prace domowe na przyszły tydzień. O osiemnastej umówiła się z Ginny, która zaoferowała, że pomaluje i uczesze ją na bal. Tak w sumie nie zaoferowała tylko postanowiła. Gryfonka wcześniej skończyła, więc postanowiła poczytać książkę. Ale jak zawsze ktoś musiał jej przerwać. Do okna zapukała mała szara sówka z wielką, czerwoną różą w dziobie. Hermiona odebrała ją i dała sówce ''napiwek''.
Była prześliczna, ale od kogo? Bardzo ją to dręczyło, no ale cóż adresat nie zostawił żadnego liściku. Napełniła szklankę wodą, włożyła do niej różę i postawiła na biurku przy oknie. Uwielbiała zapach róż, a ta pachniała obłędnie. Wąchając ją dopatrzyła się małej karteczki schowanej pomiędzy płatkami kwiatka. Wyjęła ją i odczytała: ''Tajemniczy Wielbiciel''. Tylko tyle? Żadnego podpisu, inicjałów, nic? Bardzo tajemniczy ten wielbiciel, bardzo. No, ale przecież o to chodzi w tych całych walentynkach. A może jest jeszcze jakiś liścik? Gryfonka przyglądała się płatkom róży i nawet nie zauważyła, kiedy Ginny weszła do pokoju.
-Jak tam, gotowa? -wparowała do dormitorium niosąc ze sobą kosmetyczki, kuferki, ubrania i kilka par butów- Ojej, a od kogo taka piękna róża?- rzuciła rzeczy na łóżko i podeszła do zrezygnowanej przyjaciółki.
-Od tajemniczego wielbiciela- usiadła podając Rudej liścik.
-Ale za to jaka piękna. No dobra szkoda czasu na gadanie, szykujemy się.
Ginny wepchnęła Hermionę do łazienki, aby wzięła szybką kąpiel, w czasie gdy ona będzie się szykowała. Brunetka wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i wysuszyła włosy. Nie wiedziała po co to całe szykowanie się, ale gdy weszła do pokoju i zobaczyła Ginny od razu zmieniła zdanie. Ubrana była w krótką, obcisłą czarną sukienkę, włosy miała spięte w pięknego, długiego warkocza, oczy mocno podkreślone czarną kredką, a wszystko to dopełniały usta w kolorze krwistej czerwieni.
-Gin,wyglądasz przepięknie- zachwycała się brunetka.
-Ty zaraz też tak będziesz wyglądała- odsunęła jej krzesło na którym siadła i zabrała się do pracy.
Wszystko trwało około dwóch godzin, ale efekt był powalający. Hermiona miała już dosyć, siedziała na tym krześle i co chwilę się wierciła. Nienawidziła bezczynności, ale gdy spojrzała w lustro była zachwycona. Nigdy nie pomyślałaby, że może tak ładnie wyglądać. Włosy delikatnie spięte w koczka, oczy podkreślone tuszem, a do tego lekko pomalowane usta. Czas na sukienkę. Ginny co prawda proponowała jej kilka stroi, począwszy od obcisłych getrów po skórzane miniówki i gorsety, ale to wszystko było zbyt skąpe. Hermiona miała dużo sukienek, ale żadna się nie nadawała na dyskotekę. Na szczęście na dnie swojego kufra trzymała sukienkę na specjalną okazję.
-Hermiona, ona jest prześliczna.
-Dziękuję, dostałam ją od mamy na siedemnaste urodziny i jeszcze nie miałam okazji jej założyć-powiedziała przykładając sukienkę do ciała.
Ruda rzeczywiście miała rację. Sukienka była w kolorze głębokiej czerwieni, od pasa kloszowana, miała prosty krój i nie za duże wcięcie w dekolcie. Sięgała do kolan i pobudzała wyobraźnię każdego mężczyzny. Hermiona wyglądała w niej cudownie. Ginny wybrała jej czarne, bardzo wysokie szpilki, które idealnie dopełniały całą kreację. Tak ubrane dziewczyny ruszyły na dyskotekę.

   Już na pierwszym piętrze było słychać głośną muzykę. Przy wejściu do Wielkiej Sali profesor Flitwick pilnował, aby nikt młodszy nie dostał się przypadkiem na imprezę. Cała sala była już zapełniona. W środku panował mrok, jedynie oświetlone były stoliki, środek sali -''parkiet'' i barek. Tam, gdzie na co dzień stał stół dla nauczycieli znajdował się sprzęt muzyczny, który obsługiwał Seamus, a zamiast podłużnych stołów były małe czteroosobowe stoliki. Hermiona i Ginny odnalazły przyjaciół.
-Hermiono, ślicznie wyglądasz!- Ron próbował przekrzyczeć głośną muzykę.
-Słucham?!
-Mówię, że bardzo ładnie wyglądasz!- podszedł do niej i krzyknął.
-A, dziękuję!
-Dobra, przecież nie będziemy tu tak stać i gadać! Chodźcie na parkiet!- Ruda chwyciła Harrego za rękę i ruszyła w tłum.
Impreza trwała już parę dobrych godzin. Dochodziła pierwsza, ale wszyscy za dobrze się bawili, żeby odczuć zmęczenie. Hermiona była wręcz rozchwytywana przez chłopaków, każdy chciał z nią zatańczyć, bez wyjątków. Jakie było jej zdziwienie gdy do tańca poprosił ją Blaise Zabini. Przetańczyli razem parę kawałków i Gryfonka musiała przyznać, że ten ciemnoskóry mężczyzna naprawdę potrafi się bawić. Brunetka usiadła do stołu by zaczerpnąć trochę powietrza, poza tym nogi jej odpadały, te szpilki to był jednak zły pomysł. Parę stolików dalej siedział Malfoy. Wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle, roztrzepane włosy, czerwona koszula, której pierwsze dwa guziki były rozpięte i ten jego rozbrajający uśmiech. Popatrzałaby dłużej, ale Zabini zabrał go do barku, a do niej dosiadła się Ginny.
-Przyniosłam nam coś do picia!- krzyknęła po czym postawiła dwie duże szklanki soku pomarańczowego.
Hermionia zauważyła, że jej napój dziwnie musuje. Czyżby Ginny czegoś tam dolała? Wzięła szklankę i dyskretnie powąchała sok. Nic, a przecież ona wyczułaby każdy eliksir. Wypiła sok, po czym ruszyła na parkiet, gdzie spotkała się z Malfoy'em. Rzucili się sobie w ramiona i namiętnie pocałowali. Blondyn umieścił dłonie na biodrach dziewczyny i zaczęli się kołysać w rytm muzyki. Draco nie dopuścił nikogo do Hermiony, gdy ktoś się zbliżał aby poprosić ją do tańca, posyłał mu zabójcze spojrzenie bazyliszka. Przetańczyli ze sobą wszystkie utwory począwszy od wolnych i zamulających kończąc na szybkich i wybuchowych. Teraz kołysali się do romantycznej piosenki, którą Harry zamówił dla Ginny.
-Wyglądasz jak księżniczka- szepnął jej do ucha, całując je przy tym.
-Dziękuję- czuła, że zaczyna się rumienić.
-Może się przejdziemy?
-Z chęcią.
   Blondyn wziął z krzesełka kurtkę i razem z Hermioną  trzymając się za ręce opuścili Wielką Salę. Wyszli na błonia, gdzie obściskiwało się mnóstwo par, więc ruszyli w stronę mostu.
Draco zaproponował Hermionie swoją kurtkę, którą przyjęła z wdzięcznością. W końcu była zima.
-To im się udało.
-O czym ty mówisz?
-Mówię o genialnym pomyśle naszych przyjaciół- przystanęli na moście.
-Aaa... o to ci chodzi. Niestety muszę się z tobą zgodzić. Nieźle sobie to wszystko zaplanowali. Szlaban, eliksir miłosny, róża...
-Ej ta róża była akurat ode mnie- udał oburzenie.
-Naprawdę?
-Naprawdę- Ślizgon podszedł do Gryfonki, objął ją, po czym delikatnie pocałował jej malinowe wargi- Dla ciebie wszystko. A wracając do Weasley i Zabiniego. Wszystko by im się udało,gdyby nie pomylili eliksirów i Blaise nie miał takiego długiego jęzora- Hermiona spojrzała pytająco- Nie mówiłem ci? Nasz genialny pan Zabini bardzo chciał się podzielić wydarzeniami z lochów z panią Parkinson, niestety nie uwzględnili tego że byłem w łazience i wszystko słyszałem.
-Jestem ciekawa, co poszło nie tak z eliksirem, przecież mam dobre notatki. Ważyłam go kilkakrotnie i za każdym razem wychodził...
-Problem w tym, że pomieszali fiolki z eliksirami- dokończył za nią.
-Nie wierzę, oni chyba naprawdę chcą,żebyśmy byli razem- Hermiona położyła rękę na torsie Dracona i wspięła się na palce,aby sięgnąć jego ust.
-W takim razie może już czas się ujawnić?- zaproponował gdy się od siebie oderwali.
-Wiesz co? Niech się jeszcze trochę pomęczą.
-A powiemy im, że spotykamy się od pewnego czasu?
-Nie, skoro tak się starali, niech mają tę satysfakcję.
-Kocham cię- objął ją i przytulił jak najcenniejszy skarb na ziemi.
-A ja ciebie.

   Hermiona i Draco dwa tygodnie po dyskotece oficjalnie zostali parą, co wywołało szok u połowy szkoły. Większość gratulowała i życzyła im szczęścia, ale znaleźli się też tacy(czyt. Ron), którzy byli przeciwni temu związkowi i nie wróżyli mu przyszłości. Najważniejsza jednak była miłość tych dwojga. Ginny i Blaise byli z siebie dumni, chełpili się na każdym kroku. Już cały Hogwart wiedział, że gdyby nie oni Malfoy i Granger nie byliby razem. Niestety nigdy nie dowiedzieli się prawdy, ale może to i dobrze.


10 komentarzy:

  1. Miniaturka bardzo mi się podoba - uwielbiam takie podstępy (sama podobnego użyłam do miniaturki konkursowej). Czytało się bardzo lekko, a błędy nie rzucały się (przynajmniej w moje) oczy. Czekam na więcej.
    Pozdrawiam
    P.s. Myślałyście o rozdziałowym opowiadaniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seleno, Twoja miniaturka też oczywiście bardzo nam się spodobała i wybierałyśmy pomiędzy tymi dwoma, no ale więcej głosów było na opowiadanie Aleksandry. Co do Twojego pytania, rozdziałowe opowiadanie pojawi się mam nadzieję około kwietnia/ maja, jeszcze nad nim pracuję. Przewiduję mniej więcej 15 do 20 rozdziałów, ale to nie wszystko. Veritaserum również szykuje dla Was jakieś dłuższe opowiadanie.

      Usuń
    2. Ja też jestem Aleksandra :D I niecierpliwie czekam na kwiecień/maj ;)

      Usuń
  2. Nie wiem co mam napisać, więc przejdę do rzeczy: Hermiona urocza, Draco słitaśny, Diabeł i Ginny fajni, Astoria suka. ;D Super miniaturka, czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam niedawno waszego bloga i pochłonęłam wszystkie miniaturki, są cudowne. Co do tej miniaturki to podbiła ona moje serducho :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo...jakie cudowne <3
    Zapraszam do mnie przy chwili czasu
    www.devil-wears-up-in-prada.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna miniaturka! Już myślałam, że to serio chodzi o ten eliksir xd Bardzo mnie zaskoczyłaś :)

    No i jeszcze jedno - na takiej długości miniaturki czekałam! Wszystko ma swoje miejsce i wszystko dzieje się w dobrym czasie... Uwielbiam Dracona xd

    Pozdrawiam i czekam na więcej!
    ~G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ginevro !!! Jak miło Cię z powrotem "widzieć" ;* Co do miniaturki właśnie o to chodziło, ten eliksir miał być taką zmyłką. Niestety plany Wiewiórki i Diabełka poszły w Zakazany Las... XD Cieszę się, że Ci się podobało, a przy okazji zapraszam na następną miniaturkę, która pojawi się najpóźniej w przyszłym tygodniu ;*

      Usuń
  6. Teraz już jestem na bieżąco to nic mnie nie ominie ;)

    ~G

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajna miniaturka, taka lekka i przyjemna :) Podstęp Ginny i Blaise'a — świetny, uwielbiam takie motywy w miniaturkach. Dobrze, że ich nie połączyłyście, bo to byłoby już przesłodzone.
    Błędy, które rzuciły mi się w oczy:
    — Zła odmiana imion i nazwisk (Harry'ego, nie Harrego; Neville'a, nie Nevilla; Malfoya, nie Malfoy'a; Justina, nie Justin'a; Erniego, nie Erni'ego);
    — Jakieś problemy z interpunkcją, np. Nie stawiacie przecinków przed imiesłowami, gdzie być powinny :-)

    Literówek i ortografów nie widziałam, co jest wielkim plusem. Fabułą nadrobiłyście wszelkie usterki, choć powinnyście nad nimi popracować. Niby nic — jeden apostrof w te czy we w te, ale błąd błędem i odbiera urok opowiadaniu :/ To na razie tyle, lecę czytać resztę Waszych boskich opowiadań xD

    Pozdrawiam,
    Qeiko

    dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń